SIEĆ NERDHEIM:

Recenzja filmu Blue Mountain State: The Rise of Thadland

Blue Mountain State

Są takie seriale, które ogląda się z przyjemnością nawet mimo ich bezdennej głupoty i których żałuje się, kiedy zostaną skasowane. Dla mnie jednym z takich seriali było Blue Mountain State – nieszczególnie znana w Polsce komedia o perypetiach uniwersyteckiej drużyny futbolowej, emitowana na kanale Spike i skasowana po trzech seriach, przez co nie doczekała się konkluzji. Twórcy i fani nie pozwolili jednak odejść bohaterom w taki sposób, toteż podczas kickstarterowej zbiórki zebrali blisko dwa miliony dolarów na zrealizowanie pełnometrażowego filmu. Czy warto się nim zainteresować? No cóż, trudno odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie.

Punktem wyjścia dla całego filmu są problemy drużyny Górskich Kóz – nie dość, że po odejściu Thada niezbyt dobrze radzą sobie na boisku, to na dokładkę pojawia się nowy dziekan. Ma on zatarg z trenerem Danielsem i nie przepada za jego podopiecznymi, dlatego postanawia sprzedać na aukcji dom, w którym mieszka drużyna. Jej członkowie, nie chcąc stracić swojej imprezowni, postanawiają zwrócić się o pomoc do Thada, który podpisał wielomilionowy kontrakt i został zawodowym graczem NFL. Ten zgadza się pomóc, ale pod warunkiem, że Alex zorganizuje dla niego imprezę, o jakiej zawsze marzył.

1

Nie spodziewałem się po The Rise of Thadland wyszukanej fabuły, bo nawet sam serial był pod tym względem lichy. Tym niemniej nie spodziewałem się również dziury fabularnej na miarę finału Mass Effect 3, która sprawia, że cały scenariusz jest stuprocentowo bezsensowny. Drużyna wyprawia na cześć Thada megaimprezę, na potrzeby której wynajęli wesołe miasteczko, zgromadzili wszystkie alkohole świata. kupili kilogramy narkotyków, które wykorzystali m.in. do stworzenia kokainowego śniegu itd. Nawet średnio rozgarnięty widz zda sobie sprawę, że gdyby odłożyli wszystkie pieniądze wydane na Thadland, zapewne wystarczyłoby ich na wykupienie domu na własność, bez konieczności angażowania do tego Thada. Wtedy jednak twórcy nie mieliby okazji do stworzenia filmu, który w dużej mierze jest zapisem szalonej imprezy, podczas której postaci przeżywają kolejne zwariowane przygody i odloty. Mimo idiotycznego scenariusza, The Rise of Thadland powinno spodobać się fanom serialu, film operuje bowiem tym samym rodzajem humoru, domyka pewne wątki i ujawnia nowe informacje o niektórych postaciach. A że jest to produkcja, której nie trzeba było łagodzić na potrzeby emisji telewizyjnej, bohaterowie dodatkowo zaczynają używać wulgarnego języka, chociaż – z drugiej strony – kobiety nadal nie rozstają się z bielizną.

1

Technicznie film niewiele rożni się od serialu, ponieważ na dobrą sprawę jest rozciągniętym do półtorej godziny odcinkiem, osadzonym w tych samych lokacjach i wykorzystującym tę samą obsadę. Chyba jedyne, co odróżnia go od odcinkowego Blue Muntain State, to brak utworu „Hell Yeah” zespołu Rev Theory, który w serialu służył jako piosenka w czołówce i w zasadzie do dziś jest dla mnie jednym z najbardziej charakterystycznych elementów serialu. Tym niemniej twórcom i bez tego udało nieźle dobrać się muzykę, która dobrze uzupełnia ten głupiutki, acz przyjemny filmik. Przyznam szczerze, że chociaż bawi mnie klozetowy humor, to jednak w The Rise of Thadland twórcy w pewnym momencie trochę przedobrzyli. Zapewne jest to wina Romanskiego, jednego ze współtwórców serialu, grającego w nim Sammy’ego, który prawdopodobnie zapragnął, żeby jego mało interesująca postać miała w filmie trochę więcej czasu antenowego i żeby w jakiś sposób mogła konkurować z Thadem, dlatego zdecydowano się na dodanie zoofilskiego seksu.

1

Dla zwykłego widza The Rise of Thadland, zwłaszcza takiego, któremu nie pasuje klozetowy humor w stylu American Pie, będzie filmem słabym, albo w najlepszym razie na wskroś przeciętnym, jednak dla miłośników Blue Mountain State może być warty uwagi. Mimo pełnego metrażu, to wciąż ta sama produkcja, z tym samym humorem i bohaterami, których polubiliśmy bądź nie. Dla mnie możliwość oglądania kolejnych przypałów Thada i reszty pomyleńców z Górskich Kóz było przyjemnym powrotem do przeszłości i rozdrapało ranę, jaka powstała po skasowaniu serialu.

Ocena: 6/10

Plusy
+ Thad, Alex i reszta ekipy
+ klimat telewizyjnego Blue Mountain State
+ humor (jeśli ktoś lubi klozetowy)

Minusy
– idiotyczny scenariusz
– tylko dla fanów serialu bądź klozetowego humoru

Autor: Pottero

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Jacek „Pottero” Stankiewicz
Jacek „Pottero” Stankiewiczhttps://swiatthedas.wordpress.com/
Jak przystało na reprezentanta rocznika 1987, jestem zgrzybiałym dziadziusiem, który doskonale pamięta szczękopady, jakie wywoływały pierwsze kontakty z „Doomem”, a potem z „Quakiem” i „Unreal Tournament”. Zapalony gracz z ponaddwudziestopięcioletnim doświadczeniem, z uwielbieniem pochłaniający przede wszystkim gry akcji, shootery i niektóre RPG. Namiętny oglądacz filmów i seriali, miłośnik Tarantina, Moodyssona i Tromy, w wolnej chwili pochłaniacz książek i słuchowisk, interesujący się wszystkim, co wyda mu się warte uwagi. Dla rozrywki publikujący gdzie się da, w tym m.in. czy w czasopismach branżowych. Administrator Dragon Age Polskiej Wiki.
spot_img
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki