SIEĆ NERDHEIM:

Wcale nie śmieszne. Zestawienie najokrutniejszych dowcipnisiów w popkulturze.

KorektaJustin
Im starszy jestem, tym bardziej martwi mnie wizja takiego dzieciaka.

Od czasów starożytności ludzkość ceniła sobie spryt. Wystarczy wspomnieć niejakiego Odyseusza i jego numer z koniem. Jest satysfakcja w oglądaniu czy czytaniu przygód jakiegoś cwaniaczka, co wymyka się normom, dokonuje wielkiego przekrętu i jeszcze uchodzi mu to na sucho, nawet mimo, hmm… skutków ubocznych (zapytajcie Trojan!).

Nie ma co ukrywać, pewnym postaciom pobłaża się więcej niż innym. Zapomina się o stratach, jakie wyrządzają i pozostawionych ofiarach. Oczywiście wszyscy w redakcji wiemy czemu: bo takie są zasady gatunku (np. komedii), bo pewni bohaterowie są popularni, bo tego wymaga scenariusz, bo punkt widzenia opowiadanej historii jest taki, a nie inny, bo kto będzie rozwodził się nad kontuzją kolana miniona nr 5… ale na chwilę, w ten dzień żartów, spróbujmy być niepoważnie poważni.

I rozliczymy się z cwaniaczkami.

Daguchna

Niesamowity świat Gumballa – psikusy Watersonów z odcinka Żart

Życie w rodzinie, w której tata zachowuje się jak dodatkowe dziecko, nie jest łatwe. Gumball i Darwin boleśnie przekonują się o tym, kiedy Richard prowokuje ich do rywalizacji na psikusy. Jeżeli zawody zaczyna się od podsuwania soli zamiast cukru do płatków śniadaniowych oraz pryskania keczupem w oczy, to nie ma co liczyć na bezpieczne żarty… Mimo przestróg matki (która zdaje sobie sprawę, że jej mąż jest już stracony, ale synowie mają szansę uniknąć jego losu), młodzi Watersonowie szybko (i stanowczo za mocno) rozkręcają się w niebezpiecznych figlach, a ojciec nie pozostaje im dłużny. W efekcie Richard kończy bez ciuchów oraz z poparzeniem słonecznym. I chyba z czymś więcej, bo w końcu na chłopców nieomal spada postawione nad drzwiami wiadro pełne cementu, a tata Waterson z objawami ni to urazu mózgu, ni to opętania zaczyna ich ścigać, powtarzając w kółko słowa: Zrobię wam żart. Oczywiście, jak to w kreskówce dla małoletnich, wszystko skończy się dobrze, ale… ech, czy warto było szaleć tak?

Kerber

Kevin sam z kuratorem

Pomówmy o Kevinie. Wiemy, że to polska ikona świąt Bożego Narodzenia (fenomen godny umieszczenia na wiki) i spryciarz jakich mało. Z tym chłopakiem jest jednak coś mocno nie tak. Nie zrozumcie mnie źle: nie mam krzty współczucia dla włamywaczy, jednak metody, jakimi zwalcza ich smarkacz, są zastanawiające. Toż to czysty sadyzm i tortury. Gdyby nie to, że Harry i Marv mają odporność godną postaci kreskówkowych, nie przeżyliby spotkania z McCallisterem. Kevin uzbrojony w sprzęt AGD gwarantował okaleczenia, wstrząsy mózgu, postrzały… wszystko z ręki ośmiolatka. I to zdarzyło się więcej niż jeden raz. Można się zastanawiać, czy jednak rzeczywista wina leży po stronie rodzinki? Rodzice zapominali o nim kilkakrotnie, rodzeństwo cały czas kładzie mu kłody pod nogi, karmi wymyślonymi historyjkami o seryjnych mordercach… jak chłopak ma być normalny? 

Ponton

Deep Fake Neighbour Wars i paskudny żart twórców tej produkcji

Długo myślałem, jaki okrutny bądź najgorszy żart użyty w popkulturze wybrać i padło na…można powiedzieć dosyć niekonwencjonalnie. Decyzja wpisuje się jednak w temat, bowiem przemawiająca za nią całość to niezły dopwcipasek scenarzystów, reżyserów i każdej osoby, która wpadła na taki wielce sztuczny pomysł. Przyznaję – nie widziałem żadnego odcinka, ale sama koncepcja amerykańskiej produkcji Deep Fake Neighbour Wars brzmi jak jeden wielki primaaprilisowy żart. Otóż fabuła jest w zasadzie nieistotna. Ważniejsze jest to, że żaden z aktorów występujących w produkcji tak naprawdę w niej… nie wystąpił. Zaznaczam ten fakt jeszcze raz – żaden, ale to totalnie żaden! Całość jest wykonana w technologii deep fake. Każda twarz to efekt komputerowy, ale, ale…jaką tam mamy „obsadę”! Na ekranie zobaczymy facjaty takich gwiazd jak Idris Elba, Tom Holland, Matthew McConaughey, Greta Thunberg, Ariana Grande, Conor McGregora, Kevin Hart, Rihanna, Kim Kardashian, Phoebe Waller-Bridge, Mark Wahlberg, Beyonce, Billie Eilish, Mark Zuckerberg, Olivia Colman, Tom Hiddleston, Andy Murray, Gal Gadot i Chris Rock.

Ja się pytam – co tu się wydarzyło? I dlaczego Idris Elba biegnący z kijem od szczoty, o którym zapomina, kiedy przebiega przez drzwi i ląduje na ziemi… mnie bawi? Wygląda na to, że obudziło to moją czarną duszę słabego żartu na poziomie 5-letniego Pontonka, którego śmieszy do rozpuku widok Twojego starego klaszczącego u Rubika. Tak – zdaje się, że humor w tej produkcji nie jest najwyższych lotów, a sam fakt jej istnienia to ciekawy eksperyment, ale też wielce żenujący i wpadający w wątpliwości prawne i etyczne.

yaiez

Brzemienne w skutkach igraszki Laufeysona

Loki to nordycki bóg (ściślej mówiąc lodowy gigant) oszustw, ognia i psot. Loki w kinowym Marvelu zaś jest bogiem diabelskiego uroku, krytycznie udanych rzutów kością na charyzmę i apologetyzmu względem (przynajmniej!) zbrodni wojennych. Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że gość powoduje bezpośrednio śmierć ponad 70 niewinnych nowojorczyków poprzez zrzucenie na ich głowy inwazji kosmicznych brzydali, potem jeszcze poprawia tę liczbę, dodając 80 ofiar rozdupczenia Helicarriera, a w efekcie dostaje swój własny serial? What the fuck? Ja wiem, że Avengersi też swoje za uszami mają i rozumiem naszą ludzką fascynację „tymi złymi”. Wiem, wiem i zgadzam się, Hiddleston jest wspaniały i to też ma znaczenie. Mam jednak leciutkie wrażenie, choć może wykażę przy tym słabe poczucie humoru, że masowe mordy w kategorii psot lądują na ekstremalnym miejscu spektrum przesady. Naprawdę żadne historie o odkupieniu i śmieszne przekomarzanki z Hulkiem tego nie zmienią, nawet jeśli ten ostatni całkiem zasłużenie zrobi z nas ragdollową szmatę.

Kosmici, przesada i ludzka łatwowierność

Przenieśmy się na chwilę do popkulturowego żartu, którego reperkusje odcisnęły znamię na rzeczywistości. Radiowa wersja Wojny światów Orsona Wellesa to chyba najlepszy i najbardziej znany przykład takiej draki. Mówi się, że puszczone w 1938 roku słuchowisko było powodem masowej paniki, kilkanaście milionów ludzi narobiło w pantalony z lęku przed atakiem kosmitów, a milion spierdzielił z domów, jeśli wierzyć pogłoskom.

Czy warto im wierzyć? Niekoniecznie, cała drama jest bowiem ostatecznie mocno przesadzona, stała się samonapędzającą legendą fascynującej blagi , która na plotkarskim stoku tylko nabierała wagi, tocząc się w dół. Mocne przeszacowanie wydarzenia i sensacjonalne reportaże mu poświęcone nie zmieniają jednak faktów – tysiące przerażonych ludzi uwierzyło, że dni Ziemi są policzone. Nie do pomyślenia w dzisiejszych czasach, chciałoby się rzec, ale czy na pewno?

Carrie i zemsta za eskalującą toksyczność

Absolutnie odcinam się od określania prześladowań mianem „żartów”, bo to obrzydliwa bagatelizacja, ale tym właśnie zwykle one są dla winowajców. Niechaj zresztą ten wpis będzie moim wyrazem buntu przeciw wesołej narracji pierwszokwietniowej, bo zabawnych psikusów dostajemy w ten dzień zwykle jak na lekarstwo. Dlatego całkowicie poważnie umieszczam bullying z powieści Stephena Kinga jako przykład zdecydowanie najgorszego żartu w popkulturze i nawet czynię z niego reprezentanta całego zjawiska, bo ten motyw jest w fikcji zdecydowanie zbyt popularny i często traktowany po macoszemu. To zjawisko wielce skomplikowane psychologicznie i społecznie, wiele jego aspektów ucieka od czarno-białej definitywności moralnej i tak powinniśmy zawsze to ukazywać. Najgorsze jest to, że pomimo częstego u Kinga wypaczania ludzkich zachowań, akurat prześladowania dotykające tytułową bohaterkę jego dzieła są absolutnie realne i dużo straszniejsze od egzekwowanej przez nią później vendetty.

Miało być śmiesznie? Przepraszam, zapomniałem.

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Sebastian "Kerberos" Luc-Lepianka
Sebastian "Kerberos" Luc-Lepianka
Pod obliczami maski trifaccia kryje się student dziennikarstwa, dumny koci tata, a także pasjonat mitologii greckiej oraz wielu aspektów popkultury. Jak Cerber strzegę swojej kolekcji gier, książek, komiksów, figurek Transformersów i Power Rangers. Kiedy tylko jest szansa, oddaję się urban exploringowi z ekipą Pniak, po drodze próbując głaskać uliczne sierściuchy. Najczęściej gram z padem lub kostkami w garści. Piszę, słuchając muzyki ze starą duszą, a kawałek serca bije w Wenecji.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki