SIEĆ NERDHEIM:

Star(sz)y człowiek też może – recenzja serialu Nowe triki

nowe triki

Czasem zastanawiam się co decyduje o tym, że zaczynam interesować się konkretnym serialem – oczywiście poza najczęstszymi przypadkami, kiedy gra tam jakiś lubiany przeze mnie aktor. Zazwyczaj trudno jest mnie wkręcić w śledzenie jakiegoś odcinkowca. Nie działają na mnie ani znane nazwiska, ani popularność, ani argument „gorącej” nowości z HBO czy innego Netflixa. A mimo to raz na jakiś czas znikąd pojawia się tytuł, który potrafi skraść moje serce. Tak właśnie było z Nowymi trikami – serialem liczącym sobie już kilka ładnych lat i emitowanym u nas po cichutku gdzieś na zapomnianych polskich kanałach BBC.

Sandra Pullman może i nie ma życia osobistego, ale przynajmniej to zawodowe układa się jej całkiem nieźle. Do czasu. Wystarczy drobny, ale mocno rozdmuchany przez media incydent w trakcie akcji, aby przeniesiono ją z Metropolitalnej Służby Policyjnej do dopiero formującego się Wydziału Śledztw Nierozwiązanych (UCOS). Reszta zespołu to emerytowani policjanci. Jest ich trzech. Jack, niegdysiejszy przełożony Sandry, pogrążony w żałobie po tragicznej śmierci ukochanej żony. Obdarzony niebywałą pamięcią Brian, który wpadł z deszczu pod rynnę: od czasu wyjścia z alkoholizmu boryka się z problemami natury psychicznej. I – last but not least – Gerry, miłośnik dobrych trunków, pięknych kobiet oraz hazardu, facet po trzech rozwodach i ojciec gromadki dorosłych córek. Takie skrótowe charakterystyki sugerowałyby dość typową dla gatunku bandę straumatyzowanych zgorzknialców, ale w rzeczywistości zostają nam w tym momencie przedstawieni chyba najsympatyczniejsi policyjni ekscentrycy w historii seriali kryminalnych.

Produkcji opartych na powracaniu do starych, nierozwiązanych spraw w ostatnich latach nie brakuje. Nowe triki wyróżnia na ich tle właśnie opisana powyżej czwórka głównych bohaterów. Pomimo borykania się z poważnymi problemami, tak w pracy, jak i w życiu osobistym, nie są oni charakteryzowani przez ich ponury pryzmat. Mają swoje całkiem pocieszne nawyki, dziwactwa i zainteresowania. Na przykład, zazwyczaj spokojny Jack jest zapalonym golfistą. Czasem gra nawet w biurze UCOS. Jest też bardzo miły, ale lepiej nie próbować go okłamywać, bo będzie bolało. Gerry chętnie gotuje dla rodziny i przyjaciół dania na poziomie świetnego szefa kuchni. Poza tym zapomniał, że lata siedemdziesiąte skończyły się już jakiś czas temu i nadal nosi jaskrawo kolorowe krawaty w desenie, świadczące o… nieco wątpliwym guście. Z kolei Brian ma fantastyczną, fotograficzną wręcz pamięć nawet do najmniejszych detali i angażuje się całkowicie w każdą nową rzecz, która zafascynuje go przy okazji śledztwa – głównie po to, żeby równie szybko się nią znudzić. Ponadto są tu różne inne niuanse i niuansiki, które czynią bohaterów nie tylko wiarygodnymi, ale przede wszystkim dającymi się polubić. Zapewne również dlatego relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami są na tyle złożone, że szczegółowe opisanie ich wymagałoby tekstu o objętości nie recenzji, a pracy naukowej. A najlepsze jest to, że charakterystyki naszych protagonistów pozostają spójne na przestrzeni naprawdę wielu odcinków.

nowe triki

It’s alright, it’s okay, it doesn’t really matter if you’re old and grey.

Praca scenarzystów to jedno źródło tak udanego przedstawienia postaci, ale nie jedyne. Równie wielka, jeśli nawet nie odrobinę większa, jest w tym zasługa obsady. Amanda Redman (Sandra), Alun Armstrong (Brian), James Bolam (Jack) i Dennis Waterman (Gerry) to aktorzy o solidnym dorobku zawodowym – często powiązanym z udziałem w produkcjach uznawanych przez Brytyjczyków za kultowe. Procentuje nie tylko doświadczenie, dzięki któremu bez problemu dają życie wielowymiarowym, ale wciąż tylko stworzonym na papierze, bohaterom. Nie bez wpływu na całość pozostały dwie rzeczy. Po pierwsze, tak zwana chemia pomiędzy aktorami. Główna obsada zgrała się ze sobą na tyle, że traktowali się niczym rodzinę, a odpowiedzialny za seriale BBC Ben Stephenson nazwał ich swego czasu dream teamem. Zapewne swoje zrobił też fakt, że cała czwórka znała się już wcześniej. Niekiedy wręcz bardzo dobrze – Redman z Watermanem swego czasu byli parą… Druga sprawa to coś, co można zauważyć dopiero po nieco głębszym wejściu w temat.

Gdy zapoznałam się z biografiami i dorobkiem członków obsady, szybko zaczęłam dostrzegać dużo podobieństw pomiędzy aktorami a ich postaciami. Nie chodzi nawet o to, że Gerry jest w całości hołdem oddanym bohaterowi, którego Waterman zagrał w serialu The Sweeney (i któremu zawdzięcza początek swojej popularności w UK). Dużo zbieżności kryje się w mniej wyraźnych rzeczach. Ci bohaterowie, którzy cieszyli się, bądź nadal cieszą, stabilnym życiem rodzinnym, grani są dziwnym trafem przez aktorów o podobnej sytuacji. To samo tyczy się tych postaci, u których dzieje się zgoła odwrotnie. Takich zbiegów okoliczności jest o wiele więcej. Przypadek? Rozwiązaniem zagadki okazał się jeden z wywiadów z Armstrongiem, gdzie aktor przyznał, że główna obsada była skompletowana zanim jeszcze powstały pierwsze scenariusze. Nie da się ukryć – to jeden z najładniejszych przykładów pisania „pod kogoś”, na jakie się natknęłam.

Nie należy zapominać o dwóch nie mniej wyrazistych postaciach drugoplanowych, które również mają spory wkład w całokształt Trików. Grana przez Susan Jameson Esther – cierpliwa, acz niepozbawiona pazura żona Briana, czasem pomagająca mu w śledztwach – oraz kreowany przez Anthony’ego Calfa Robert Strickland – od serii 2. przełożony Sandry, który z czasem przechodzi piękną przemianę ze stereotypowego szefa z kijem w niewymownej części ciała w całkiem sympatycznego gościa, stojącego murem za swoją ekipą.

nowe triki

To nie okładka albumu muzycznego, to tylko UCOS.

Przy tak barwnym zespole śledczych intrygi kryminalne mogłyby spokojnie zejść na dalszy plan. Ale mimo to twórcy nie idą w tej kwestii na łatwiznę. Przez dwanaście serii UCOS bada różnorakie niewyjaśnione sprawy. Morderstwa, zaginięcia, porwania, podpalenia, wypadki, dziwne samobójstwa, znęcanie się nad zwierzętami… Do wyboru, do koloru. Im dalej w las, tym częściej zdarzają się odcinki nieco słabsze fabularnie, ale generalnie śledztwa są frapujące i zazwyczaj niebanalne. Kilka przykładów z brzegu… Mężczyzna, który twierdzi, że widział na placu zabaw swoją zmarłą półtora roku wcześniej żonę. Radiowy didżej ginący w pożarze w trakcie audycji na żywo. Córka magnata zbrojeniowego, porwana z balu debiutantek. Aktor, który w trakcie przedstawienia zostaje zastrzelony rzekomo fałszywym rewolwerem. Fragmenty nieukończonego filmu, które wypływają w Sieci, lata po morderstwie producenta i zniknięciu głównej aktorki. Ekipa UCOS obcuje ze środowiskami archeologów, fascynatów teorii spiskowych, handlarzy antykami, poetów, czy różnorakich imigrantów. Jedno jest pewne – nie można się przy kolejnych odcinkach nudzić.

Oryginalność Trików również humorem stoi. Do tego stopnia, że dla kogoś, kto oglądanie zaczął na przykład od dalszych serii (tak, jak emituje serial w Polsce BBC HD), pierwsze odcinki mogą się wydać wręcz autoparodią. Ale właśnie o tym, że Triki utrzymały się na antenie ponad dekadę, zadecydowało takie podejście – że produkcja nie brała siebie do końca serio. Głównym źródłem dowcipu słownego i sytuacyjnego jest niedopasowanie emerytowanych gliniarzy do współczesnej, nie tylko policyjnej, rzeczywistości. Swoje robi też mniejsza lub większa doza ekscentryzmu u każdego z nich. Jakby nie patrzeć, mają w sobie coś ze zgryźliwych tetryków. W dodatku takich połączonych z królami sarkazmu i Wujkami Mistrzami Ciętej Riposty. A że Sandra w dziedzinie słownych uszczypliwości wcale nie ustępuje swoim „chłopcom”… Aż żal byłoby cokolwiek z tego uronić. Dlatego specjalne wyróżnienie należy się tutaj głównemu tłumaczowi polskiej wersji językowej. O ile polonizacja serii 5. w wykonaniu Ewy Śmietanki jest jedynie poprawna, o tyle przekazanie dalszych odcinków Krzysztofowi Pieszakowi było strzałem w dziesiątkę. Wnioskując po jego translacji do innego lekko humorystycznego serialu kryminalnego BBC – konkretnie do Koronera – ten pan w takich klimatach czuje się jak ryba w wodzie. Wprawdzie polska wersja nie obywa się bez wpadek (albowiem Pieszak ma dziwną tendencję do tłumaczenia nazw własnych tylko po to, żeby czasem jeszcze w tym samym odcinku o tym zapomnieć), ale biorąc pod uwagę, z jakim niespotykanym w naszej telewizji wdziękiem i wyczuciem przekładał wszelakie żarty, można mu to wybaczyć.

Dodatkowo, w Trikach urzeka dbałość o wszelkie detale, dzięki którym rzeczywistość przedstawiona w serialu zyskuje na wiarygodności. Nie mamy tutaj typowej dla wielu seriali sytuacji, w której różne drobiazgi pojawiają się tylko na jeden do kilku odcinków z powodu doraźnego znaczenia dla fabuły, by potem rozpłynąć się w niebycie. To jedna z tych produkcji, które należy oglądać ze szczególną uwagą, bo w tle kryje się prawdziwa różnorodność wszelkich smaczków. Z drugiej strony twórcy – jak każdy człowiek – nie są doskonali i czasem zdarzają im się potknięcia, które przy dopracowanych detalach są jeszcze bardziej widoczne. Gerry raz panicznie bojący się wchodzić do lasu na skutek traumy z dzieciństwa, a raz chodzący po takowym bez problemu; Brian mówiący we wczesnych odcinkach o swoim wnuku oraz aucie, choć potem się okazywało, że żadnego z nich nie posiadał; będąca ważnym świadkiem kobieta, o której w trakcie procesu wszyscy magicznie zapominają. Niby niewiele jest tych poważnych wpadek w stosunku do całości, niby nie psują one zabawy, ale rzucają się w oczy.

nowe triki

Choć najchętniej wyrażałabym się o tym serialu w samych superlatywach, to nie obejdzie się bez łyżki dziegciu. Trudno jest ukryć, że pod koniec swojego telewizyjnego żywota Triki w jakiś sposób padły ofiarą własnego sukcesu. Ostatnie dwie serie są jak wzięte z zupełnie innej produkcji. Wykrusza się obsada – dochodzi do absurdalnej sytuacji, gdzie w finałowych odcinkach nie ma już nikogo z oryginalnej ekipy. I w nowym składzie tylko wcielający się w postać sympatycznego Szkota Steve’a Denis Lawson broni się aktorsko. Humor, dystans, dbałość o detale, nietypowi bohaterowie oraz inne wyróżniki znikają na rzecz historii w założeniu głębszych i poważniejszych. W praktyce fabuły okazują się raczej typowe dla każdego innego serialu kryminalnego, na jaki można trafić w telewizji. Brytyjska publiczność chyba też to zauważyła. Wysoka do tej pory oglądalność poleciała w dół o ponad połowę, w efekcie czego Triki zakończyły się w 2015 roku wraz z finałem 12. serii. Smutny koniec dla tytułu, który przecież nade wszystko był ceniony za oryginalność i dowcip.

Nowe triki mają wszystko, czego oczekiwałoby się od serialu niemal idealnego. Wciągającą fabułę, bohaterów oraz obsadę do pokochania, dopracowany do najmniejszych szczegółów świat przedstawiony. Przynajmniej do krytycznego momentu w ostatnich seriach. A mimo to, produkcja ta wydaje się niekochanym dzieckiem BBC. Ignorowanym, pomimo świetnej oglądalności w brytyjskiej telewizji, słabo promowanym, stojącym w cieniu lansowanych do bólu „hitów”. Myślę, że to wyjątkowo niesprawiedliwe. Tym bardziej, że jeśli chodzi o poziom wykonania, przygody zespołu UCOS biją na głowę niejeden szlagier British Broadcasting Corporation. Cytując pewną recenzję z portalu IMDb: „Te stare psy mają w zanadrzu wiele nowych trików, dzięki którym widz będzie chętnie prosił o więcej”.

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: New Tricks (Nowe triki)
Produkcja: Wall To Wall i Headstrong Pictures dla BBC (w Polsce emitowane przez BBC Entertainment i BBC HD)
Typ: Serial
Gatunek: Kryminał, komedia
Data premiery: 27.03.2003
Liczba odcinków: 107 (12 serii)
Twórcy: Nigel McCrery, Roy Mitchell
Obsada: Alun Armstrong, James Bolam, Amanda Redman, Dennis Waterman, Denis Lawson, Anthony Calf, Susan Jameson i inni.

Podsumowanie
8.5/10

Nasza ocena

Plusy:
+ świetnie zarysowani główni bohaterowie…
+ … w połączeniu z równie świetnym aktorstwem
+ ciekawe, różnorodne intrygi kryminalne
+ doskonały humor
+ dbałość o szczegóły
+ polskie tłumaczenie

Minusy:
– przy takiej dokładności, wszelkie ewentualne błędy rażą znacznie bardziej
– drastyczna, niekorzystna zmiana koncepcji w finałowych seriach
– brak oryginalnej obsady w tychże

Sending
User Review
0 (0 votes)

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Dagmara „Daguchna” Niemiec
Dagmara „Daguchna” Niemiec
Absolwentka filologii polskiej na UWr, co tłumaczy, dlaczego z czystej przekory mówi bardzo potocznie i klnie jak szewc. Niedawno skończyła Akademię Filmu i Telewizji i została reżyserem. Miłośniczka filmu, animacji, dobrej książki, muzyki lat 80. i dubbingu. Niegdyś harda fanka polskiego kabaretu, co skończyło się stustronicową pracą magisterską. Bywalczyni teatrów ze stołecznym Narodowym na czele. Autorka bloga Ostatnia z zielonych.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki