SIEĆ NERDHEIM:

Tam, gdzie King mówi dobranoc. Recenzja serialu Castle Rock

KorektaLilavati

Przy każdej nadarzającej się okazji powtarzam wszystkim, że naprawdę nie warto planować wakacji w Maine. Nie chodzi o to, że brakuje tam ładnych widoków, dobrych restauracji czy innych atrakcji. Po prostu każdy, kto czytał powieści Stephena Kinga, wie, że wcześniej czy później coś będzie próbowało go zabić. Może to być wściekły pies, kosmici, wampiry, przerażające dzieci czy nawet królicza norka. Natomiast jeżeli nie jesteście fanami twórczości autora… cóż, wtedy zabiją was po prostu miejscowi.

Castle Rock położone jest w stanie Maine. Na pierwszy rzut oka wydaje się ciche i spokojne, jednak wcale takie nie jest. Próżno też szukać go na mapie. To fikcyjne miasteczko stworzone przez Kinga, które wielokrotnie pojawiało się w jego książkach i opowiadaniach. Chociaż serial o tym samym tytule nie adaptuje żadnego tekstu pisarza, to na każdym kroku można dostrzec piętno pozostawione przez Mistrza Grozy.

W dzieciństwie Henry Deaver przez kilka mroźnych zimowych dni uznany był za zaginionego (wielu nawet postawiło już na nim krzyżyk). Jego odnalezienie osnute było wieloma niewiadomymi. Podła społeczność, zamiast cieszyć się szczęśliwym zakończeniem i zorganizować niewielki festyn, obwiniała chłopca o śmierć ojca, który zmarł niemal w tym samym czasie. Dorosły Henry na swój sposób nadal zmaga się ze śmiercią. Jest prawnikiem broniącym ludzi oczekujących jedynie na ostatni spacer do pokoju z krzesłem i skórzanymi pasami. W tym starciu zazwyczaj jednak przegrywa (tak to już jest w Teksasie). Gdy mężczyzna ma już zawiesić rękawice na kołku, otrzymuje anonimowy telefon z więzienia w Castle Rock. W podziemiach placówki znaleziono dzieciaka (Bill Skarsgård) przetrzymywanego tam przez poprzedniego naczelnika. Medialna afera wisi w powietrzu, a dla wielu najwygodniejszym rozwiązaniem wydaje się ciche sprzątniecie problemu. Henry postanawia powrócić w rodzinne strony, by zmierzyć się z demonami przeszłości, naprawić relacje z matką i ocalić chłopca. I to wszystko tylko dlatego, że złamany i psychicznie poturbowany dzieciak wypowiedział jedynie trzy słowa… Henry Matthew Deaver.

Małe i niepozorne miasteczka, w których wszyscy się świetnie znają, a przyjezdni odnajdują ciszę i spokój, potrafią być naprawdę podłe. Pod cienkim płaszczykiem normalności i niemal rodzinnej atmosfery kryją ropiejącą zgniliznę zepsucia. Pod maską pozorów ukryte jest paskudne oblicze, nagryzione przez robactwo zdrad, intryg, mrocznych sekretów, a nawet krwi i flaków rozmazanych w niejednym salonie. Castle Rock wydaje się tak podobne pod tym względem do Broadchurch, Winden, Hemlock Grove czy nawet Hawkins, jednak coś je wyróżnia. Samo Castle Rock jest równie ważnym bohaterem, co jego mieszkańcy. Ludzie żyją tutaj w przeświadczeniu, że znaleźli się w przedsionku piekła, że ciąży nad nimi klątwa, a w trzewiach miasta zalęgło się zło. Wszystkim tragediom, zbrodniom i grzechom winne jest miasto żywiące się radością, duszami i człowieczeństwem.

Trudno nie odnieść wrażenia, że tym „złym” – chorobą toczącą duszę miasteczka – jest sam Stephen King. Serial to bowiem w dużej mierze hołd dla twórczości pisarza. Castle Rock wyciągnięto z kart jego powieści, lecz nie pozbawiono ciężaru dotychczasowych doświadczeń. Produkcja przenosi nas wprost do rzeczywistości tworzonej przez Kinga na przestrzeni całej kariery. Nieustannie mamy do czynienia z nawiązaniami do dotychczasowego dorobku autora. Nie są to jedynie „mrugnięcia okiem” do czujnego widza, ale częścią świata, z której istnienia mieszkańcy zdają sobie sprawę. Wiedzą o Cujo, o dusicielu z Martwej Strefy, niedaleko na mapie leży Darry znane z To i Heaven, gdzie toczyła się akcja Stukostrachów. Świadomość tych wszystkich wydarzeń oraz ich ciężar wprowadza zarazem niesamowitą i niepokojącą atmosferę. Nad miasteczkiem unosi się woń beznadziei i smutku, a na każdej twarzy maluje apatia i otępienie.

Historia Henry’ego jest trudna i nieprzyjemna nie tylko dla samego bohatera, ale również dla widza. Castle Rock to mieszanka psychologicznego horroru i thrillera, osnuta mrocznymi sekretami i malowana przygaszonymi barwami, w której zdecydowanie większy nacisk położony jest nie na grozę, ale sekrety bohaterów. Z każdym odcinkiem fabuła serialu dostarcza nam coraz więcej pytań i prawie żadnych odpowiedzi. Pojawiają się kolejne wątki, elementy i sytuacje, które ciężko w jakikolwiek sposób wyjaśnić i nieustannie odczuwalny jest brak szerszej perspektywy. Odpowiedzi zostają starannie ukryte do samego końca, a niektóre z nich nawet wtedy pozostaną tajemnicą.

Momentami może to nawet nużyć, niewiele bowiem otrzymujemy wskazówek, natomiast samo zakończenie, chociaż zaskakujące, niesie ze sobą ogromny niedosyt. Historia toczy się powoli, niewiele odsłaniając przed widzami. Dodatkowo funkcja głównego bohatera jest mocno rozmyta, a sam Henry Deaver (André Holland) nie jest postacią wzbudzającą szczególną sympatię (czy jakiekolwiek inne, nawet negatywne, uczucia). Serial skupia się na zaprezentowaniu zgubnego „wpływu miasta” na życie poszczególnych postaci. Pod tym względem zdecydowanie ponad poziom wybijają się odcinki skupiające na dwójce bohaterów i zamykające widza w ich indywidualnej perspektywie. Wzruszający The Queen pozwala zobaczyć nam świat oczami chorej na Alzhaimera Ruth (Sissy Spacek), a Henry Deaver odkrywa losy dzieciaka znalezionego w Shawshank. W międzyczasie natrafiamy również na charakterystyczną dla Kinga scenkę rodzajową prezentującą działanie złych fluidów miasta. Tylko czy na pewno wszystkiemu winne jest miejsce?

Castle Rock to świetny, klimatyczny i konsekwentnie poprowadzony serial. Zazdrośnie strzeże przed widzem tajemnic, pozostawiając wiele rzeczy bez odpowiedzi. Jest zupełnie jak tytułowe miasteczko. Wchodzimy do niego i na pierwszy rzut oka widzimy, że coś tu jest nie tak. Szukamy odpowiedzi, łączymy wątki, grzebiemy w przeszłości, gubimy tropy i odnajdujemy nowe. Dajemy się wodzić za nos, jednak nigdy nie uda nam się odkryć wszystkiego. Niektóre rzeczy zakopane są bowiem bardzo głęboko i nikt nie chce ich tak naprawdę odkopać, bojąc się tego, co okaże się prawdą.

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Castle Rock
Produkcja: Bad Robot, Warner Bros
Reżyseria: Sam Shaw, Dustin Thomason, Mark Lafferty, Vinnie Wilhelm, Scott Brown
Występują: André Holland, Melanie Lynskey, Bill Skarsgård, Sissy Spacek i inni
Typ: Serial
Gatunek: Thriller, Horror Psychologiczny
Data premiery: 25.07.2018

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Wojciech Bryk
Wojciech Bryk
Student dziennikarstwa, który ma w sobie Zagubionego Chłopca. Uwielbia intertekstualność, easter eggi, zabawy skojarzeniami, popkulturowymi tropami oraz wszelkie dwuznaczności. W wolnych chwilach rozmyśla, co stało się z baśniowymi postaciami, oraz regularnie dokarmia rosnącego w nim geeka. Z radością wsiąka w fantastykę każdego rodzaju. Nieustannie pragnie odkrywać nowe rzeczy i dzielić się znaleziskami z innymi... a jeżeli przy tym wywoła u kogoś uśmiech, będzie całkiem spełniony. Stara się dorosnąć do prowadzenia własnego bloga. O horrorach pisze na portalu Mortal, a o popkulturze dla #kulturalnie.
<p><strong>Plusy:</strong><br/> + mnóstwo nawiązań do twórczości Stephena Kinga<br/> + duszna atmosfera i przygaszone kolory<br/> + sporo paranormalnych wątków</p> <p><strong>Minusy:</strong><br/> - nijaki główny bohater</br> - nadmiar tajemniczości może być nużący</p>Tam, gdzie King mówi dobranoc. Recenzja serialu Castle Rock
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki