Cinkciarz to polska adaptacja wydanej w 1999 roku gry Money! i trzeci produkt serii wydawniczej Pan tu nie stał!. Stylizowane na czasy PRL opakowanie może sprawiać wrażenie, że jest to słabej jakości produkt skierowany do bywalców marketów. Jeśli ktoś nie jest miłośnikiem czasów słusznie minionych, to raczej w pierwszej kolejności sięgnie po inne, bardziej kolorowe tytuły, nawet w ramach tego samego wydawnictwa, czyli Egmontu.
Powiem szczerze, że byłem raczej niechętnie nastawiony do tego tytułu, zanim nie spojrzałem na nazwisko autora. No i szok, w rogu małym druczkiem czytamy Reiner Knizia. Jest to jeden z najbardziej znanych twórców gier na świecie, ojciec takich hitów jak Eufrat i Tygrys, Samurai, Battle Line, Blue Moon, Amun-Re, Zaginione Miasta i wielu innych.
Teraz już z dużo większym entuzjazmem zabrałem się za rozpakowywanie Cinkciarza i tu kolejne zaskoczenie. W solidnym pudełku z grubego kartonu, znajdujemy małą instrukcję oraz 80 bardzo wysokiej trwałości plastikowych kart. Jest to idealne rozwiązanie dla tego typu małych i tanich gier, ponieważ karty plastikowe nie wymagają koszulek ochronnych i mogą służyć całymi latami. Ja osobiście jestem wielkim fanem tego typu rozwiązań, zwłaszcza że jest to gra idealna do piwa, czy herbatki i zawsze istnieje ryzyko zachlapania.
Rozgrywka w Cinkciarzu zajmuje około 40 minut i może w niej brać udział od 3 do 5 graczy. Uczestnicy zabawy wcielają się w rolę osoby prowadzącej nielegalny handel walutami i starającej się dorobić małej fortuny. Taki przenośny kantor ukryty w kurtce. Wygląda to w ten sposób, że na stole wyłożone zostają dwa zestawy walut oraz monet, które hipotetyczne osoby chcą wymienić, a gracze w ciemno licytują się o pierwszeństwo wymiany. Zaczyna ten, który zaoferował największą sumę walut i monet. Cały urok polega na tym, że danemu graczowi bardziej opłaca się zbierać określone karty, ze względu na uzyskiwane na koniec gry bonusy. Przykładowo, zestaw trzech identycznych monet jest wart dodatkowe 100 punktów na koniec gry. Bardziej też opłaci się mieć dużo kart w jednej walucie niż w kilku.
Wszystko to sprawia, że w tej z pozoru prostej grze licytacyjnej jest naprawdę dużo główkowania i kombinowania. Jeśli znacie i lubicie For Sale (polski tytuł: Na sprzedaż) to na pewno Cinkciarz też wam się spodoba. Ja bym postawił miedzy tymi tytułami znak równości z lekkim wskazaniem na For Sale, ze względu na lepszą oprawę graficzną. Obie gry zaliczyłbym do kategorii familijno-imprezowej, gdzie zasady są na tyle proste, że można zagrać nawet ze starszymi dziećmi, a jednocześnie dają duże pole do taktycznego kombinowania, przez co gra się nie nudzi.
Jeśli miałbym wymienić jedną główną zaletę Cinkciarza, to jest nią jednoczesna licytacja dokonywana przez graczy – czyli główną i najdłuższą część wszyscy wykonują jednocześnie, przez co gra jest dynamiczna i angażująca, generalnie nie ma czasu na oglądanie swojego telefonu. Szczerze polecam ten tytuł jako krótki „przerywnik” lub grę familijną. Cinkciarz pozytywnie mnie zaskoczył i zostaje w mojej kolekcji.
Średni czas gry – 40 min
Liczba graczy – 3-5
NASZA OCENA
Podsumowanie
Plusy:
+ bardzo proste zasady
+ szyba rozgrywka
+ gra dla wszystkich
+ niska losowość
+ solidne wykonanie
+ małe rozmiary
+ niska cena
Minusy:
– płytka fabuła
– powtarzalność