SIEĆ NERDHEIM:

Przypakowana Alicja w krainie ekspozycji. Recenzja mangi Japan

Złego słowa o okładce nie powiem. Klimat.

Wiem, że może to nie pasuje do klimatu postapokaliptycznej mangi, ale czy kojarzycie (na pewno kojarzycie) ten gif z Ryanem Reynoldsem z filmu Harold and Kumar Go To White Castle? Ten, na którym jeszcze wtedy niedoszły Deadpool mówi „But why?”. Niestety, niektóre dzieła sygnowane nazwiskami legendarnych twórców powodują tylko taką reakcję u czytelnika, a Japan w tę wątpliwie chwalebną kategorię się po części wpisuje.

Odpowiedzialny za scenariusz Yoshiki „Buronson” Okamura (Fist of the North Star, Sanctuary) najwyraźniej uważa, całkiem słusznie zresztą, że słabości ludzkiego rodzaju najłatwiej wyeksponować fabułą ciepnięta w objęcia sceptycznych wizji przyszłości, a członkowie Yakuzy to wzory cnót wszelakich. Zgodnie z jego najpopularniejszymi dziełami, Japan opowiada więc o skrajnie honorowym gangsterze napędzanym przez umiarkowanie zdrowy patriotyzm, miłość nieuwarunkowaną zupełnie niczym i (prawdopodobnie) końskie dawki sterydów i odżywek.

Po apokalipsie linie odzieżowe basic nie mają racji bytu.

Bandzior o gołębim sercu, który jakimś dziwnym trafem wygląda zupełnie jak Guts z Berserka, w pogoni za nieświadomie trzymającą to serce w garści reporterką pędzi do Hiszpanii. Wybranka ogarnia bowiem reportaż o tym, jak to inne nacje postrzegają Japończyków. Naturalnie, zamiast pytać o cokolwiek miejscowych, znajduje ona grupę japońskich, nastoletnich turystów, których jedyną rolą w historii jest właściwie służenie za krytyczne zwierciadło buty kraju kwitnącej wiśni. No, może poza niepokojąco młodą dziewczyną, ona jest tu po to, żeby brat protagonisty też miał jakiś love interest. Dziwnym zrządzeniem losu cała ekipa wtarabania się do pradawnej jaskini, a w niej równie pradawna baba przenosi ich w przyszłość wyrwaną żywcem z Mad Maxa. Tam przyjdzie im zmierzyć się z okrutną prawdą – ludzie to buce, a bez zasobów naturalnych potęga ekonomiczna każdego państwa stoi na bardzo kruchych fundamentach.

Przynajmniej problem braku piasku rozwiązany.

Niby spoko, ale ostatecznie rozwiązaniem większości problemów okazuje się skutecznie bicie po ryju. Nie przesadzam, ta manga z premedytacją pokazuje nam jezusolicego pacyfistę tylko po to, żeby podkreślić bezcelowość unikania rozlewu krwi. Buronson naprawdę wie, jak dobrze pisać historię, ale nie mam zielonego pojęcia, kto i dlaczego zmusił go do stworzenia tej historii i uciśnięcia jej w jednym tomie. To wielka parada szybkich ekspozycji i rzeczy, które dzieją się, bo wydarzyć się muszą. Nie mam pojęcia, czy rozwleczenie wątków uczyniłoby Japan mangą doskonałą, ale z pewnością przy większej objętości miałaby szansę być mangą przynajmniej bardzo dobrą. Teraz, poza wartką akcją i uciechą dla komplecistów postapokaliptycznych, tytuł nie oferuje praktycznie nic.

No dobra, może nie tak do końca nic. Kentarō Miura to geniusz tuszu i ołówka. Japan powstało prawie 30 lat temu, gość już wtedy wymiatał pod względem szczegółowości i dynamiki ujętych w rozpoznawalny, mroczny styl, a mimo to rozwija się wyraźnie do tej pory. Dlatego też czytanie Berserka, a właściwie oglądanie go, jest taką przyjemnością – widać, jak autor ewoluuje. Nie musimy jednak wybiegać w przyszłość (teraźniejszość?), bo i w skórzano-kolczastej estetyce dystopijnego futuryzmu Miura czuł się doskonale. Trudno nie zauważyć tendencyjności w rysowaniu twarzy (zwłaszcza kobiecych), ale cała reszta szaty graficznej to gęsty, ciemny i skrajnie intensywny w smaku miód.

Prawa pracownicze nie uległy zmianie.

Japan to dzieło mangaków tak docenianych, że głupio byłoby go nie mieć na półce. Jednocześnie to manga tak niepotrzebna, że lepiej jej nie czytać. Wystarczy obejrzeć sobie ilustracje, bo im akurat skompresowanie do granic możliwości i tak średnio ambitnej i pretekstowej fabuły w ogóle nie zaszkodziło. Obaj panowie podczas pracy przy tym tytule byli zajęci poważniejszymi projektami i to niestety poskutkowało całkowitym rozmyciem ich ogromnych talentów. Umiejętności twórców oczywiście, na całe szczęście, podnoszą tytuł do rangi naprawdę niezłego czytadła, ale gdzieś tam krył się potencjał na dużo, dużo więcej.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Japan
Wydawnictwo: Hanami
Autorzy: Kentarō Miura, Yoshiki Okamura
Typ: manga
Data premiery: 09.2009
Liczba stron: 244

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Rafał "yaiez" Piernikowski
Rafał "yaiez" Piernikowski
Piszę o głupotach od kiedy tylko nauczyłem się, jak wyglądają literki. Od fanowskiego systemu RPG w czasach podstawówki i opowiadań w ramach lore uniwersum Warcrafta przeszedłem do kulturowej grafomanii. Od lat prowadzę bloga muzycznego Nieregularnie Relacjonowana Temperatura Hałasu, tylko troszkę krócej działam w redakcji Nerdheim. Jako anglista z wykształcenia język traktuję swobodnie, dopóki spełnia swoją funkcję użytkową, co jest zręcznym usprawiedliwieniem mojego nieposzanowania podstawowych zasad. Zawodowo zajmuję się ubezpieczeniami na rynek USA. Prywatnie katuję skrzeczącą muzykę, tony komiksów (Ameryka, Japonia, Europa w tej kolejności), gry video, planszóweczki i składam modele japońskich robotów.
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + świetne ilustracje<br /> + całkiem gładko się czyta</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> – totalne ekspozycje<br /> – pretekstowość fabuły<br /> – narracyjny ścisk</p> Przypakowana Alicja w krainie ekspozycji. Recenzja mangi Japan
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki