SIEĆ NERDHEIM:

KIEDY BOHATEREM JEST ŚWIAT recenzja mangi Blame!, tom 1

BLAME1 cover

Blame!, opus magnum Tsutomu Niheiego, to manga inna niż wszystkie. Pewnie hasło to słyszeliście już nieraz w stosunku do najróżniejszych dzieł i podchodzicie do niego sceptycznie – wcale bym się Wam zresztą nie dziwił. Z tym, że Blame! rzeczywiście jest inny. Ta seria jest na wskroś dziwna, stawiająca więcej pytań niż udzielająca odpowiedzi, cały czas trzymająca czytelnika w niepewności i niewiedzy. Co więcej, wcale nie opowiadająca o głównym bohaterze i jego przygodach, a miejscu akcji, któremu daleko jest do zwyczajnych scenerii. Nawet tych doskonale znanych z niezliczonych dzieł science fiction.

Gdyby chcieć przybliżyć fabułę Blame’a!, opis nie byłby zbyt długi. Oto w świecie przyszłości niejaki Killy stara się znaleźć posiadacza genu terminalu sieciowego. Osobniki go posiadające prawdopodobnie wyginęły, ale póki jest szansa, że może ktoś taki jednak istnieje, bohater nie ustaje w swojej misji. Na drodze spotyka oczywiście wiele przeciwności losu i niebezpieczeństw, poznaje ludzi, głównie wrogo nastawionych i walczy, uzbrojony w swoją niepozorną, ale niezwykle potężną broń.

Blame1001

Co jest w tym wszystkim ciekawego, spytacie? Przede wszystkim świat, w którym toczy się akcja. Miejsce niezwykłe, bo będące czymś na wzór miasta. Gigantycznego, wydawałoby się nieskończonego miasta, a właściwie miast znajdujących się wewnątrz… Właśnie, wewnątrz czego? Kiedy ogląda się Blame!, trudno nie odnieść wrażenia, że bohaterowie zaludniający strony tej mangi znajdują się w jakiejś budowli, tak olbrzymiej, że nie widać ani jej „podłogi”, ani „sufitu” ani żadnej ze ścian. Killy i pozostałe postacie zawieszone są gdzieś pomiędzy. W plątaninie korytarzy, szybów, przejść, rur i swoistych budowli w budowlach. Przestrzenie są rozległe, a zarazem klaustrofobiczne. Pełne mroku i cieni – oraz krwi. Krwi przelewanej przez wrogo nastawione maszyny, z którymi ludzie niepamiętający nawet, że istniało kiedyś coś takiego jak Ziemia (i nie tylko ludzie), nie potrafią się porozumieć.

To właśnie ten świat, jakby na styku Matrixa i Cube’a, jest prawdziwym bohaterem Blame! i autor nawet nie próbuje udawać, że jest inaczej. Zamiast tego rozsmakowuje się we własnej wizji, prezentując nam ją w całej okazałości. Jest tu mnóstwo splashpage’ów, nie brak też rozkładówek z rozległymi plenerami. Bywa mrocznie, bywa też sterylnie jasno, na stronach panuje brud, bo brudne jest miejsce akcji, ale także i kreska Niheiego, a wszystko to przytłacza czytelnika niezwykłym klimatem, jakiego ze świecą szukać w większości podobnych dzieł.

 Blame1002

Oczywiście autor nie zapomina także o swoich postaciach i akcji. Blame’a! zaludnia cała masa najróżniejszych bohaterów, zarówno ludzkich, humanoidalnych jakby wyjętych z Avatara, i mechanicznych. A pomiędzy tym wszystkim są też stworzenia żywcem wzięte z horrorów. Co się zaś tyczy fabuły, trudno jest po pierwszym tomie powiedzieć coś więcej, niż napisałem powyżej. Czytelnicy zostają wrzuceni w sam środek akcji, nie rozumieją ani świata, ani bohaterów, ale i oni niezbyt rozumieją sytuacji, w jakiej się znaleźli. Wraz z nimi odkrywamy cuda tego miejsca i jego brud, szukamy odpowiedzi na pytania, ale czy je dostaniemy? Wszystko to jest wieloznaczne, skłaniające do myślenia i zachęcające do wyciągania własnych wniosków. Nieoczywiste i niebanalne. Ale dla miłośników szybkiej, krwawej akcji także nie zabrakło wrażeń. Tempo jest tu zawrotne, zagrożenie atakuje ze wszystkich stron, raz po raz ktoś ginie w spektakularny i brutalny sposób, Killy ciągle musi walczyć z kolejnymi przeciwnikami, demolując spore połacie terenu – choć przy tak rozległym świecie trudno mówić, by jego zniszczenia choć trochę rzucały się w oczy. Wszystko to czyta się szybko i rewelacyjnie, a po lekturze pozostaje niedosyt. Dodajcie do tego rewelacyjne wydanie (duży jak na mangę format, dodatkowa obwoluta, zachowanie kolorowych stron, świetny papier i solidna grubość – ponad 400 stron), które przepięknie prezentuje się na półce i otrzymacie komiks, który powinien przeczytać każdy miłośnik mangi, ale i dobrego science fiction. Ja ze swej strony polecam bardzo, bardzo gorąco.

ZOBACZ W SKLEPACH

A wydawnictwu JPF dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

 Blame1 003

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Blame! (edycja specjalna)
Wydawnictwo: JPF
Autor: Tsutomu Nihei
Typ: komiks/manga
Data premiery: 2016
Liczba stron: 400

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Michał Lipka
Michał Lipkahttps://ksiazkarniablog.blogspot.com/
Rocznik 88. Próbuje swoich sił w pisaniu, w tworzeniu komiksów także. Przede wszystkim jednak czyta - dużo, namiętnie i bez chwili wytchnienia. A potem stara się wszystko to recenzować. Prowadzi także książkowego bloga https://ksiazkarniablog.blogspot.com
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + niesamowity klimat<br /> + poruszająca wizja świata przyszłości<br /> + intrygująca, niebanalna fabuła<br /> + genialna szata graficzna<br /> + doskonałe wydanie</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> - brak (chyba, że ktoś ma absolutną alergię na science fiction) </p>KIEDY BOHATEREM JEST ŚWIAT recenzja mangi Blame!, tom 1
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki