SIEĆ NERDHEIM:

Recenzja książki Żywe trupy. Prawdziwa historia zombie

Żywe trupy

W tym miesiącu swoją premierę miał siódmy już sezon serialu The Walking Dead stacji AMC. Perypetie grupy ocalałych, walczących o byt w postapokaliptycznym świecie wypełnionym zombie co tydzień przyciągają przed ekran miliony widzów. Jednak czy takie chodzące truchła to jedynie wymysł bujnej wyobraźni autora? A co ważniejsze: czy może nam grozić powstanie zmarłych z grobu, skutkujące końcem cywilizacji takiej, jaką znamy? Adam Węgłowski, twórca Prawdziwej historii zombie, stara się rzucić w swojej książce trochę światła na oba problemy i robi to w sposób dla mnie niecodzienny.

Dlaczego niecodzienny? Rozpoczynając lekturę spodziewałem się tekstu na temat występowania umarlaków w kinematografii, z krótkim wstępem dotyczącym wierzeń mieszkańców Haiti w życie po śmierci. I w pewnym sensie się nie pomyliłem. Autor jednak postanowił zamienić proporcje, zabierając nas na wypełnioną magią i zabobonami wycieczkę po terenie Karaibów. Dowiadujemy się o pochodzeniu słowa „zombie”, a także o tym, jak z Afryki trafiło do Indii Zachodnich wraz z niewolnikami sprowadzonymi do pracy na plantacjach. Nie odkrywając za wiele powiem, że ożywieńcy w swojej genezie reprezentują zupełnie inne zachowania niż krwiożercze, kanibalistyczne potwory, które możemy widzieć na kinowym i telewizyjnym ekranie. Dobrym przykładem jest fakt, że takie stwory tworzone były często jako… tania siła robocza. Pochwała należy się Węgłowskiemu za profesjonalne podejście do tematu.

14963634_1138762332838649_2107725838_o

Biorąc pod uwagę dość niecodzienne zagadnienie, jakim są żywe trupy – w trakcie pisania książki autor zabrał olbrzymią ilość materiałów. Dowodem na to jest zamieszczona na ostatnich stronach bibliografiaposiadająca, bagatela, parędziesiąt pozycji! Dodając do tego podróże na tereny Haiti otrzymujemy wywiad, którego nie spodziewałbym się w książce na temat chodzących zwłok. I to wciąż nie wszystko. W rozdziałach poświęconych obecności zombiaków z popkulturze Węgłowski bez problemu posiłkuje się wielorakimi przykładami, od White Zombie z 1932 roku, przez teledysk do piosenki Thriller Michaela Jacksona, aż po wspomniane na początku The Walking Dead. Niestraszne twórcy są również tzw. „produkcje klasy Z”, takie jak Zombie SS, filmopowiadający o powstałym z grobu oddziale nazistów, z którym musi się zmierzyć grupa studentów. Widać więc, że autor należycie odrobił zadane mu lekcje, zaś my otrzymaliśmy książkę pełniącą rolę nie tylko rozrywkową, ale też edukacyjną. Możemy przeczytać o wielu etapach w historiiXVII i XVIII wieku – z innej perspektywy niż w szkolnych podręcznikach.

Ciekawym uzupełnieniem tekstu są liczne, zawarte przez autora ilustracje. Zobaczyć możemy m.in.zjawiskowe kreacje uczestników tzw. „zombie walks”, czyli odbywających się w wielu miejscach na całym świecie marszów ludzi przebranych za żywe trupy. Poza tym, obecne są też zdjęcia haitańskich i polskich wykopalisk, gdzie wśród kości leżą przeróżne elementy, które w dawnych czasach miały chronić przed powstaniem właściciela resztek z grobu. Zgadza się, polskich, gdyż nasz naród nie jest gorszy – i my swoje zombiaki mamy. Bardziej są jednak popularne pod swojskim określeniem strzygonia lub strzygi. Nazwa ta powinna być już doskonale znana fanom przygód wiedźmina Geralta. Ilustracje pomagają często w zobrazowaniu siłą wyobraźni tego, co czytamy, choć ich częstotliwość występowania i rozmiar powodują, że tytuł jest znacznie krótszy niż się wydaje patrząc na książkę. Zwykle jest to wada, ponieważ mamy do czynienia z ciekawą lekturą i po szybkim finiszu brakuje nam kolejnych ciekawostek podawanych przez autora.

14958154_1138762412838641_1103236204_o

Przez podsumowaniem warto poruszyć też problem, który przedstawiłem na początku, czyli prawdopodobieństwo wystąpienia apokalipsy zombie. Twórca pokazuje nam sposoby na wywołanie takiego zjawiska przez stworzenie wyjątkowo agresywnej, rozprowadzanej drogą kropelkową odmiany wścieklizny. Mimo że sam podkreśla nikłe prawdopodobieństwo takiego zdarzenia, warto podkreślić słowo „stworzenie”, akcentujące najsłabsze ogniwo każdego mechanizmu, czyli czynnik ludzki. Przecież najmniejsza nieuwaga w trakcie eksperymentów czy też celowe działanie militarne może w każdej chwili zamienić nas w armię pozbawionych świadomości truposzy. Póki co jest to wyłącznie gdybanie, trzeba jednak mieć je nieustannie na uwadze. Węgłowski kończy swoje dzieło moralizatorskim akcentem, prezentując nam żywe trupy jako ludzkość XXI wieku: ślepo podążające za celem, masowo przemieszczające się od punktu do punktu, milczące, pozbawione pragnień i własnego ja. Proponuje wyrwanie się z letargu i kierowanie sentencją „carpe diem”, by uniknąć śmierci za życia.

Żywe Trupy. Prawdziwa historia zombie to produkcja niecodzienna. Mimo dość abstrakcyjnego w naszym mniemaniu tematu autor sprezentował nam książkę, jakby nie patrzeć, historyczną, mocno opartą na faktach. Udowadnia nam, że zombie istnieją, choć nie w takiej formie jak sobie wyobrażamy. Porządna bibliografia i doświadczenia dają dodatkowe atuty edukacyjne. Te wszystkie elementy plus duża ilość ilustracji dopełniają obrazu ciekawej publikacji dla fanów truposzy i wszystkich filmów oraz seriali o zombie.

Za podesłanie egzemplarza książki do recenzji dziękujemy wydawnictwu ZNAK.

NASZA OCENA
8.5/10

Podsumowanie

Plusy:
+ Autor stworzył opis genezy zombie bogaty w szczegóły
+ Występują liczne nawiązania do popkultury, wierzeń i legend
+ Ilustracje dopełniają całości książki

Minusy:
– Mnogość i rozmiar zdjęć zmniejszają objętość i tak niedługiego tekstu

Sending
User Review
0 (0 votes)

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
1 Komentarz
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
ZDALNA
ZDALNA
7 lat temu

Świetna książka dla miłośników adrenaliny! Polecam !

Snah
Snah
W skrócie na mój temat: zmęczony student, zawzięty rzeźbiarz tekstów, entuzjasta dobrej książki, oddany gracz. Urodziłem się w 1995 roku i jestem rówieśnikiem takich filmów jak Desperado i Batman Forever. Wolny czas spędzam przy dobrym kryminale lub innej wciągającej produkcji. Swoją karierę recenzencką prowadzę nieprzerwanie od 2013 roku tworząc mniej lub bardziej udane oceny wszelkiej maści tytułów. Do ekipy NTG trafiłem przypadkiem i zostałem na dłużej. W chwili, gdy to czytasz jestem dumnym redaktorem bloga i troskliwym członkiem ekipy.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki