SIEĆ NERDHEIM:

Jak napisać książkę, która ma być kontrowersyjna. Recenzja książki Wnyki

Wnyki Michała Śmielaka to historia o dziwnej wiosce ukrytej przed ludzkim wzrokiem
Wnyki Michała Śmielaka to historia o dziwnej wiosce ukrytej przed ludzkim wzrokiem

Współczesny świat goni za kontrowersją. Im bardziej dyskusyjny temat, tym lepiej. Nieważne jak, ważne, żeby się mówiło – to hasło przyświeca już nie tylko celebrytom w social mediach, ale niemal każdemu, kto bierze do ręki smartfona. I taką też kontrowersją miała chyba być nowa książka Michała Śmielaka pod tytułem Wnyki.

Tytułowe Wnyki to mała miejscowość niedaleko Jeleniej Góry, ukryta przed ludzkim wzrokiem. Na przymusowy urlop załatwiony przez wuja-biskupa trafia tam Kosma Ejcherst, dawny uczeń seminarium, a obecnie policjant. Na prośbę wysoko postawionego w kościelnej hierarchii członka rodziny ma zbadać tajemnicze zniknięcia księży, którzy zostają wysłani do parafii we Wnykach. Pobyt w tym miejscu to dla nich czas na zastanowienie się nad ich wcześniejszym zachowaniem. Gdy policjant przyjeżdża do wioski i zaczyna badać tę sprawę, napotyka zmowę milczenia – wszyscy twierdzą, że Piotr Dębicki, ostatni zesłany tu na urlop ksiądz, po prostu spakował się i w nocy wyjechał, mając serdecznie dość pobytu na tej parafii. Na dodatek każdy raczy Kosmę legendą o Jezusie, który schodzi z krzyża w lokalnym kościółku, i sam wymierza karę grzesznikom przebywającym we Wnykach. Nie wierzący w takie brednie Ejcherst rozpoczyna swoje prywatne śledztwo, które doprowadzi go do naprawdę zaskakujących wyników będących tylko czubkiem góry lodowej…

Co takiego kontrowersyjnego jest w tej książce? Ano, tematyka. Michał Śmielak zabiera się za naprawdę chwytliwy obecnie temat, jakim są problemy i nadużycia w Kościele katolickim. Pedofilia, gwałty, seksualne wybryki księży – mamy tutaj to wszystko i jeszcze więcej. Nie da się ukryć, że to nośny motyw, ale z drugiej strony łatwo też przy nim przesadzić. Odniosłam w trakcie lektury wrażenie, że autor za wszelką cenę chciał postawić Kościół w jak najgorszym świetle i przedstawić go w jak najczarniejszych barwach. Oczywiście, wszyscy zdajemy sobie sprawę z procederu przenoszenia księży z parafii na parafię, z ukrywania ich występków, ale tutaj była taka kumulacja tego typu przypadków, że nie bardzo się chciało w to wszystko uwierzyć.

Ogromnym plusem jest atmosfera całej powieści. Duszna, niepokojąca. Zmowa milczenia panująca we Wnykach sprawia, że Kosma błądzi początkowo jak dziecko we mgle, dopiero dużo później udaje mu się powiązać z pozoru oderwane od siebie wątki i ułożyć z nich całą układankę, a i to przy pomocy innego bohatera. Ejcherst usiłuje po nitce do kłębka dojść do prawdy, ale mieszkańcy mu tego nie ułatwiają – mają własną wizję porządku świata i tego, jak Chrystus powinien karać grzeszników.

Czy Kosmie Ejcherstwo uda się uniknąć zastawionej na niego pułapki?
Czy Kosmie Ejcherstowi uda się uniknąć zastawionej na niego pułapki?

Postaci w książce były dla mnie bezbarwne. Główny bohater, czyli Kosma Ejcherst, jak na policjanta wydaje się zaskakująco mało bystry i mało sprawny fizycznie (no, chyba, że chodzi o erotyczne ekscesy z dziewczyną, w której się zakochał). Prowadzone przez niego śledztwo jest nieudolne i odnosiłam cały czas wrażenie, że on sam nie wie, jak zabrać się za problem, który podrzucił mu wujek. Dopiero pojawienie się na scenie dziennikarza śledczego Kazimierza Barszczyka, zwanego w środowisku Żurkiem, popycha całą sprawę do przodu i kieruje na odpowiednie tory. Ci, którzy czytali też debiut autora, czyli Znachora, z całą pewnością będą kojarzyć postać garbatego dziennikarza, niemiłego i ze wszech miar antypatycznego, ale na tle innych postaci z Wnyków mającego przynajmniej jakiś charakter. Pozostali bohaterowie drugoplanowi byli przerysowani – przeklinający co drugie słowo ksiądz-przyjaciel z seminarium Kosmy, drugi policjant, też średnio łapiący, co się dookoła dzieje, ksiądz z kościoła w wiosce, mający swoją wizję karania tych, którzy zboczyli z jedynej prawidłowej ścieżki służby Bogu, czy kolejny ksiądz przysłany na urlop do Wnyków, czyli de facto następny zwyrodnialec – to banda, której nie da się polubić i wydaje się, że takie nagromadzenie absurdów jednak nie miałoby racji bytu w rzeczywistości.

Jeśli miałabym ocenić, czy bardziej podobała mi się poprzednia książka autora, czy ta, to jednak mój wybór pada na Znachora, o którym pisałam tutaj. Wnyki mają w sobie zbyt dużo wad, chociaż wciąż jest to dobra lektura na kilka wieczorów, przy której można odpocząć. Jestem też pewna, że znajdzie ona swoich fanów i oddanych wielbicieli, ale mnie w niej zabrakło autentyczności i lepiej skonstruowanych postaci.

SZCZEGÓŁY
Tytuł: Wnyki
Wydawnictwo: Initium
Autor: Michał Śmielak
Gatunek: kryminał
Data premiery: 10.09.2021
Liczba stron: 464
ISBN: 97883663286000

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Współczesny świat goni za kontrowersją. Im bardziej dyskusyjny temat, tym lepiej. Nieważne jak, ważne, żeby się mówiło – to hasło przyświeca już nie tylko celebrytom w social mediach, ale niemal każdemu, kto bierze do ręki smartfona. I taką też kontrowersją miała chyba być nowa...Jak napisać książkę, która ma być kontrowersyjna. Recenzja książki Wnyki
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki