SIEĆ NERDHEIM:

Żadnych żałobników – recenzja książki Szóstka wron

Szóstka wron

Jestem z tych, którzy w wolnej chwili krążą po księgarniach jak dusze potępione, obserwując półki, odnotowując w pamięci nowości i szlochając w duchu, że nie na wszystkie mogę sobie w danej chwili pozwolić. Portfel w końcu ma swoje ograniczenia, nie mówiąc już o tym, że powoli dochodzi do tego, że lada dzień będę musiała inwestować w kolejny regał, by pomieścić wszystkie posiadane książki. Takie wyprawy traktuję raczej jako zwiad, bo zakupy i tak zazwyczaj robię w księgarniach internetowych – wychodzi zwykle o wiele taniej, a nieraz można trafić na atrakcyjne promocje. Ponadto wybór pozycji jest często o wiele bogatszy niż w sklepach stacjonarnych, zajmujących ograniczoną powierzchnię.

Tym razem było jednak inaczej. Przy półkach z fantastyką przydybała mnie ekspedientka, z którą wdałam się w dłuższą dyskusję na temat nowości wydawniczych, ciekawych serii oraz tego, co miałyśmy okazję przeczytać w ostatnim czasie. Padały kolejne tytuły, aż w końcu pojawiło się też nazwisko, którego kompletnie nie kojarzyłam – Leigh Bardugo – autorki bestsellerowej Trylogii Grisza. Nie będę ukrywać, że ilość najlepiej sprzedawanych powieści jest aktualnie taka, że trudno się w tym połapać i czegoś nie przegapić, nie ma się zatem co dziwić, że Szóstka wron, będąca rozpoczęciem kolejnego cyklu, najpewniej by mi umknęła. Przed tym losem uchroniło ją to, że wskazana na regale natychmiast przykuła moją uwagę… fenomenalnym wydaniem. To oraz fakt, że ekspedientka zachęciła mnie promocją, rabatem, kartą stałego klienta i wszystkimi tymi haczykami, które sprawiają, że klient na chwilę traci rozum, sprawiło, że wyszłam z powieścią w torebce, wielce zadowolona z własnego sprytu i faktu, że skorzystałam z tak niepowtarzalnej okazji.

To nie tak, że oceniam książki po okładce – przynajmniej nie głównie. Skłamałabym jednak, gdybym stwierdziła, że nie zwracam na nie uwagi i przechodzę obojętnie obok przykuwającego wzrok wydania. Tym razem do gustu przypadło mi połączenie szarości z czerwienią oraz czernią; przy czym ta ostatnia znajduje się nie tylko na okładce, ale również na brzegach stron – efekt jest naprawdę godny uwagi. Dodatkowo książka wyposażona została w to, co bardzo ułatwia życie każdemu rasowemu czytelnikowi – wszytą czerwoną wstążkę, którą śmiało można traktować jako zakładkę oraz jako dodatek dodający temu wydaniu klasy. Całość wygląda estetycznie oraz niebanalnie, a w tajemnicy mogę wam zdradzić, że drugi tom utrzymany jest w tej samej stylistyce, tylko brzegi jego stron są czerwone.

Akcja Szóstki wron rozgrywa się dokładnie w tym samym świecie, w którym miejsce miała Trylogia Grisza; całe szczęście, że dzieje się to już jakiś czas po opisywanej w niej historii, co skutkuje tym, że jej znajomość nie jest nam niezbędna do zrozumienia świata i praw, które nim żądzą. Tym bardziej, że nie mamy tutaj do czynienia z rozwiniętą polityką czy przepychankami między rodami i państwami – zamiast tego otrzymujemy całkiem zgrabną opowieść o grupce rzezimieszków, którym zlecono wykonanie niemożliwego. Mają włamać się do najlepiej strzeżonego na świecie więzienia, znaleźć tam pewnego więźnia, uwolnić go i bezpiecznie przetransportować do miejsca, w którym wymienią go na taką ilość gotówki, która po podziale pozwoli każdemu z szóstki włamywaczy rozpocząć nowe życie, spłacić zaciągnięte długi, spełnić marzenia czy… dokonać upragnionej zemsty.

Szóstka głównych bohaterów to indywidua, którym z tych czy innych powodów nie powiodło się w życiu – nie urodzili się pod szczęśliwą gwiazdą, zostali porwani przez łowców niewolników, uciekli z domu czy popadli w długi. Każde z nich ma własną historię i bagaż doświadczeń, który musi dźwigać, co najważniejsze jednak: ich umiejętności uzupełniają się, dzięki czemu istnieje niewielka szansa, że uda im się przeżyć tę niemal samobójczą misję. O ile będą między sobą współpracować, a nie jest to łatwe, gdy między niektórymi członkami ekipy jest zła krew, przywódca nie wyjawia nikomu całego planu akcji, na domiar złego każde z nich ma inny powód, dla którego zgodziło się na udział w zadaniu. W obliczu tego wszystkiego już niewiele zmienia fakt, że mają konkurencję i ktoś inny również próbuje dokonać niemożliwego. Ich szóstka może być nie do zatrzymania, problem polega jednak na tym, by nie pozabijali się wcześniej… i nie zdradzili.

W teorii brzmi to dobrze, jak jednak jest w praktyce? Książka składa się z kilkunastu rozdziałów, z których każdy zatytułowany jest imieniem postaci, której dotyczy – jest to zabieg, który pozwala nam poznać motywacje bohaterów, zrozumieć targające nimi uczucia oraz dowiedzieć się co nieco o ich przeszłości. Zasadniczo gryzie mnie jedynie fakt, że szajka liczy sobie sześć osób, zaś bliżej poznajemy jedynie pięć – ostatni ze złodziei, z jakiegoś powodu, nie zasłużył sobie na własny fragment książki, poznajemy go więc powierzchownie, co jest odrobinę krzywdzące, bo chłopak wydaje się mieć potencjał. Wszystkiego o nim dowiadujemy się raczej od pozostałych, a jego motywacji możemy się jedynie domyślać. Jest to o tyle dziwne, że pojawiają się dwa rozdziały dotyczące postaci pobocznych. Całe szczęście autorka nie posuwa się do stosowania narracji pierwszoosobowej, w efekcie nie musimy czytać rozwlekłych dylematów egzystencjalnych naszych bohaterów.

Bohaterowie są nastolatkami – najstarszy z nich ma raptem osiemnaście lat – nie rzuca się to jednak w oczy, są bowiem dość dojrzali; przynajmniej na tyle, że nie drażni fakt, że z jednej strony mają problemy typowe dla dorosłych, a z drugiej miewają dylematy typowe dla nastolatków. Nie ma się też wrażenia, że po kartkach książki radośnie hasają starzy-maleńcy, usilnie udających bardziej dorosłych niż są w rzeczywistości. Świat, w którym przyszło im dorastać jest brutalny dla wszystkich bez wyjątku – niezależnie od tego, czy urodziłeś się jako kupiec i miałeś odziedziczyć spory majątek, czy przyjechałeś z prowincji do miasta w poszukiwaniu lepszego życia, czy wychowało cię wojsko lub kochająca rodzina. Jednocześnie nie dostajemy grupy płaczliwych jednostek, które co rusz użalają się nad sobą – każde z nich do czegoś doszło, coś osiągnęło i w czymś jest dobre. Nieważne, że zazwyczaj jest to wbicie komuś noża pod żebro, zwinięcie portfela czy zdobycie kompromitujących informacji – nauczyli się jak przeżyć w brutalnym świecie.

Nie obeszło się za to bez wątków miłosnych. Czasem odnoszę wrażenie, że nie sposób tego uniknąć, a nie każdy potrafi poprowadzić ten aspekt tak, by nie wydał on się śmieszny, mdły czy mocno nie w porę. Tutaj, na całe szczęście, udaje się uniknąć łzawości i cukierkowatości, a rodzące się pomiędzy bohaterami uczucia są niezłym motorem napędowym dla podejmowanych działań i decyzji. Miło zaskoczył mnie fakt, że autorka nie zastosowała chwytu znanego z niejednej książki dla nastolatków i darowała sobie trójkąty miłosne, które komplikowałyby tylko, i tak już niełatwe, relacje w całej drużynie. Wszystko jest na tyle rozbudowane, że nie sądzę, by czytelnik potrzebował zagłębiać się w kolejne dylematy bohaterów. Wyważona jest również magia – podzielona na trzy główne szkoły, z których każda ma swoje specjalizacje. Posiada ona swoje ograniczenia, a władający nią ludzie są jak najbardziej do pokonania. Przynajmniej tak jest zazwyczaj, bo pewne prawa zostaną zaburzone. Należy jednak pamiętać, że wszystko ma swoją cenę, a czasami jest ona wyższa od tego, co jesteśmy w stanie zapłacić.

Do Szóstki wron podeszłam bez wygórowanych oczekiwań, spodziewając się raczej w miarę przyzwoitej lektury, którą będę mogła czytać sobie bez pośpiechu, w tych kilku wolnych chwilach, które na nią znajdę. Nie spodziewałam się, że jej przeczytanie zajmie mi półtora dnia i sprawi, że zarwę noc. To na pewno nie zasługa niepowtarzalnej fabuły, bo przecież wszelkiej maści misje niemożliwe przerabialiśmy już na tysiąc sposobów. Mimo wszystko powieść napisana jest w sposób wciągający, postacie poza kilkoma wyjątkami zarysowane są w sposób przyzwoity i ciekawy, a i świat przedstawiony jest na tyle intrygujący, że nie mogę doczekać się chwili, w której sięgnę po drugi tom, Królestwo kanciarzy. Późne dowiadywanie się o niektórych seriach ma swoje dobre strony – przynajmniej po przeczytaniu pierwszej części nie trzeba długo czekać na kolejną, tak się bowiem składa, że Wydawnictwo MAG już wydało kontynuację Szóstki wron.

Szczegóły:

Tytuł: Szóstka wron
Wydawnictwo: MAG
Autor: Leigh Bardugo
Typ: Powieść
Gatunek: Fantastyka
Data premiery: 28.09.2016
Liczba stron: 496
ISBN: 978-83-7480-666-4

Nasza ocena
6.5/10

Podsumowanie

Plusy:
+ w większości nieźle zarysowane postacie
+ dynamiczne relacje między bohaterami
+ intrygujący świat i magia
+ przyzwoicie poprowadzone wątki miłosne
+ śliczne wydanie

Minusy:
– pewna wtórność fabuły
– niektóre z postaci potraktowano po macoszemu

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Martyna „Idris” Halbiniak
Martyna „Idris” Halbiniak
Geek trzydziestego poziomu. Wyznawca Cthulhu i zasady, że sen jest świetnym substytutem kawy dla ludzi, którzy mają nadmiar wolnego czasu. Kiedyś zginie przywalona książkami, z których zbudowała swój Stos Wstydu™. W czasie wolnym od pochłaniania dzieł popkultury, pracuje i studiuje, dorabiając się już odznaki Wiecznego Studenta™. Znajduje się również w zacnym gronie organizatorów Festiwalu Fantastyki Pyrkon. Absolwentka psychokryminalistyki i studentka psychologii, nałogowo przetwarzająca kawę na literki.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki