SIEĆ NERDHEIM:

A co by było gdyby… Mieszko I nie przyjął chrztu? Recenzja książki Szeptucha

Wyobraźcie sobie, że w 966 roku Mieszko I stwierdza, że jednak nie po drodze mu z całym tym chrześcijaństwem i postanawia zostać przy wierze w słowiańskich bogów oraz związanymi z tym tradycjami. A potem – przez kolejne dwa tysiąclecia – żaden z władców Polski nie porzuca wiary przodków na rzecz monoteistycznego kultu Boga. Mało tego, wciąż panuje u nas dynastia Piastów, a Królestwo Polskie jest jednym z najpotężniejszych państw w Europie. A wszystko to serwuje nam w pierwszym tomie cyklu Kwiat paproci Katarzyna Berenika Miszczuk. Brzmi intrygująco, prawda?

Katarzyna Berenika Miszczuk to polska pisarka i scenarzystka, która swoją pierwszą powieść Wilk wydała w 2006 roku, mając jedynie osiemnaście lat. Od tamtej pory ukazało się już kilkanaście jej innych książek, a największe uznanie czytelników przyniosła jej seria diabelsko-anielska o Wiktorii Biankowskiej (składają się na nią cztery tomy: Ja, diablica, Ja, anielica, Ja, potępiona oraz Ja, ocalona). Z lektury wspomnianych powieści autorki wyniosłam raczej pozytywne wrażenia, nic więc dziwnego, że z chęcią sięgnęłam po nowe wydanie Szeptuchy. Tym bardziej że świat przedstawiony na kartach powieści, gdzie współczesność zgrabnie łączy się ze słowiańskością i wierzeniami naszych przodków, zdecydowanie kupił moją uwagę.  

Główna bohaterka, Gosława Brzózka (zwana przez bliskich Gosią), właśnie skończyła studia medyczne i jedynym, co dzieli ją od upragnionej pracy w jakiejś przychodni, jest konieczność odbycia praktyk. Nie są to jednak praktyki byle jakie – Gosia musi spędzić rok, terminując u szeptuchy, by zdobyć odpowiednie doświadczenie i zdecydować, czy chce zostać lekarzem, czy jedną z tych „wsiowych bab, które robią podejrzane medykamenty”. Te ostatnie  odpowiadają za podstawową opiekę medyczną i odciążają system opieki zdrowotnej w kraju. Spędzenie całych dwunastu miesięcy na wsi może być ciężkie dla kogoś, kto nie tylko nie wierzy w przesądy i zabobony, ale jest także zadeklarowanym mieszczuchem i na domiar złego panicznie boi się kleszczy (z czym całkowicie się utożsamiam!) oraz niemytych ziół, na których aż roić się może od wszelkiego paskudztwa.

Niestety, wymogi dla kobiet kończących studia medyczne są jasne – praktyki muszą zostać odbyte, nawet jeśli głównej zainteresowanej wydają się stratą czasu. W efekcie Gosia trafia pod czujne oko jednej z szeptuch – Baby Jagi. Na dodatek placówka znajduje się w jednej ze świętokrzyskich wsi, Bielinie, leżących w pobliżu (jakżeby inaczej!) Łysej Góry. Szybko okazuje się, że życie naszej bohaterki radośnie przewróci się do góry nogami, wywinie salto, a na koniec dwa fikołki (czy tam, jak twierdził mój nauczyciel wychowania fizycznego: przewroty w przód). Niewiara Gosi zostanie skonfrontowana z brutalną rzeczywistością, w której leszy, ubożęta i wąpierze to nie tylko mityczne stwory do straszenia dzieci, a słowiańscy bogowie nie dość, że istnieją i kroczą między ludźmi, to jeszcze mają wobec Gosławy ściśle określone plany, bo tylko ona może odnaleźć Kwiat Paproci. Oczywiście nie zabraknie też zderzenia z zabójczo przystojnym uczniem lokalnego żercy – Mieszkiem, który prócz niewątpliwego uroku osobistego ma jeszcze całą masę tajemnic. Czy jego pobyt w Bielinach to przypadek, czy też ma plany wobec naszej protagonistki? O tym przekonajcie się sami, o!

Katarzyna Berenika Miszczuk zgrabnie połączyła polską historię i wierzenia naszych przodków ze znaną nam teraźniejszością – to, że po ulicach jeżdżą samochody, w końcu wcale nie wyklucza tego, aby ich kierowcy czcili Welesa i innych słowiańskich bogów, z problemami zdrowotnymi udawali się do szeptuchy, wierzyli w leczniczą moc nalewek i obchodzili Jare Gody. Wszystko to zgrywa się ze sobą na tyle dobrze, że nie budzi w czytelniku dysonansu poznawczego, pozwalając czerpać radość z obcowania z wydarzeniami, które osadzone zostały w tej alternatywnej rzeczywistości.

Widać także, że autorka postarała się o to, by dawne zwyczaje, tradycje i wierzenia przedstawić rzetelnie, choć z drugiej strony, jeśli ktoś interesuje się tym zagadnieniem, to z Szeptuchy nie dowie się niczego nowego. Nie jest to co prawda pełnoprawny zarzut, wątpię bowiem, aby ktokolwiek sięgał po pierwszy tom Kwiatu Paproci w celach edukacyjnych – od tego jest cała masa opracowań naukowych. Miszczuk nie zagłębiła się też nadmiernie w temat, więc osoby, które o słowiańskich wierzeniach i tradycjach wiedzą niewiele, nie poczują się zagubione w natłoku informacji.

Za to główni bohaterowie, choć wykreowani całkiem zgrabnie, budzą w dużej mierze… mieszane uczucia. Gosia jest nie tylko hipochondryczką z wrodzoną niechęcią do wsi, ale też straszną marudą i ciamajdą. Z jednej strony nieraz wywołuje to uśmiech na twarzy czytelnika, bywały jednak momenty, kiedy miałam ochotę kopnąć protagonistkę w kostkę, licząc na to, że pomogłoby jej to w ogarnięciu się. Mieszko z kolei sprawiał wrażenie mężczyzny, który do końca sam nie wie czego chce, w którymś momencie się pogubił i właściwie też potrzebuje kuksańca celem wzięcia się w garść. Uczucie rozwijające się między tą dwójką nie zawłaszczyło sobie, na szczęście, pierwszego planu – historia i intryga nie straciły nic na skutek tego całego wzdychania. Za to postać Baby Jagi nadrabiała braki, jakie pojawiły się w kreacji pozostałych bohaterów. Odpowiednio złośliwa i cyniczna z miejsca kupiła moją sympatię i zdecydowanie cieszę się, że i jej losy doczekały się spisania.

Szeptucha napisana została z humorem i pewną lekkością, choć mam wrażenie, że nie każdemu poczucie humoru Miszczuk i pewna infantylizacja niektórych relacji, wątków i sytuacji przypadnie do gustu. Osobiście nie obraziłabym się, gdyby pierwszy tom cyklu Kwiatu Paproci (jak i kolejne, oczywiście) jednak odrobinę bardziej skłaniał się w poważniejszą, może nawet bardziej mroczną stronę, bo ma ku temu niemały potencjał. Na ten moment dostaliśmy jednak całkiem ciekawą alternatywną rzeczywistość z bohaterami, którym można dać szanse na dalszy rozwój i wydarzeniami, które wciągają czytelnika. Dzięki temu Szeptuchę czyta się z zainteresowaniem, a pokusa „jeszcze jeden rozdział i idę spać” z pewnością obudzi się w niejednym czytelniku. Cóż mogę powiedzieć? Pierwszy tom Kwiatu Paproci nie jest powieścią wybitną, która wpisze się na stałe w kanon lektur szkolnych i wedrze z hukiem w grono klasyki literatury czy choćby gatunku, ale z pewnością przypadnie do gustu czytelnikom lubiącym lekkie historie z wątkiem romansowym i nadprzyrodzonym tłem. W tym wypadku dodatkowy plus stanowią słowiańskie wątki i ich zgrabne połączenie ze współczesnymi realiami. Zdecydowanie sięgnę po kolejne tomy serii, żeby poznać dalsze losy bohaterów.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Szptucha
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Wydawnictwo: Mięta
Liczba stron: 432
Gatunek: fantastyka
Data premiery: 03.02.2016 (pierwsze wydanie), 01.01.2023 (drugie wydanie)
ISBN: 978-83-673417-5-2

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Martyna „Idris” Halbiniak
Martyna „Idris” Halbiniak
Geek trzydziestego poziomu. Wyznawca Cthulhu i zasady, że sen jest świetnym substytutem kawy dla ludzi, którzy mają nadmiar wolnego czasu. Kiedyś zginie przywalona książkami, z których zbudowała swój Stos Wstydu™. W czasie wolnym od pochłaniania dzieł popkultury, pracuje i studiuje, dorabiając się już odznaki Wiecznego Studenta™. Znajduje się również w zacnym gronie organizatorów Festiwalu Fantastyki Pyrkon. Absolwentka psychokryminalistyki i studentka psychologii, nałogowo przetwarzająca kawę na literki.
Wyobraźcie sobie, że w 966 roku Mieszko I stwierdza, że jednak nie po drodze mu z całym tym chrześcijaństwem i postanawia zostać przy wierze w słowiańskich bogów oraz związanymi z tym tradycjami. A potem – przez kolejne dwa tysiąclecia – żaden z władców Polski...A co by było gdyby… Mieszko I nie przyjął chrztu? Recenzja książki Szeptucha
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki