Czego spodziewacie się zwykle po książkach fantasy? Akcji, magii, drużyny dzielnych wojowników przemierzających mniej lub bardziej tolkienowski świat? Ewentualnie baśni, często mrocznej? A jeśli zarekomenduję wam cykl, w którym sporo się pierze, piecze, a czasem jeździ wierzchem na krowach?
W świecie Roku szczura istnieje magia – pozwala przewidywać przyszłość, czasem nawet nagiąć ją zgodnie z czyjąś wolą. Dar widzenia, jeśli ma zyskać pełnię, wiąże się z żerowaniem na cudzych talentach, a wreszcie i życiu. Tytułowe szczury to u Gromyko nie tylko gryzonie, ale także niefortunni magicy, którzy służą tym mającym więcej szczęścia jako rodzaj pośredników i zapasów mocy, powoli popadając w szaleństwo i umierając.
Ten drastyczny system posłużył za kanwę powieści niewątpliwie fantasy, ale mającej mnóstwo cech wspólnych z tym, co w świecie mangi nazywamy slice of life. Cała historia opowiadana jest z perspektywy codziennego wiejskiego życia młodej dziewczyny, Ryski. W pierwszym tomie widzieliśmy ją przede wszystkim w zamożnym gospodarstwie pełnym pracowników. W Wędrowniczce Gromyko ciągnie wątek ucieczki czy podróży dziewczyny i jej dwóch przyjaciół, ale nie zapomina także o mieszkańcach dworu.
Końcówka pierwszego tomu nie przyniosła wypatrywanych przez przyjaciół rozwiązań – nie zyskali bogactwa, Alek nie został uleczony z bycia świecą, tak na dobrą sprawę ich wielka ucieczka zakończyła się klapą. Za jedyne wyjście uznali dalszą drogę w kierunku granicy z Sawrią. Po drodze doścignie ich doświadczony Widzący, „stary znajomy” Alka. Stracą krowy, natkną się na niebezpiecznych rozbójników, pomogą nieszczęśliwie zakochanemu lekarzowi. Trafią nawet na zawody bojowych zajęcy. Osiądą też na chwilę w przygranicznym kurorcie. To moje ulubione fragmenty – Ryska będzie krzątać się wokół zorganizowania wszystkim normalności, nawet chłopaki znajdą uczciwe (na miarę swoich możliwości) prace.
Gromyko bardzo ciekawie eksploruje w Roku szczura tematy napięć między sąsiednimi narodami. Im bliżej Sawrii trafiają jej bohaterowie, a dokładniej – im bliżej granicy przebywają, tym mniej oczywiste wydają im się różnice między mieszkańcami Rintaru i ich „odwiecznymi wrogami”. Nagle nieważne wyda się także mieszane pochodzenie Ryski. Wszystko to sprawi, że dziewczyna zacznie się zastanawiać nad światem i krok po kroku wyrastać z przesądów i strachów swojej wioski. Oprócz głównego nurtu przygód widzącej, szczura i złodzieja, toczy się wielka historia. Zobaczycie ją w wątku pracowników dworu. Pojawią się także rozdziały o wyraźnie politycznym charakterze.
Nie ma nic zaskakującego w stwierdzeniu, że podróże kształcą. Z kolei jak pamiętamy z Tolkiena, nie ze wszystkich się wraca. Te podstawowe prawdy fantasy (i nie tylko) niewątpliwie stanowią ważny element konstrukcji świata i postaci Roku szczura. Jednak moje ulubione fragmenty tego cyklu wcale nie opisują heroicznych wędrówek. Jeśli myślę o podróży Ryski, Alka i Żara, przypominają mi się ich przekomarzania i robienie głupot w stylu przemalowania krowy Miłki na czarno. Jeszcze bardziej lubię te rozdziały, w których bohaterom udaje się chociaż na chwilę gdzieś zamieszkać. Gromyko pokazuje wtedy Ryskę w sytuacji, o której całe życie marzyła – w rodzinie. Pozwala jej przy tym na stopniową weryfikację planów czy marzeń o tym, jak taki wymarzony dom powinien funkcjonować.
Rok szczura to specyficzne, powolne, skupione na szczególe fantasy. Zupełnie nie spodoba się czytelnikom szukającym wartkiej akcji, chociaż i w tych książkach traficie na brawurowe pościgi (na krowie), pojedynki (pod karczmą), a nawet ucieczkę z więzienia. Gromyko bierze na warsztat codzienność i nie zapomina o niej, nawet opowiadając o śmiertelnie niebezpiecznych żarnach historii, w których cieniu trwa każdy dom –czy chwilowy, czy zakładany na dobre i złe.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Rok Szczura. Wędrowniczka
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Autor: Olga Gromyko
Tłumaczenie: Marina Makarevskaya
Typ: Książka
Gatunek: fantasy, humor
Data premiery: grudzień 2015