SIEĆ NERDHEIM:

Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę – recenzja książki Przez stany POPświadomości

Przez stany POPświadomości 1

Chyba każdy słyszał o takich trzech pojęciach jak: świadomość, podświadomość i nadświadomość, prawda? Wszystkie one tworzą razem naszą jaźń i w ten, czy inny sposób wpływają na nasze postrzeganie świata i na to jacy jesteśmy. To tak w dużym skrócie, by nie zanudzać i nie robić tu niepotrzebnych wykładów. Zwłaszcza, że do tego momentu nie odkryłam właściwie niczego, czego nie powiedziałby Wujek Google po wpisaniu odpowiednich zapytań. Teraz jednak zdradzę pewną teorię – a co jeśli człowiek ma jeszcze POPświadomość? Już tłumaczę o co chodzi. Zastanówcie się teraz chwilę nad tym, ile miejsc znacie i to pomimo tego, że… nigdy w nich nie byliście i nie widzieliście ich na własne oczy? Przecież doskonale wiecie jak wygląda Times Square czy Empire State Building, prawda? Trudno nie wiedzieć, jeśli ten pierwszy miał swoje pięć minut w takich filmach jak: Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie, Spider-Man 3 oraz Jerry Maguire, a drugi chwilę sławy miał pewnie już w ponad setce produkcji, między innymi w King Kongu, Bezsenności w Seattle czy Dniu Niepodległości. Już łapiecie, co mam na myśli?

Właśnie. Idę o zakład, że jest masa miejsc, które wywarły na nas wpływ, i to pomimo tego, że nigdy ich nie odwiedziliśmy. Każdy z nas ma pewnie w duchu listę takich atrakcji, które chciałby zobaczyć i odhaczyć. Salem? Do diabła, kto nie chciałby zwiedzić miasteczka, które zasłynęło z polowania na czarownice? Nowy York? No ludzie, błagam, milczcie i bierzcie moje pieniądze. No i jeszcze ta masa miejsc, które znane są tylko fanom jakiegoś serialu i to ich przyprawią o stan przedzawałowy. A może miejsce pochówku ulubionego autora? Aż ściska w dołku na samą myśl o wyprawie w te znane zakątki świata, prawda? Ćwiekowi się udało. Zrealizował, wybaczcie to określenie, mokry sen każdego geeka, i wraz ze znajomymi odbył trzytygodniową podróż przez USA. W camperze. Śladami popkultury, odwiedzając miejsca, które w jakiś sposób są z nią związane w świadomości milionów. O tej właśnie wyprawie jest książka Przez stany POPświadomości.

Ze znajomymi. Otóż to. Pierwsza rzecz, która uderzyła mnie na minus to okładka, a dokładniej pewien szkopuł. Widzicie te ogromne litery sugerujące, że jedynym autorem jest Ćwiek, tak? To teraz weźcie książkę, ustawcie ją pod odpowiednim kątem i wpatrzcie się uważnie w te cienkie jak włos literki poniżej. Tak, układają się one jeszcze w kilka nazwisk osób, które w ten czy inny sposób dorzuciły swoje trzy grosze do powstania tego materiału – czy to w formie notatek, czy zdjęć. Rozumiem, że wydawca mógł uznać, że pod nazwiskiem Kuby pozycja sprzeda się lepiej, bądźmy jednak fair wobec wszystkich – zarówno czytelnika, który może żyć w przeświadczeniu, że kupuje książkę jednego autora, jak i pozostałych twórców, których wkład też należałoby docenić. To trochę cios poniżej pasa. Żeby więc wszystko było jasne i klarowne, udział w powstawaniu Stanów, poza Kubą, mieli też: Patryk Jurek, Radek Teklak, Bartek Czartoryski oraz Agata Krajewska, znana jako kreska_.

Przez stany POPświadomości 2

Przez stany POPświadomości to relacja z wyprawy, której towarzyszyło założenie, że nie szlajamy się byle gdzie, byle tylko odhaczyć kolejne atrakcje i pognać dalej, cykając fotki niczym grupa japońskich turystów. Zamiast tego odwiedzamy miejsca ważne dla fana popkultury, sprawdzamy jak żyje się za serialowymi dekoracjami, czy mając za sąsiada samego Stephena Kinga. Przy okazji pozwalając sobie na chwilę zadumy nad amerykańskimi mitami i ich kondycją. Sami widzicie, że idea zacna, a zmysł słuszny, jednak, jak okaże się dość szybko – o wiele łatwiej jest zaplanować niż zrealizować. Zacznijmy od tego, że już wybranie trasy, którą wesoła ósemka będzie podążać wcale nie było takie proste – w efekcie odwiedzamy miejsca, które nie każdemu czytelnikowi są znane (ot, sama wciąż nie znalazłam czasu, by wsiąknąć w kolejny serial i jeszcze nie sięgnęłam po Banshee), zatem nie zawsze podzielimy zachwyt naszych podróżników. Są jednak takie momenty, w których można zzielenieć z zazdrości, a z uszu zacznie nam buchać para. Miałam tak kilkukrotnie. Nie, nie powiem w jakich momentach.

Stany utrzymane są w klimacie gawędy. Wyobraźcie sobie, że jesteście w jakiejś knajpie, naprzeciwko siedzi znajomy i snuje opowieść o swoich ostatnich wojażach po świecie. Pomiędzy zapierającymi dech w piersi momentami jest więc masa dygresji, anegdot i informacji. Wszystko jest w porządku do czasu, gdy okazuje się, że historia zaczyna biec w nieznane, rozdrabniając się nad nieprzydatnymi faktami. Brzmi więc jak coś, co… potrafi zmęczyć, prawda? No właśnie. Całe szczęście, że Ćwiek nie jest wcale złym gawędziarzem i te ciekawe chwile opisuje niezwykle plastycznie, w Stanach pozwala sobie jednak czasem popłynąć strumieniem świadomości nieco zbyt swobodnie. Zdarzały się zatem chwile, w których drażniły mnie wzmianki o tym co zjedli, ile zdarzyło im się czekać na przystanku oraz kto i z jakiego powodu został w camperze. W głowie dość szybko zaczęła kiełkować mi myśl, że książka pisana była bez większego planu i pomysłu, a to odbiło się na jej treści.

Niezwykle ciekawe są za to jednostronicowe wtręty Bartka Czartoryskiego, który w kilku żołnierskich słowach wyjaśnia nam wszystko to, co po danym rozdziale wiedzieć powinniśmy, rzucając w nas garścią informacji i rekomendacji, dzięki czemu łatwiej połapać się w tym wszystkim – już wiemy jaką książkę przeczytać oraz jaki film obejrzeć. Na samym końcu, pomiędzy dwiema sekcjami zdjęć (trochę jak sceny w trakcie napisów w filmach Marvela) jest miejsce na sześćdziesiąt stron dla Radka Teklaka. Jego wpisy to niemal to samo, co czytaliśmy w części Ćwieka, ale napisane mniej rozwlekle i bardziej na bieżąco, bo w trakcie samej wyprawy, a nie po powrocie do kraju. Polecam tę część, naprawdę – okraszona jest błyskotliwymi uwagami, pełna autentycznych emocji i ciekawych spostrzeżeń, na dodatek doprawiona sporą dawką poczucia humoru.

Teraz nadszedł moment, w którym powinnam odpowiedzieć na pytanie, czy książka spełniła moje oczekiwania i czy warta jest uwagi. Nie jest to łatwe – Przez Stany POPświadomości to specyficzny kawałek literatury, który nie każdemu przypadnie do gustu. Zwłaszcza, jeśli weźmie się pod uwagę wyłącznie formę narracji. Jest za to niezaprzeczalnie pełna (pop)kulturalnych nawiązań i ciekawych informacji – to właśnie czyni ją pozycją, którą polecę każdemu, kto chociaż na moment chciałby zajrzeć za kulisy i dowiedzieć się jak to jest w tych kultowych miejscach. Może i z drugiej ręki to nie to samo, co być tam osobiście, zobaczyć na własne oczy… Kuba jednak udowodnił, że nawet marzenia geeka się spełniają.

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Przez stany POPświadomości
Wydawnictwo: SQN
Autor: Jakub Ćwiek
Typ: książka
Gatunek: film, kino, telewizja
Data premiery: 09.11.2016
Liczba stron: 360

Nasza ocena
6.5/10

Podsumowanie

Plusy:
+ idea odwiedzenia ważnych dla popkultury miejsc
+ garść ciekawych i przydatnych informacji
+ fragmenty Bartka
+ część pisana przez Radka Teklaka
+ sekcja ze zdjęciami z wyprawy

Minusy:
– te maciupkie i niewyraźne nazwiska współautorów
– nieco przydługi wstęp o samej organizacji wyjazdu
– momentami za dużo niepotrzebnych dygresji
– wrażenie, że książka powstała bez planu i pomysłu

Sending
User Review
5 (1 vote)

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Martyna „Idris” Halbiniak
Martyna „Idris” Halbiniak
Geek trzydziestego poziomu. Wyznawca Cthulhu i zasady, że sen jest świetnym substytutem kawy dla ludzi, którzy mają nadmiar wolnego czasu. Kiedyś zginie przywalona książkami, z których zbudowała swój Stos Wstydu™. W czasie wolnym od pochłaniania dzieł popkultury, pracuje i studiuje, dorabiając się już odznaki Wiecznego Studenta™. Znajduje się również w zacnym gronie organizatorów Festiwalu Fantastyki Pyrkon. Absolwentka psychokryminalistyki i studentka psychologii, nałogowo przetwarzająca kawę na literki.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki