Jak mogliście się przekonać z kilku poprzednich recenzji, mam szczęście do intrygujących debiutów. Interesuje mnie najnowsza literatura, lubię wiedzieć, jakie nazwiska dołączają do pejzażu polskiej fantastyki czy grozy. Dlatego postanowiłam przeczytać Przedsionek piekła. Książka Tomasza Kaczmarka to powieść z ciekawym pomysłem na świat, intrygującymi bohaterami, ale ze źle zbalansowaną strukturą.
Wszystko dzieje się gdzieś w USA, w miasteczku Exmore znanego z przemysłu i ze szpitala psychiatrycznego, będącego tak naprawdę więzieniem dla wyjątkowo niebezpiecznych zbrodniarzy. Na samym początku poznacie tam jednego ze skazańców, szalonego naukowca Andrew Miltona. Nie zostało mu wiele czasu ani zdrowia, ale w momencie, kiedy spokojnie schodzi sobie równią pochyłą do śmierci, los ofiaruje mu prezencik. Do ośrodka trafia nowy pensjonariusz, ktoś zupełnie nieznany… albo gość z przeszłości profesora. Równolegle poznacie historię gangu młodocianych przestępców, na którego czele stoi dziecko polskich emigrantów, oraz zdecydowanej na wszystko kobiety szukającej brata.
Zadaniem czytelnika będzie zrozumienie, jakie są relacje między poszczególnymi liniami fabularnymi i bohaterami. Kaczmarek czasem nas zwodzi, kiedy indziej wchodzi głęboko w szczegóły, czasem mu wierzymy, kiedy indziej potykamy się na wąskiej perspektywie. Żeby zbyt szybko nie zdradzić, kim są bohaterowie albo w jak duże kłopoty wpadli, autor nie pozwala odbiorcy zobaczyć szerszego kontekstu. Zwykle lubię takie rozwiązania, wydaje mi się jednak, że w tym wypadku narracja bywa zbyt enigmatyczna. Problematyczna pozostaje też kwestia proporcji – bohaterowie tak długo ciągną niezależne nitki, że gdy się wreszcie spotykają, jesteśmy tym niemile zaskoczeni. To jeden z problemów Przedsionka, przeciągnięte wątki. Byłam przekonana, że wcale nie mają się spotkać. Taka książka nie musiałaby być rozczarowująca.
Kiedy wątki się wreszcie spotkają, fabuła przestaje być oryginalna i intrygująca. Kaczmarek rezygnuje ze światotwórstwa, do którego ma dryg, na rzecz krótkich, dążących do jasnego celu scen. Miałby może jeszcze ochotę opowiedzieć nam o ważnych figurach tej rzeczywistości, bogach-naukowcach, ale chyba następuje zmęczenie materiału. Końcówka książki toczy się do punktu kulminacyjnego, oszczędzając na opisach… W takiej sytuacji nawet dramatyczny finał pobrzmiewa papierowo, bo przestaliśmy się przejmować bohaterami i wcale im nie współczujemy. Większość Przedsionka to dobrze napisany tekst, nie da się jednak nie zauważyć, że im bliżej tylnej okładki, tym mniej kolorowy jest język.
Kaczmarek powołał do życia fascynujący świat. Podstawą, prawem, rozwojem i najwyższą instancją są w nim bonakowie, bogowie-naukowcy. To dzięki nim w Exmore kwitnie przemysł zasilany przez wielką elektrownię. To schizofreniczny, mocno steampunkowy setting. Traficie tu na roboty z biologicznymi elementami, katastrofy ekologiczne, machiny jak ze snów Tesli. Wiemy, że w jakimś sensie Przedsionek piekła to alternatywna rzeczywistość, ale nie wiemy na jakiej zasadzie i w jakim wymiarze. Autor podkręca nastrój dziwności nie tylko mnożąc koszmarne wynalazki, ale także umieszczając w różnych miejscach easter eggi z literatury, w tym popularnonaukowej. Znajdowanie kolejnych jajeczek dawało mi niekłamaną frajdę, więc zmilczę nawet ten, który pojawia się już w pierwszym rozdziale. Na pewno go rozpoznacie, zostawię wam tę przyjemność.
Nierówne tempo i nasycenie tej debiutanckiej książki sprawiają, że chociaż świetnie pamiętam stworzony przez Kaczmarka świat i chętnie poprzebywałabym w nim dłużej, bardzo szybko zapomniałam, o co właściwie chodziło bohaterom. Czy też generalnie w książce… Gdyby autor napisał ją tylko dla zabawy w światotwórstwo, zrozumiałabym i poparła. Jednak zdecydował się też na pozornie skomplikowaną, ale w ostatecznym rozrachunku banalną fabułę i rozwój postaci. Krótko mówiąc, to dobry podręcznik RPG, teraz tylko potrzeba kreatywnego mistrza gry.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Przedsionek piekła
Wydawnictwo: Uroboros
Autorka: Tomasz Kaczmarek
Data premiery: 2021
Gatunek: science fiction, fantasy