SIEĆ NERDHEIM:

Czy teraz jeden z drugim wie, gdzie leży granica? Recenzja książki Północna granica

Północna granica - okładka książki
Północna granica – okładka książki

Narracja – szczególnie w pierwszej połowie – trzyma tempo żołnierskiego marszu pozbawionego urozmaiceń. W tym czasie ciekawa kreacja świata grzeje ławkę w koszarach i nie ma szans w starciu z długimi opisami manewrów oraz rozmieszczenia jednostek. Dopiero w końcówce wyrywa się do ostatniej desperackiej szarży i to właśnie ten zryw może zafascynować na tyle, aby z przejęciem patrzeć na przyszłość Armektu oraz jego obrońców. 

Zgodnie ze starannie dopracowaną klasyfikacją, stworzoną na podstawie wnikliwych analiz przeprowadzonych metodą „tak na oko”, możemy wyróżnić trzy podstawowe odmiany klasycznego fantasy. Pierwsze z nich to fantasy drużynowe – główny bohater z jasno określonych powodów musi wyruszyć z arcyważną misją, jednak jego zadanie nie zostanie zaliczone, jeżeli nie zbierze wcześniej odpowiednio wyspecjalizowanych towarzyszy. Druga odmiana to fantasy rzemieślniczo-heroiczne – królestwo, kraina czy też cały świat zostają uratowane przez drwala, kowala, bednarza lub innego złodziejaszka pochodzącego z gminu. Trzeci typ to fantasy spod znaku miecza, topora i częstych wojskowych manewrów. W tym przypadku dzikie hordy nadciągające od strony gór otrzymują regularne baty od świetnie wyszkolonych oddziałów (oczywiście w międzyczasie piorący kilka razy zamieniają się w pranego i na odwrót). Widoczny na okładce rycerz uchwycony w dynamicznej pozie mówiącej: „Czy Ty, podła istoto, widzisz mój topór? Jak się nie uspokoisz, to utnę Ci nim łapska” ewidentnie wskazuje na ostatnią odmianę. Skojarzenie jest jak najbardziej trafne, bo Północna granica to przykład fantasy wręcz do bólu militarnego. Co jednak ciekawe, to świat przedstawiony, a nie militarna drobiazgowość, robi tu najlepsze wrażenie… gdy w końcu uda mu się dojść do głosu. 

Północna granica - okładka książki
Północna granica – okładka książki

Kreacja rzeczywistości oraz rozmieszczenie układu sił na mapie świata w Północnej granicy przywodzi na myśl jeden z najprostszych gatunkowych schematów. Ludziom udało się stworzyć potężne cesarstwo obejmujące swoim dobrobytem cały kontynent – oczywiście z małym i irytującym wyjątkiem w postaci nieprzyjaznego północnego skrawka zamieszkałego przez agresywne ludy. Ochrona mroźnego i błotnistego kawałka państwa jest nużąca, męcząca i rzadko daje okazje do zdobycia wojskowej chwały. Na dodatek brak imponującego lodowego muru na wyposażeniu nieco utrudnia sprawę. Niespodziewanie, po całych stuleciach, okazuje się, że nieokrzesani najeźdźcy mają silne plecy i tym razem przychodzą z kolegami. Obsada przygranicznych placówek jest w szoku, bo przecież zagrożenie do tej pory było żadne, a tymczasem zapowiada się regularna wojna z niezliczonymi hordami wroga. Prosty scenariusz tym razem jednak jest ozdobiony ciekawą koncepcją świata oraz rządzących nim sił. 

Nad Cesarstwem Armektańskim rozciąga się nieprzenikniona Szerń – tajemniczy byt, który stulecia temu obdarzył inteligencją trzy gatunki zamieszkujące Szerer: ludzi, koty oraz sępy. Przed wiekami nad kontynentem pojawił się również Aler – podobna do Szerni siła pragnąca przejąć kontrolę nad okolicą. Ta została jednak pokonana i zepchnięta na północ, gdzie za sprawą swego chaotycznego jestestwa zaczęła obdarzać rozumem miejscowe stworzenia. Tak powstały Złote i Srebrne Plemiona – na wpół zdziczałe, bezwzględne i niebezpieczne ludy napadające ludzkie osady. Obie strony konfliktu łączy jedno – przebywanie pod „wrogim” niebem niesie ze sobą negatywne konsekwencje. Długie najazdy, wielomiesięczne oblężenia i konsekwentne wycinanie nieprzyjaciela w pień nie wchodzi w grę. Wszyscy utknęli w martwym punkcie. Sytuacja się zmienia, gdy imponujące siły Srebrnych przekraczają granicę. Jednak zamiast krwawej rzezi szukają czegoś innego. 

Północna granica - okładka książki
Północna granica – okładka książki

Zarys rzeczywistości zostaje nam dość dobrze zaprezentowany już na samym początku. Dostajemy obszerny wstęp przybliżający pochodzenie tajemniczych bytów oraz ich wpływ na wygląd i działanie świata. Ciekawa wariacja na temat prostego schematu intryguje i od pierwszych stron zaostrza apetyt na więcej. Niestety chwilę później zaczynają się problemy. I wcale nie chodzi o to, że główny bohater wpadł po uszy w fabularne bagno. Zamiast odkrywać świat i analizować intrygi, przyjdzie nam przyodziać wygodne buty i przygotować się na wojskowy marsz – długi, monotonny i nużący. Pierwsza połowa książki skupia się na jednym prostym zadaniu Rawata – zdolnego i ambitnego dowódcy jazdy, który wraz ze swoim oddziałem wyrusza na patrol. Mają oni sprawdzić okolicę, oklepać kilka brzydkich pysków i wrócić na kolację. Oczywiście po drodze nie wszystko idzie zgodnie z planem (pyski zostają oklepane, ale po chwili okazuje się, że chętnych do bicia jest więcej, niż przewidywały statystyki). Wątek ten składa się przede wszystkim z rozbudowanych i niezbyt porywających opisów żołnierskiego życia. Pełno tu planowania, ustawiania oddziałów, racjonowania zapasów, przybliżania wojskowej hierarchii i rozbijania obozów. Widać, że autor ma smykałkę i serducho do militarnego oblicza wojny, jednak na wstępie mocno przytłacza czytelnika nadmiarem szczegółów, a na dodatek jednocześnie porzuca niemal wszystkie ciekawe elementy historii. 

W tej części książki wydarzenia rozkręcają się powoli, a narracja słabo wciąga i studzi czytelniczy zapał. Ekspozycja ciekawego świata na kolejnych stronach jest szczątkowa i ogranicza się do informacji, które jedynie utrwalają posiadaną przez nas wiedzę. Autor skupia się na technicznych aspektach wojskowego życia, zapominając przy tym o emocjach i elemencie ludzkim – rzeczach, które mogłyby wciągnąć nas w historię z większą mocą. Nawet sami bohaterowie nieszczególnie porywają swoimi osobowościami, bo są prości jak budowa dzidy. Rawat jest świetnym i oddanym dowódcą, Tereza jest świetnym i egoistycznym dowódcą, a Ambegen to także dowódca, tyle tylko, że prosty i konkretny. Natomiast postaci drugoplanowe tworzą jednorodną papkę prostych wojaków i trudno się połapać, czym w ogóle się od siebie różnią. Nieprzyjemne wrażenie dodatkowo pogłębia tendencja Feliksa Kresa do nadawania miejscom i bohaterom podobnych nazw i imion. Nad Szererem wisi Szerń, Armekt bije się z Alerem, a pod Rawatem służy Dorlot i Doltar (przy czym jeden jest topornikiem, a drugi… kotem). Z tego szeregu wojaków wyrywa się przede wszystkim postać czworonożnego zwiadowcy, obdarzonego idealnie oddanym kocim charakterem. 

Północna granica - okładka książki
Północna granica – okładka książki

Warto jednak zacisnąć zęby i przebrnąć przez ten toporny i nieco rozlazły prolog. Druga połowa Północnej granicy oferuje bowiem znacznie ciekawszy zestaw komponentów. Ciężar narracji przenosi się na inną i bardziej żywiołową postać, świat przedstawiony zostaje znacząco rozbudowany, a wątek główny wzbogacają motywy tajemniczych snów oraz pradawnych bóstw. Wydarzenia w końcu się rozkręcają, a długie opisy hierarchii cesarskich legionów i szczegółowego przebiegu otrzymania patentu oficerskiego przeplatają się z ludzkimi dramatami, które są znacznie bardziej emocjonalne. Na dodatek atmosfera zaczyna wyraźnie gęstnieć, bo nad krainą w końcu zbierają się jakieś czarne chmury. Podczas decydujących finałowych starć można wyraźnie poczuć, że podjęte właśnie decyzje zmienią oblicze świata, a gdzieś tam, za górami i lasami, jakieś potężne siły zostały właśnie solidnie wkur… poruszone. Dobrze wypada także większość raczej nielicznych starć – są one brutalne i dynamiczne, a dzięki militarnemu zacięciu autora opisy wyszkolonych oddziałów, walczących niczym świetnie naoliwiona maszyneria, potrafią dostarczyć dużo satysfakcji. 

Północna granica sprawia wrażenie szczegółowego preludium do właściwych wydarzeń. Dopiero w ostatnich rozdziałach poczujemy, że na mapie świata pojawiło się zagrożenie. Niestety jest to momentami nieatrakcyjny wstęp. Autor mimo ogromnego zamiłowania do wojskowej strategii niezbyt efektywnie rozlokował w książce najlepsze elementy historii. 

Autor tekstu prowadzi na Facebooku stronę RuBryka Popkulturalna.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Północna granica
Cykl: Księga Całości
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Autor: Feliks W. Kres
Data premiery (wznowienie): 19.03.2021
Gatunek: Fantasy, fantasy militarne

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Wojciech Bryk
Wojciech Bryk
Student dziennikarstwa, który ma w sobie Zagubionego Chłopca. Uwielbia intertekstualność, easter eggi, zabawy skojarzeniami, popkulturowymi tropami oraz wszelkie dwuznaczności. W wolnych chwilach rozmyśla, co stało się z baśniowymi postaciami, oraz regularnie dokarmia rosnącego w nim geeka. Z radością wsiąka w fantastykę każdego rodzaju. Nieustannie pragnie odkrywać nowe rzeczy i dzielić się znaleziskami z innymi... a jeżeli przy tym wywoła u kogoś uśmiech, będzie całkiem spełniony. Stara się dorosnąć do prowadzenia własnego bloga. O horrorach pisze na portalu Mortal, a o popkulturze dla #kulturalnie.
Narracja – szczególnie w pierwszej połowie – trzyma tempo żołnierskiego marszu pozbawionego urozmaiceń. W tym czasie ciekawa kreacja świata grzeje ławkę w koszarach i nie ma szans w starciu z długimi opisami manewrów oraz rozmieszczenia jednostek. Dopiero w końcówce wyrywa się do ostatniej desperackiej...Czy teraz jeden z drugim wie, gdzie leży granica? Recenzja książki Północna granica
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki