Lars Simon napisał książkę o magii, której bliżej do The Office niż Harry’ego Pottera. Jest w niej gadający mops i zaskoczony wszystkim „wybraniec”. Czarodziejski zwierz usadza swojego nowego opiekuna nad wyraz skutecznie i biedny chłopak nie ma czasu kontemplować niezwykłości, jakie go spotykają. Do tego wszystko dzieje się w szwedzkim Göteborgu pomiędzy włoskim żarciem, korporacyjnym życiem i sprzątaniem sklepiku z pamiątkami „made in China”…
Zacznijmy od początku. Lennart jest chłopakiem z IT i oprócz utrzymania czystego mieszkania interesuje go przede wszystkim kariera. Ma na nią świetne widoki, ogarnia data mining, a zatrudnia go prężnie rozwijające się korpo. Analityk finansowy pełną gębą. Właśnie tworzy prezentację, która może popchnąć go na wyższe stanowisko i przynieść ogromne zyski firmie. Prawdopodobnie nie spodziewacie się tego po opisie z tyłu książki, ale mniej więcej do połowy powieści to jest życie Malmkvista.
Spokojny, ułożony, trochę niesympatyczny Lennart powoli pogrąża się jednak w czymś… Najpierw widzi magię i bycie „wybranym” jako nieuzasadniony chaos, przemoc lub co najmniej zawracanie głowy. Nie polubicie go w tych odcinkach, jest marudny, małostkowy, wszystko mu przeszkadza. Kiedy w dziwnych okolicznościach ginie jego sąsiad, właściciel sklepiku z osobliwościami, chłopakowi z IT jest smutno, ale nie rozumie, dlaczego miałby w związku z tym zmieniać swoje życie. Na przykład zajmować się starym, grubym mopsem. W miarę zagęszczania się magii Malmkvist usiłuje po prostu udawać, że troszkę mu odbija z przemęczenia.
Lennart godzi się w końcu ze swoim losem przyszłego czarodzieja, zyskuje luz i staje się całkiem ciekawą postacią. Zachowuje zdrowy dystans do kolejnych tajemnic, pilnie ogarnia schedę po niepozornym Burim Bolmenie… No i dowiaduje się, z jakim dobrodziejstwem inwentarza przejął spadek i podręczniki czarowania. Zgodnie z tradycją skandynawskiej powieści, wokół Malmkvista toczy się dochodzenie w sprawie śmierci sąsiada, a on też musi raz czy dwa porobić za detektywa.
Lars Simon jest niemieckojęzycznym autorem, miłośnikiem szwedzkich klimatów. Mieszkał kilka lat w tym kraju, między innymi w Göteborgu. Na pewno poczujecie w książce jego miłość do niewielkich, mroźnych miasteczek i domków wypoczynkowych na skalistych wybrzeżach. Opisy mają nawet pewną wartość turystyczną, Lennarta można spokojnie śledzić na Mapach Google. Nie znajdziecie w książce klimatów hygge ani lagom, ale może wam się skojarzyć z lżejszymi tomikami Jo Nesbø. Natomiast jeśli chodzi o fantasy…
To chyba najbardziej przyziemna książka o magii, jaką czytałam. Na początku straszliwe mi to przeszkadzało. Mamrotałam pod nosem, że gdybym chciała czytać o pracy analityka, tobym została w swoim biurze. A już na pewno nie chciałam o jego stresach i porażkach. A jednak – Lennart Malmkvist wciąga jak serial. Powolutku, prawie podprogowo, Simon dodaje do codzienności dziwy i oczarowania. Dzięki temu fantastyczność Göteborga jest dla czytelnika zaskakująco wiarygodna. Lekko irytujący bohater w sumie wydaje się nam bliski, zaczynamy mu współczuć i wreszcie kibicować. Nagle połknęliśmy całą książkę i musimy czekać na kolejny tom.
Osobliwy mops to pierwsza część trylogii Malmkvista. W drugiej powinno nas czekać więcej czarów i niebezpieczeństw. Na pewno spotkamy też mężczyznę zakochanego w lalce, a przynajmniej takie atrakcje zapowiada w wywiadach Simon. Ale musimy trochę poczekać na tłumaczenia albo sięgnąć po niemiecki oryginał.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Lennart Malmkvist i osobliwy mops Buri Bolmena
Data premiery: 2016, 2019 (Polska)
Autorka: Lars Simon
Tłumaczenie: Anna Krochmal, Robert Kędzierski
Typ: powieść
Gatunek: fantasy, weird fiction