SIEĆ NERDHEIM:

Dotknąć amerykańskiego snu. Recenzja książki Drobinki nieśmiertelności

Drobinki nieśmiertelności

Kuby Ćwieka nie muszę chyba nikomu przedstawiać – napisał ponad dwadzieścia książek, zatem pozwolę sobie założyć, że jego nazwisko przynajmniej obiło wam się o uszy. Tym bardziej, że nie jest to szczególnie trudne, bo będąc autorem dość płodnym literacko, jest również osobą angażującą się w przeróżne przedsięwzięcia. Jak chociażby w organizację Pyrkonu 2014, gdzie pełnił funkcję szefa bloku filmowego. Siłą rzeczy jest również bywalcem konwentów – czy to jako gość (często biorąc udział w panelach dyskusyjnych lub prowadząc własne prelekcje), czy to będąc po prostu jednym z uczestników. Każdy, kto miał okazję posłuchać Kuby na jego punktach programu czy spotkaniach autorskich, bez trudu mógł zauważyć trzy rzeczy: po pierwsze, Ćwiek jest gawędziarzem pierwszej wody; po drugie, to miłośnik i badacz szeroko rozumianej popkultury; po trzecie zaś, pomaga mu w tym fakt, że jest również świetnym obserwatorem.

Wszystko to składa się na obraz autora potrafiącego napisać „coś z niczego” – wystarczy malutka iskierka, rozpalająca ogień pomysłu, który szybko przekształca się w twórczą pożogę. Widać to zwłaszcza w Drobinkach nieśmiertelności, czyli najnowszym zbiorze opowiadań Kuby, który do księgarń trafił 13 września. Jednocześnie jest to publikacja świetnie odpowiadająca na często zadawane pisarzom pytanie o to, skąd czerpią pomysły na swoje książki. Bez wątpienia najlepszą w tym wypadku odpowiedzią jest stwierdzenie, że z otaczającego nas świata. A przynajmniej Ćwiek czerpie z niego pełnymi garściami. Inspiracją do powstania Drobinek była podróż po Stanach Zjednoczonych, którą Kuba odbył ze swoimi znajomymi, opisana w wydanej nie tak dawno temu książce Przez stany POPświadomości. O ile jednak Stany to relacja z wyprawy po miejscach ważnych dla szeroko rozumianej kultury popularnej, o tyle Drobinki sięgają już głębiej w fikcję literacką.

Postawmy jednak sprawę jasno. Wiecie czym jest brzytwa Lema? Już tłumaczę. Jest to kryterium stosowane do wyjaśnienia dlaczego jednemu dziełu nakleja się łatkę z napisem „fantastyka”, a innemu jej odmawia. Chodzi o to, że jeśli można usunąć z jakiegoś utworu wszystkie elementy fantastyczne bez szkody dla jego treści, to w żadnym wypadku nie jest to prawdziwa fantastyka. Nie piszę o tym nadaremno, stosując bowiem to kryterium nie sposób uznać Drobinki za literaturę wpisującą się w którykolwiek podgatunek fantastyki. Nie jest to też kryminał noir, a już w żadnej mierze nie należy tego traktować jako przewodnik po miejscach ważnych dla miłośnika kultury masowej (tak, od tego macie wspomniane wyżej Przez stany POPświadomości).

Nie jest to też zbiór opowiadań „opartych na faktach”. Chociaż, z drugiej strony, jak się nad tym nieco głębiej zastanowić, to należałoby rozważyć ile tych prawdziwych wydarzeń musi być zawartych w treści, by móc się posługiwać tym określeniem w stosunku do jakiegoś dzieła. Tym bardziej, że za każdym z tych opowiadań stoi coś, co skłoniło Kubę do napisania go w tej a nie innej formie – czasem starczyło jedno zdanie, jakieś miejsce, innym razem koszulka z napisem, który nijak nie pasował do wizerunku osoby mającej ją na sobie. Możecie przekonać się o tym sami, ponieważ po każdym tekście znajduje się kilka słów od autora, tłumaczących co dokładnie go zainspirowało do napisania go. Jak twierdzi sam Kuba – mogą to być skojarzenia dość luźno powiązane z samą tematyką opowiadań. W końcu… czasem wystarczy jedno słowo.

Jak już wspomniałam, inspiracji do powstania tej książki dostarczyła Ćwiekowi podróż przez Stany Zjednoczone, nie jest zatem trudno wywnioskować, że bohaterami opowiadań są Amerykanie, a cała akcja ma miejsce właśnie w USA i związana jest z panującymi tam realiami. W efekcie dostajemy garść historii rodem zza oceanu: o przemytnikach papierosów i iście amerykańskiej idei słusznej zemsty, o kierowcach olbrzymich ciężarówek, które przemierzają ciągnące się w nieskończoność drogi międzystanowe. Dowiemy się komu mieszkańcy Nowego Orleanu zaprzedają duszę oraz że ocenianie po pozorach nie zawsze zdaje egzamin. Do tego wszystkiego przeczytamy o mieście na Dzikim Zachodzie, gdzie śmierć nie ma wstępu, a po ulicach chodzą żywe trupy, zajrzymy do korespondencji kogoś, kto jest blisko związany emocjonalnie z Bruce’m Willisem.

W dwunastu opowiadaniach (i pewnym bonusie) znajdziemy wszystko – elementy thrillera, dramatu, psychologii oraz niewielkie nacieki fantastyki, która jednak, jak sam Ćwiek twierdzi, jest nośnikiem opowieści, a nie jej siłą sprawczą. Drobinki nieśmiertelności cechuje to, co często możemy zaobserwować przy większości publikacji składających się z kilku tekstów – nie wszystkie z nich są równie dobre i nie wszystkie przypadną nam do gustu. Sama niezwykle lubię ten rodzaj opowieści, które kończą się zupełnie inaczej niż to, czego mogłabym się spodziewać po przedstawionej historii i sposobie narracji – dobry plot twist zdecydowanie jest tym, za co dam się pokroić na plasterki, a tutaj Ćwiekowi udało się mnie kilkukrotnie zaskoczyć. Dodatkowym atutem jest prosty język, trafiający do tego odbiorcy, do którego skierowana jest kultura masowa, czyli praktycznie do każdego.

Odnoszę jednak wrażenie, że Drobinki nieśmiertelności o wiele lepiej czyta się mając za sobą lekturę książki Przez stany POPświadomości – wyłapanie kontekstów i nawiązań jest o wiele prostsze, ponadto dobrze poznać miejsce, w którym toczy się akcja opowieści z dwóch stron: jednej widzianej przez kogoś „zwykłymi oczami” oraz drugiej, odpowiednio podrasowanej. To trochę tak, jak oglądanie zdjęć – przed zobaczeniem tych zretuszowanych i poprawionych warto rzucić okiem na te oryginalne. Bez wątpienia jest to pozycja godna polecenia nie tylko dla fanów autora (bo podejrzewam, że ci czekali na premierę od dawna), ale też dla wielbicieli opowiadań i osób zainteresowanych popkulturą – Ćwiek w sposób przystępny i ciekawy przedstawia to, co w naszej świadomości jawi się jako american dream.

Dziękujemy Wydawnictwu SQN za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Szczegóły:

Tytuł: Drobinki nieśmiertelności
Wydawnictwo: SQN
Autor: Jakub Ćwiek
Typ: Książka
Gatunek: Literatura współczesna
Data premiery: 13.09.2017
Liczba stron: 320
ISBN: 978-83-65836-16-8

Nasza ocena
7.5/10

Podsumowanie

Plusy:
+ kilka naprawdę niezłych opowiadań
+ świetnie oddany klimat Ameryki (nawet jeśli odrobinę przerysowany)
+ parę niezłych plot twistów
+ prosty język

Minusy:
– nierówny poziom tekstów
– dobrze mieć za sobą lekturę Przez stany POPświadomości

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Martyna „Idris” Halbiniak
Martyna „Idris” Halbiniak
Geek trzydziestego poziomu. Wyznawca Cthulhu i zasady, że sen jest świetnym substytutem kawy dla ludzi, którzy mają nadmiar wolnego czasu. Kiedyś zginie przywalona książkami, z których zbudowała swój Stos Wstydu™. W czasie wolnym od pochłaniania dzieł popkultury, pracuje i studiuje, dorabiając się już odznaki Wiecznego Studenta™. Znajduje się również w zacnym gronie organizatorów Festiwalu Fantastyki Pyrkon. Absolwentka psychokryminalistyki i studentka psychologii, nałogowo przetwarzająca kawę na literki.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki