SIEĆ NERDHEIM:

Na pohybel bajkowości! Magii i prawom rodzicielskim też! Recenzja książki Czarownica

KorektaLilavati
Czarownica – okładka książki

Małgorzata Lisińska w swoim debiucie dość luźno podeszła do kwestii baśniowego retellingu – beztrosko rozrzucała po świecie bajkowe rekwizyty, wzięła w obroty twórczość Sapkowskiego, a przede wszystkim bawiła czytelników kreacją Sodiego – nadpobudliwego krasnoluda-erotomana klnącego tak, jak na przedstawiciela tej rasy przystało. W Czarownicy autorka powraca do fantastycznej krainy, by znów dostarczać rozrywki. Niestety tym razem z różnym skutkiem.

Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę – od dawna wiedzą o tym wszyscy. Ekipa założona przez bohaterów Lisińskiej już od pierwszego tomu jest gotowa, by wyruszyć w dowolnym kierunku, z każdą misją i nie lękając się żadnego wyzwania. Yasa zapewnia wsparcie magiczne – jest pradawnym czarodziejem równie potężnym, co milczącym. Kruszy wrogie zaklęcia z łatwością, z jaką miękczy kobiece serca. Sodi to wsparcie… w sumie niewielkie. Jego główny wkład w realizację zadań to narzekanie, niewybredne komentarze oraz snute opowieści o seksualnych podbojach (w większości znajdujących się raczej w sferze marzeń). Przydatny jest za to jego Tropiciel – wewnętrzne alter ego wrażliwe na magię. Natomiast Likal to sierota o mocach tak wielkich, że niejednemu magowi zmięknie przy niej różdżka. Taka kompania mogłaby w zasadzie wszystko… tyle tylko, że tak po prawdzie to nie bardzo chce im się cokolwiek robić. Od niebezpieczeństw szlaku wolą przytulne wnętrza przydrożnych karczm… gdyby tylko te niebezpieczeństwa chciały to uszanować. Tym razem spokój ich leniwego życia zakłócą kolejne rodzinne problemy, magiczne lasy oraz potężne artefakty wymagające znalezienia.

Czarownica - okładka książki
Czarownica – okładka książki

Tropiciel – będący pierwszym tomem serii – przypominał nieco zbiór luźno powiązanych ze sobą opowiadań, które dopiero w końcówce zaczęły zyskiwać coś na kształt wątku głównego. Z czasem również styl autorki coraz bardziej się wygładzał – historia robiła się coraz bardziej płynna, natomiast nawiązania do baśni stały się subtelnie wplecionym elementem wydarzeń, a nie tak jak wcześniej, jedynie zabawnymi nawiązaniami wrzuconymi w ostatniej chwili. Główną zaletą książki był jednak przaśny i mocno nieprzyzwoity humor połączony z jawnym flirtowaniem z Wiedźminem – co tam flirt, Lisińska go bezwstydnie przeleciała, wystawiając uroczą laurkę twórczości Andrzeja Sapkowskiego. W Czarownicy Lisińska kontynuuje rozpoczęte wcześniej wątki oraz poprawia część niedociągnięć z pierwszego tomu… niestety niektóre z nich pozostawia i konsekwentnie ich nadużywa.

Od pierwszych rozdziału najbardziej rzuca się w oczy próba samodzielnego poszukiwania  fantastycznych motywów. Autorka zdecydowanie częściej stawia na własne pomysły, podglądanie Andrzeja również się skończyło, a odwołania do baśni zaczęły stanowić zaledwie okazjonalne mrugnięcia okiem. Oczywiście nadal uda nam się natrafić na chatkę z piernika czy lubiącego przebieranki cesarza, jednak tym razem elementy te wplecione są subtelnie w świat przedstawiony i wymagają od nas czujności – co prawda niezbyt dużej, ale przynajmniej nie są podane na tacy prosto pod nos. Znacznie szybciej klaruje się też wątek główny – na scenę powoli wchodzi tajemniczy złodziej magii, mający jakiś związek z głównymi bohaterami – nadal jednak nieśmiało się skrada i dość niepewnie trzyma w kupie wszystkie rozdziały i wątki poboczne.

Czarownica - okładka książki
Czarownica – okładka książki

W trakcie czytania Czarownicy raczej nie powinniśmy się nudzić, ponieważ Lisińska nieustannie zarzuca nas kolejnymi pomysłami – mamy tu nawiedzoną chatkę z piernika, podstarzałą Złotowłosą, smoki, klątwy i magów, a także międzygatunkowe numerki, krwiożercze dżdżownice, brzydkie księżniczki zamienione w jeszcze brzydsze potwory oraz księcia, który dla odmiany pragnął zostać syrenką. Wszystko to stanowiłoby ogromny plus dla książki, gdyby nie to, że pomiędzy tymi wszystkimi elementami panuje potworny chaos. Zanim jeden pomysł zdąży się rozkręcić, Lisińska już go porzuca i zabiera się za następny. Większość wątków nieelegancko ucina i pośpiesznie zamyka, pragnąc za wszelką cenę upchnąć je w jednym krótkim rozdziale – tak, żeby pod żadnym pozorem nie wystawały za linię i nie dotykały sąsiednich. Pod względem pośpiesznej narracji Czarownica przebija Tropiciela – niemal każdy rozdział składa się ze wstępu, rozwinięcia i… ciasno upchniętego punktu kulminacyjnego wskakującego na plecy poganianemu finałowi. Niestety na jakąkolwiek puentę brakuje już miejsca. Niektóre kwestie nie mogą nawet właściwie wybrzmieć – jak chociażby wątek z opowiadania Bestia – postaci poboczne biorą się nie wiadomo skąd, by po chwili zniknąć, a główni bohaterowie przeskakują z miejsca na miejsce, wprowadzając nas w pogłębiającą się dezorientację.

Czarownica - okładka książki
Czarownica – okładka książki

Narracyjne zamieszanie potęguje także narastająca liczba perspektyw – wydarzenia obserwujemy z punktu widzenia smoka, króla trytona, a przez chwilę nawet chyba-złej-królowej, która przewija się w gdzieś w tle i niczego się o niej nie dowiemy. Głównie bohaterowie natomiast tracą nieco na wyrazistości – Yasa odzywa się jeszcze mniej, Sodi rzadziej ma okazję na rozrzucanie swoich krasnoludzkich spostrzeżeń, a gdy już zaczyna, to z czasem brzmi jak powtarzająca się zdarta płyta. Natomiast charakter Likal stanowi połączenie cech obu panów bez żadnej wartości dodanej. Dorzucić można do tego można także, że przewijające się w poprzednim tomie na każdym kroku elementy baśniowe zostają w Czarownicy zastąpione przez powracające sceny erotyczne, humor natomiast opiera się głównie na słowotokach, w które wpada co druga postać, a klimat ulega wyraźnej zmianie na bardziej mroczny i poważny.

Czarownica sprawia wrażenie etapu przejściowego między luźną i beztroską zabawą z bajkowością a nieco mroczniejszym przygodowym retellingiem (takim jednak nadal z przymrużeniem oka). Transformacja ta jest chaotyczna, niepozbawiona wad, a momentami psuje dobre wrażenie, które zrobił Tropiciel. Mimo wszystko Czarownica pozostaje naprawdę przyjemnym i charakterystycznym tytułem – czyta się lekko, wywołuje niespodziewane parsknięcia, a w grach z bajkowymi elementami widać ujmującą wręcz beztroskę. I w sumie tyle wystarczy do miło spędzonego popołudnia. Chociaż nadzieja na poprawę nadal pozostaje.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Czarownica
Cykl: Tropiciel
Wydawnictwo: Genius Creations
Autor: Małgorzata Lisińska
Data wznowienia: 01.01.2018
Gatunek: Fantasy, Retelling baśniowy

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Wojciech Bryk
Wojciech Bryk
Student dziennikarstwa, który ma w sobie Zagubionego Chłopca. Uwielbia intertekstualność, easter eggi, zabawy skojarzeniami, popkulturowymi tropami oraz wszelkie dwuznaczności. W wolnych chwilach rozmyśla, co stało się z baśniowymi postaciami, oraz regularnie dokarmia rosnącego w nim geeka. Z radością wsiąka w fantastykę każdego rodzaju. Nieustannie pragnie odkrywać nowe rzeczy i dzielić się znaleziskami z innymi... a jeżeli przy tym wywoła u kogoś uśmiech, będzie całkiem spełniony. Stara się dorosnąć do prowadzenia własnego bloga. O horrorach pisze na portalu Mortal, a o popkulturze dla #kulturalnie.
<p><strong>Plusy:</strong></br> + czyta się lekko i szybko<br /> + więcej własnych pomysłów<br /> + nawiązania wplecione w historie<br /> + większa spójność<br /> + nadal sporo humoru</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> - nadal bardzo chaotyczne<br /> - pourywane wątki<br /> - dużo fabularnych przeskoków<br /> - powielone błędy z poprzedniego tomu dodatkowo mocno podkreślone </p>Na pohybel bajkowości! Magii i prawom rodzicielskim też! Recenzja książki Czarownica
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki