
Kiedy Unka Odya i Łukasz Godlewski napisali, że Przesilenie może być komiksem roku, oczywiście byłam zaintrygowana. Zwłaszcza że twórcy i miłośnicy horrorów polecali historię o kózce i lisku… Sami rozumiecie, pytań było sporo.
Pomysł na pełnometrażowy komiks urodził się w głowie Joanny Ave Sępek wraz z ilustracją bohaterki wracającej do sielskiej chatki (a wiem to z wywiadu Kanału książkowego). Obecnie to 46. strona całości i jeśli spojrzycie na nią bez znajomości kontekstu, od razu poczujecie intensywną, dziwną, ale jakby znajomą mieszankę emocji: domowe ciepło, obietnica odpoczynku od narastającej jesieni, a jednocześnie jakieś totalne wypłoszenie i przerażenie, stupor przekraczającej furtkę postaci. Jeśli doczytacie Przesileniedo tego kadru zgodnie ze sztuką sekwencyjnych rysunków, doskonale rozumiecie, skąd taki nastrój. I myślę, że to dobra metafora Przesilenia. Prześliczny komiks o zaplątaniu w uczucia, powinności i ambicje.
Na pierwszy rzut oka mamy tu do czynienia z czymś w rodzaju adaptacji RPG, bo władająca magią Kózka i uzbrojony w miecz Lisek, zgrana para z dłuższym stażem, wybiera się zapolować na potwory i zdobyć sławę. Nawet paleta kolorów przywodzi na myśl Złodziejski honor. Magiczka ma spore ambicje, tak duże, że sprawiają wrażenie żywej istoty wiecznie pchającej ją do przodu… i bezlitośnie krytykującej każdy sukces. Tak, to opowieść o syndromie impostora, a może nawet o kryzysie któregoś z wieków, kiedy to znowu przestaliśmy być młodzi i obiecujący. Sępek rozgrywa to z wdziękiem, nigdy nie gubi bajkowego nastroju ilustracji ani serducha czytelniczki. Zalecam nie czytać w miejscach publicznych, chyba że znacie kawiarnie, w których można sobie na spokojnie pochlipać.

Przesilenie nie jest niemym komiksem (taka miała być któraś z jego początkowych wersji), jednak zobaczycie tu sporo paneli bez dymków. Bohaterowie muszą czasami porozmawiać, ale emocje rysują się bardzo wyraźnie na ich pyszczkach czy w postawie ciała. To bardzo dynamiczne ilustracje, zarówno w kadrach wymagających choreografii rodem z klasyków fantasy jak i tych domowych, wyciszonych. W tym wiecznym płynięciu być może znajdziecie echo klasycznych animacji Disneya. Ja z kolei, jako nieuleczalna romantyczka, słyszę w tle bajkowych kadrów piosenki Starego Dobrego Małżeństwa.
Ten komiks ma bardzo skoncentrowaną formę, a nie chciałabym, żeby recka okazała się dłuższa od omawianej w niej opowieści. Myślę, że będę do Przesilenia wracać, żeby pocieszyć się urodą miasteczka, dziczy, a nawet potworów. I spojrzeć w twarze zwierzątek, które kryją, czasem wręcz tłamsząc w sobie, tyle uczuć. Jako nastolatka za żadne skarby nie przyznałabym się, że potrzebuję takiego komiksu, jednak bardzo by mnie ucieszył (po czym został schowany gdzieś głęboko, żeby nikt nie odkrył, gdzie się utożsamiam z bohaterami). Dzisiaj nie muszę go kitrać po szafkach, co jest swoistym pocieszeniem, należą mi się maleńkie gratulacje.
Joanna Ave Sępek narysowała prześliczną, niezbyt długą historię, która w baśniowy sposób opowiada o bardzo współczesnych uczuciach. Ma w sobie coś podobnego do Ye, ale to także opowieść o wypaleniu. O wracaniu do domu, czyli do bliskich, sąsiadów, do wszystkich osób, którym tak bardzo boimy się ujawnić nasze klęski. O wszystkich tych klęskach, które wcale nimi nie są, co jednak nie sprawia, że przestajemy się wstydzić. Wreszcie właśnie o wstydzie i samotności, w jakie wpędzamy się na własne życzenie. Albo na życzenie tego kogoś w nas, kto bardzo nas nie lubi.
