SIEĆ NERDHEIM:

Lektura nadobowiązkowa. Recenzja komiksu Liga Niezwykłych Dżentelmenów: Czarne akta

Alan Moore jeszcze niedawno tworzył komiksowe arcydzieło za arcydziełem. Niestety, porzucił to medium na zawsze. Na szczęście jednak mamy w Polsce dostęp do większości jego utworów, w tym do Ligi Niezwykłych Dżentelmenów: Czarne Akta.

Pogarda. To czuje Alan Moore wobec komiksowego przemysłu. Mistrz, który zredefiniował medium w takich arcydziełach jak Zabójczy żart, Prosto z piekła, Miracleman, V jak Vendetta czy Strażnicy, porzucił komiks. Wyrzekł się większości swojego dorobku – prac, które stworzył dla wydawniczych gigantów, szczególnie dla DC. Wielokrotnie oszukany i zawiedziony nie życzy sobie, by jego nazwiskiem firmowano kolejne adaptacje, seriale, prequele, sequele i rebooty z Rorschachem czy Johnem Constantine’em. Niestety, Moore przegrał z kapitalistycznymi korporacjami. Odwrócił się od komiksowej branży i skłonił ku prozie oraz kinematografii. Dla niego to lepiej. Dla nas – niekoniecznie.

Z trzeciej strony – dorobek Moore’a jest tak imponujący, że możemy się napawać jego twórczością w wielu wydaniach i zawsze będzie coś do odkrycia. Nawet najbłahszy pozornie temat scenarzysta traktował w sposób nieortodoksyjny i nowatorski. Nazwisko “Alan Moore” na okładce jest gwarancją jakości. Dzięki wydawnictwu Egmont mamy stały dostęp do twórczości Maga Słowa z Northampton, między innymi – do serii Liga Niezwykłych Dżentelmenów. Kolejny (według chronologii tworzenia) tom nosi tytuł Czarne akta. 

Koncepcja całej serii jest w istocie prosta. Ot, wziąć postacie z klasyki literatury popularnej (z domeny publicznej, czyli głównie sprzed II wojny światowej) i połączyć je w drużynę (super)bohaterów. Pomysł świetny, aczkolwiek każdy mógł na niego wpaść. Jednak geniusz Alana Moore’a (scenariusz) oraz Kevina O’Neilla (rysunki) wyraża się w czymś innym. W misternym stworzeniu świata przedstawionego uniwersum Ligii. Obaj panowie poruszają się po popkulturze z gracją baletmistrzów. Zapraszają czytelnika do erudycyjnej gry w odkrywanie nawiązań w każdym dialogu i kadrze. Przyznam, że przynosi to sporą satysfakcję.. Sądzę, że dla współczesnego odbiorcy oryginalne utwory z belle époque byłyby niestrawne. Tymczasem dzięki duetowi Moore-O’Neill zyskały nowy blask. Jak wyglądałby nasz świat, gdyby wszystkie sensacyjno-fantastyczne historie z powieści groszowych były w istocie reportażami? 

Co kryją w sobie Czarne akta? Akcja toczy się głównie w Wielkiej Brytanii w latach 50., po upadku reżimu Wielkiego Brata. Protagonistami są: Mina Murray oraz Allan Quatermain z poprzednich części (sekret ich długowieczności poznamy oczywiście w toku opowieści). Tym razem jest to historia szpiegowska. Nic zatem dziwnego, że na drodze naszej pary bohaterów staje między innymi “najlepszy” agent Jej Królewskiej Mości. Ze względów prawnych postacie drugoplanowe ukryte są pod maskami, które dość łatwo przejrzeć (zachęcam do ich zdejmowania!). W finale czytelnik w ślad za bohaterami trafia do krainy na krańcach rzeczywistości. Miejsce jest tak psychodeliczne, że wymaga założenia okularów 3D (dołączonych do wydania). Fabuła kręci się wokół tytułowych akt, zgromadzonych przez MI-5 i tyczących się poprzednich inkarnacji Ligii oraz losów jej członków oraz przeciwników. Lekturze dossier oddają się Mina i Allan, a wraz z nimi – czytelnik. 

W dwóch pierwszych tomach Ligi dodatkiem do komiksowej opowieści były fragmenty utworów literackich ze świata przedstawionego. W Czarnych aktach owe pastisze stanowią większą część wolumenu, umieszczoną między klasyczną komiksową narracją. Są to, między innymi: ezoteryczny traktat o Wielkich Przedwiecznych, dalsze losy Fanny Hill, broszura dla proli, zaginiona sztuka Szekspira, brytyjska satyra na wyższe sfery, bitnikowska pulpowa proza. Wiele opowieści dotyczy losów Orlanda – zmiennopłciowej postaci z powieści Virginii Woolf. Dodajmy do tego kongenialne tłumaczenie Pauliny Braiter i dostajemy dzieło godne literackich nagród. Moim zdaniem te fragmenty są dużo bardziej wciągające niż główna, ramowa intryga przedstawiana w typowych komiksowych kadrach. 

Miejsce Czarnych akt w cyklu Liga Niezwykłych Dżentelmenów jest niejako z boku – mają stanowić podręcznik z „tekstami źródłowymi”, swoiste przypisy wzbogacające opis świata. Jest to z pewnością lektura nadobowiązkowa, bowiem nie każdy da się porwać erudycyjnym wygibasom spółki Moore-O’Neill. Dzieło jest w dużej mierze hermetyczne. Zarówno dla odbiorców typowych komiksów, jak i dla czytelników bardziej stereotypowej, “wysokiej” prozy. To nie jest proste żonglowanie gatunkowymi kliszami i mniej lub bardziej znanymi postaciami. To okno do przemyślnie skonstruowanej rzeczywistości – podobnej do naszej, ale miliony razy ciekawszej. Nie polecam komiksu osobom, nieznających przynajmniej dwóch pierwszych części. Niektórych może zniechęcić forma literackich fragmentów, rozsianych między stronami komiksu. Natomiast fani twórczości Moore’a mogą sięgnąć po Czarne akta z czystym sumieniem (i dodać co najmniej 3 punkty do oceny końcowej). A, byłbym zapomniał – komiks tylko dla dojrzałego czytelnika!

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Liga Niezwykłych Dżentelmenów: Czarne akta
Tytuł oryginalny: The League of Extraordinary Gentlemen: Black Dossier
Wydawca oryginalny: DC Comics
Wydawca polski: Egmont
Seria: Mistrzowie komiksu
Data premiery:  2022
Typ: komiks
Gatunek: szpiegowski, fantasy, historia alternatywna
Scenariusz: Alan Moore
Rysunki: Kevin O’Neill
Kolory: Ben Dimagmaliw
Przekład: Paulina Braiter
Author Name

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Marcin „Martinez” Turkot
Marcin „Martinez” Turkot
Jestem geekiem trzydziestego któregoś poziomu, a także niepoprawnym fanboyem Supermana. W magisterce pisałem o związkach komiksu superbohaterskiego z mitami. W życiu zajmowałem się redagowaniem czasopisma o grach fabularnych i planszowych, tłumaczeniami gier, moderowaniem forów, pisaniem tekstów dla największego polskiego portalu internetowego oraz do "Tygodnika Powszechnego". Obecnie pracuję w reklamie. Uwielbiam komiks, w szczególności frankofoński, oraz animacje wszelakiego rodzaju (może poza anime, na którym się nie znam). Od ponad 20 lat gram w erpegi. Na gry komputerowe nie starcza mi już czasu...
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki