SIEĆ NERDHEIM:

La Maquina de la Muerte. Recenzja komiksu Lady Mechanika: La Dama de la Muerte

Lady Mechanika tom 4 cover

Las Maquinas de la Muerte – oto idzie on. Monstrum opanowuje tron, zabiera mój dom. Koniec stulecia pełnego śmiecia. Tego stulecia ja bym wam nie polecał.

Kazik na Żywo – Las Maquinas de la Muerte

Zaledwie parę miesięcy od ukazania się poprzedniego wydania zbiorczego z przygodami Lady Mechaniki pod tytułem The Lost Boys of West Abbey, Joe Benitez (pomysłodawca, scenarzysta oraz główny rysownik serii) wraz ze współtwórcami zabierają nas w kolejną podróż (po amerykańskich i afrykańskich wojażach) w towarzystwie tej steampunkowej bohaterki. Akcja najnowszego tomu cyklu rozgrywa się w Meksyku; nasza heroina przybywa tam nie mając konkretnego celu – udaje się właściwie na urlop, by odzyskać równowagę psychiczną po tragicznych wydarzeniach w San Francisco, gdzie zginął jej przyjaciel, o czym dowiadujemy się z monologów oraz dialogów między postaciami. Nasza pogrążona w żałobie bohaterka trafia do spokojnej osady San Catrina, gdzie trwają właśnie przygotowania do obchodów Día de Muertos, święta zmarłych często wykorzystywanego przez popkulturę (jak choćby w grze Grim Fandango, animacji Księga życia, filmach takich jak Spectre czy Batman vs Superman: Świt sprawiedliwości). Nic w tym dziwnego – barwny korowód ukwieconych kościotrupów jest niewątpliwie atrakcyjny wizualnie, a jednocześnie lekko przerażający. Latynoamerykański Danse Macabre oswaja nasze społeczne lęki przed zwłokami oraz istotami z zaświatów, włączając śmierć w wyższy porządek i nadając jej sens metafizyczny.

Lady Mechanika tom 4 001

Długa (nieco monotonna) ekspozycja w akcie pierwszym – przyjazd do wioski, zaznajamianie się z jej mieszkańcami, przygotowania do procesji, wspominanie zmarłych, śpiewy przy akompaniamencie gitar oraz składanie ofiar z pożywienia służą zbudowaniu sielankowej atmosfery ciszy przed burzą. Wiadomo przecież, że prędzej czy później nadejdzie katastrofa. Tym razem przybywa ona pod postaciami upiornych jeźdźców nasłanych przez tajemniczą La Dama de la Muerte (wcielenie azteckiej bogini Mictecacihuatl, a w istocie jeszcze starszej). Agresorzy terroryzują okolicę, wymuszają na mieszkańcach trybut i porywają ich dzieci. Oczywiście nasza bohaterka nie stoi z założonymi mecha-rękami, tylko stawia czoła napastnikom. Jak widać, fabuła przypomina pewien kultowy western, z tym że mamy tylko jedną wspaniałą – ale za to jaką!

Lady Mechanika tom 4 002

W tym komiksie widać, jak bardzo seria rozwinęła się od czasu The Mystery of the Mechanical Corpse. Trzyaktowa konstrukcja jest klarowna, spójna i nieprzegadana, chociaż niektórzy mogliby narzekać na pewną jej wtórność oraz jednowątkowość. Kreska jest tutaj dopracowana, narracja graficzna przejrzysta, kolory wyraziste, zaś kadry rozplanowane są z dużym rozmachem (szczególnie na rozkładówkach). Stroje Mechaniki wywierają ogromne wrażenie i tym razem każda z częstych zmian garderoby jest umotywowana rozwojem akcji. Aż chciałoby się ujrzeć choć część z tych ubiorów w wersjach cosplayowych (również zawarte w tomie kreacje z alternatywnych wersji okładek nadają się do tego wyśmienicie). Ponadto postać nie świeci absurdalnym dekoltem, stawiając na funkcjonalność kostiumu.

Lady Mechanika tom 4 003

Powracają również motywy obecne w serii wcześniej – samotność, wyobcowanie i odmienność głównej bohaterki, jej niewyjaśniona przeszłość czy świetny kontakt „Niki” z dziećmi (których zapewnie nigdy nie urodzi). Brakuje mi natomiast wyraźnego powiązania z poprzednimi częściami – zamiast wykorzystywać przedstawionych wcześniej przyjaciół i wrogów, twórcy wprowadzają kolejnych antagonistów i sprzymierzeńców. W komiksie pojawia jest nazwisko jednego z dawnych adwersarzy; to wspomnienie ma później wpływ na zachowanie Mechaniki po finałowej konfrontacji. Mam wrażenie, że Joe Benitez tworzy tysiąc pomysłów na stronę, lecz większość z nich wyparowuje z jego głowy natychmiast po przelaniu ich na papier. Na miotaniu się między różnymi kontynentami oraz społecznościami cierpi spójność świata przedstawionego Lady Mechaniki. Mimo wszystko La Dama de la Muerte stanowi jak do tej pory najlepszy warsztatowo element cyklu, będąc świetnym wprowadzeniem dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji zapoznać się z tą serią.

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Lady Mechanika Volume 4: La Dama de la Muerte
Wydawnictwo: Benitez Productions
Typ: Komiks
Gatunek: Steampunk, Horror, Western
Data premiery: 26.09.2017
Scenariusz: Joe Benitez, M.M. Chen
Rysunki: Joe Benitez, Martin Montiel
Liczba stron: 88

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Marcin „Martinez” Turkot
Marcin „Martinez” Turkot
Jestem geekiem trzydziestego któregoś poziomu, a także niepoprawnym fanboyem Supermana. W magisterce pisałem o związkach komiksu superbohaterskiego z mitami. W życiu zajmowałem się redagowaniem czasopisma o grach fabularnych i planszowych, tłumaczeniami gier, moderowaniem forów, pisaniem tekstów dla największego polskiego portalu internetowego oraz do "Tygodnika Powszechnego". Obecnie pracuję w reklamie. Uwielbiam komiks, w szczególności frankofoński, oraz animacje wszelakiego rodzaju (może poza anime, na którym się nie znam). Od ponad 20 lat gram w erpegi. Na gry komputerowe nie starcza mi już czasu...
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + dobry sposób na zapoznanie się z serią<br /> + olśniewające kostiumy Lady M.<br /> + spójna narracja<br /> + wypracowany, okrzepły styl<br /> + świetna kreska, kolory i kadrowanie</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> - prosta, jednowątkowa fabuła<br /> - wtórny koncept<br /> - niewiele nawiązań do poprzednich części</p>La Maquina de la Muerte. Recenzja komiksu Lady Mechanika: La Dama de la Muerte
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki