SIEĆ NERDHEIM:

Pyrrusowe zwycięstwa. Recenzja komiksu Criminal tom 3: Grzesznicy/Ostatni niewinny

Od frontu jak zwykle elegancko.

Trzeci tom Criminal, czyli znowu to samo od tych samych ludzi, nadal strony przesiąknięte zbrodnią tak bardzo, że niezależnie od panującej sytuacji epidemiologicznej chce się je wertować w masce i lateksowych rękawiczkach. Dłuższa seria, która jakościowo jakimś cudem utrzymuje wyrównany poziom, to dla czytelnika złoto. Dla kogoś uważającego się za recenzenta jest to z kolei prawdziwy dramat. Jeszcze gorzej, gdy autorzy właściwie od samego początku robią fabularne i narracyjne kalki pomysłów zarówno swoich, jak i takich zapożyczonych z klasyki zamyślonej fikcji o wykolejeńcach. Od razu wewnętrzny zgred chce narzekać, spluwać subiektywnym kwasem na jawne wady. Co jednak począć, jeśli komiks uparcie pochłania bez reszty? Spiąć dupsko i się po prostu cieszyć.

Powtarzalność i narracyjne zawijasy są przecież już uznanym trzonem scenariusza tego kultowego tytułu. Tym razem, poza motywem osobistych dramatów niegodziwców różnego sortu, powraca również Tracy Lawless. Twardogłowego dezertera, a obecnie również cyngla na zlecenie, oczywiście ściga przeszłość – konkretnie ta militarna. Wcale nie ułatwia mu to rozwiązania zagadki morderstw popełnianych na teoretycznie niezabijalnych (ze względu na posłuch na dzielni) złodupcach. Grzesznicy to tradycyjna już dla Criminal opowieść o degeneracie z zasadami, który w zawirowaniu własnych win dokłada sobie kolejnych problemów, zadając się z niewłaściwymi kobietami i przypominając sobie o moralności w nieodpowiednich momentach. 
W drugiej połowie albumu akcja skupia się zaś na gościu imieniem Riley, który w mojej interpretacji raczej nie jest tym tytułowym Ostatnim niewinnym. Poza standardowym schematem (rzezimieszek, charakterne kobiety i liczne motywacje do biadolenia) ta część wydaje się z początku niepokojąco niewinna. Bohater wraca sobie do rodzinnego miasta w związku z ciężką chorobą ojca i zaczyna wspominać, analizować i kombinować. Dopiero z jego kombinacji wyłania się demon wszechobecnego w tej serii zepsucia, który szybko spycha tok historii do obyczajowego rynsztoku.

a Lawless wciąż paskudny, ale świat paskudniejszy.

Poprzedni tom oceniłem lepiej od pierwszego, a z perspektywy czasu też trochę bardziej ogarniam, czemu tak się stało. Criminal to jazda na banalnym noir w nieco mniej teatralnym wydaniu. Jaranie się tą serią i liczne nagrody usprawiedliwia jedynie ogromny talent autorów, dzięki któremu są w stanie z mrocznego pierdololo skleić klimatyczną kosę wbijaną następnie w mózg czytelnika. Drugi tom zbiorczego wydania był wyjątkowy ze względu na pewne odstępstwa od utartej konstrukcji narracji – więcej pierwszoplanowych parszywców w pierwszej historii i skomplikowaną intrygę w drugiej. Grzesznicy i Ostatni niewinny rezygnują z takich wariactw, wracają do stosunkowo prostych bajań skupionych na pojedynczych rzezimieszkach i to akurat jest z deczka rozczarowujące.

Nie oznacza to, że w trzecim tomie oczy schną od braku innowacji – jest właściwie jedna, ale za to ogromna! Po ogarniającym poprzednie historie defetyzmie, po kadrach wypełnionych bez wyjątku klatkami z kroniki stopniowego ludzkiego upadku, dostajemy (spoiler alert) dwa szczęśliwe zakończenia! Tak jakby, troszeczkę, właściwie to prawie wcale, zależy jak lubicie sobie definiować słówko “sukces”. Brubaker nie porzuca całkowicie wniosków pierwotnie wbitych w fundament Criminal. W zakłamanym świecie romantyzowanej zbrodni nie ma prawdziwych zwycięzców, a każde zwycięstwo obarczone jest ogromnymi konsekwencjami. Po prostu tym razem obie historie kończą się nieco inaczej, niż moglibyśmy się spodziewać nauczeni dotychczasowym kierunkiem bliźniaczo podobnych wątków.

Dobrze, że przynajmniej kolorki ładne.

Poza tym zalety Criminal wciąż streszcza ta sama, stara śpiewka. Ed Brubaker perfekcyjnie miesza liczne wątki w spójną całość, nie tylko w granicach jednej historii. Teoretycznie antologiczne fragmenty coraz wyraźniej tworzą spójny obraz świata. Fragmenty połączone dziesiątkami wspólnych elementów, ale też i zdecydowanie podzielone skupieniem na protagonistach i obsadzie pobocznej. Z bombastycznej atmosfery wyłaniają się całkiem autentyczne charaktery, kretyni, zepsute draby, zasuszone ćpuny i bezwzględni zabójcy. Zdecydowana większość z nich, o ile są istotni dla fabuły, bardzo szybko staje się czytelnikowi bliska – są trójwymiarowymi ludźmi, a ich decyzje (jakby parszywe nie były) często mają sporo sensu w kontekście katastrofalnie zrąbanych okoliczności. Brubaker prowadzi nas z premedytacją za rączkę w ciemność i wciąż doskonale wie, kiedy i jaką informacją skazić nasze niewinne móżdżki.

W celu omówienia rysunków właściwie wystarczyłoby ten akapit przekopiować z którejkolwiek z poprzednich recenzji, z jednym małym wyjątkiem. W Ostatnim niewinnym narastający mrok jest podkreślony przez kontrastujące z nim retrospekcje w stylu retro. Małomiasteczkowe życie nastolatków przedstawione w sposób prawie jednaki z kolorowymi klasykami z Archie Comics sprawia, że zalewająca resztę stroń czerń zdaje się być ciemniejsza. Cała reszta to po prostu wciąż technicznie wzorowa robota utrzymana w tej samej, filmowej konwencji ponurego dramatu. Sean Phillips nie gna dziko z wizualną narracją, daje sobie czas na kadrowanie drobnych niuansów, a Val Staples rozsądnie dawkuje nieliczne, wyblakłe kolory. Klasycznie bez urywających żopę fajerwerków, czyli dokładnie tak, jak wymaga tego fabuła.

Chociaż z drugiej strony… ładne kolorki mogą być zwodnicze.

Jeśli więc spodziewacie się zaskoczeń i opadającej kopary przy sięgnięciu po każdy nowy tom, Criminal pewnie nie jest propozycją przeznaczoną dla was. Na tym etapie to już chyba jednak każdy wie i trzeci tom nic w tej kwestii nie zmienia, wręcz przeciwnie. Pomimo powrotu do nieco ogranego sposobu prezentacji wątków, duet Brubakera i Phillipsa po mistrzowsku kontynuuje wykuwanie angażujących historii spod ciemnej gwiazdy. Właściciele zakazanych mord ponownie odkrywają jedynie przed nami swoje miękkie podbrzusza i znajome emocje na tle zupełnie obcych dla większości z nas (przynajmniej mam taką nadzieję) okoliczności. Banał, sztampa, łopatologiczne noir – kolejny album udowadnia, że z prostych i znanych wszystkim składników można chyba w nieskończoność przyrządzać dania godne wszystkich gwiazdek Michelin. A że to konkretne danie smakuje trochę prochem strzelniczym, tanią szminką, papierosami i chodnikową deszczówką? Taki już urok baru Undertow(n).

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Criminal: Grzesznicy/Ostatni niewinny (tom 3)
Wydawnictwo: Icon Comics / Mucha Comics
Autorzy: Ed Brubaker, Sean Phillips, Val Staples
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Data premiery: 03.04.2020
Liczba stron: 264

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Rafał "yaiez" Piernikowski
Rafał "yaiez" Piernikowski
Piszę o głupotach od kiedy tylko nauczyłem się, jak wyglądają literki. Od fanowskiego systemu RPG w czasach podstawówki i opowiadań w ramach lore uniwersum Warcrafta przeszedłem do kulturowej grafomanii. Od lat prowadzę bloga muzycznego Nieregularnie Relacjonowana Temperatura Hałasu, tylko troszkę krócej działam w redakcji Nerdheim. Jako anglista z wykształcenia język traktuję swobodnie, dopóki spełnia swoją funkcję użytkową, co jest zręcznym usprawiedliwieniem mojego nieposzanowania podstawowych zasad. Zawodowo zajmuję się ubezpieczeniami na rynek USA. Prywatnie katuję skrzeczącą muzykę, tony komiksów (Ameryka, Japonia, Europa w tej kolejności), gry video, planszóweczki i składam modele japońskich robotów.
spot_img
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + jak zwykle, świetna narracja<br /> + ponownie, doskonale napisani bohaterowie<br /> + wizualnie trzyma wysoki poziom<br /> + drobne odstępstwo od schematu</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> – poprzedni tom trochę mocniej mi urwał cztery litery</p> Pyrrusowe zwycięstwa. Recenzja komiksu Criminal tom 3: Grzesznicy/Ostatni niewinny
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki