SIEĆ NERDHEIM:

Przemoc i nanoboty w Ameryce. Recenzja komiksu Bloodshot Salvation Volume 1: The Book of Revenge

Bloodshot Salvation Cover

Jeff Lemire lubi bawić się konwencją komiksu superbohaterskiego (Czarny Młot) i budować skomplikowane, pełne drugoplanowych bohaterów światy (Descender). Twierdzi, że nie wykorzystał tego jeszcze do końca przy okazji swojej współpracy z Valiant Entertainment nad poprzednimi odsłonami serii Bloodshot (Reborn i U.S.A) i dopiero teraz pokaże, na co stać jego samego i superżołnierza z nanobotów…

Bloodshot to typowy bohater kina akcji – komandos skupiający się na dawaniu w mordę i strzelaniu, a nie strategii, samotny wilk, do tego udoskonalony dzięki tajnym wojskowym technologiom. Uosabia jeden z amerykańskich snów – mężczyznę nie wahającego się przed żadną przemocą, żeby ocalić swój dom… Z tym że dotąd jego domem były po prostu Stany, bronić mógł ewentualnie towarzyszy walki. Tym razem Lemire obciąży go kimś jeszcze.

Wiecie, jak to działa: patriotyczny chłopak ma dwa marzenia: zaciągnąć się do marines i wziąć za żonę dziewczynę z sąsiedztwa. Amerykańskie kino pokazało nam to wiele razy, chociaż nie zawsze udanie. Na przykład w Snajperze Clinta Eastwooda partnerka głównego bohatera jest jego wymarzoną księżniczką, a jednocześnie zupełnie zaniedbaną postacią, która pojawia się tylko po to, żeby marudzić o powrót męża do domu. Scenariusz nie przewidywał dla niej żadnego głębszego rysu, była jedynie wzruszającą cechą Chrisa Kyle’a (Cooper). Początkowo wydaje się, że coś takiego może grozić także Bloodshot Salvation. Magic, żona superżołnierza i matka jego córeczki sprawia wrażenie czułej, ale nieciekawej osoby, być może nie do końca rozumiejącej, w jakiej sytuacji się znalazła. Jednak…

Bloodshot Salvation #4

Tym razem to właśnie historia żony napędza akcję komiksu. Najpierw widzimy ją i małą Jessie „kilka lat później” – ukrywające się przed jakimś wojskiem, ewidentnie szukającym dziewczynki. Są zupełnie same, Bloodshota w tej przyszłości nie ma. Dopiero dużo później dowiemy się, że zniknął prawdopodobnie tropiąc tajemnice z przeszłości Magic. Ruszył je rozwiązać nie mogąc znieść tego, że wciąż do niej wydzwaniały. Nie chcę zdradzać, kto i dlaczego podpadł głównemu bohaterowi, ale spodziewajcie się niezbyt przyjemnego towarzystwa.

Największym lękiem rodziny Bloodshota była obawa, że Jessie stanie się podobna do ojca. Kłaniają nam się tu Wolverine i Laura z Logana, w ogóle mnóstwo historii z uniwersum X-menów (nad którymi Lemire także pracował). Ciężko mi na razie powiedzieć, czy ten wątek rozwinie się ciekawie i czy w ogóle ma sens – superżołnierz jest tym, kim jest dzięki nanomaszynom, a nie mutacjom genetycznym: nie mam pojęcia, jak miałyby się one dziedziczyć. Na pewno mamy tu do czynienia z bardzo klasycznym zabiegiem generującym sporo trudnych rozmów, a potem nocnych ucieczek przez zamarznięte lasy.

Bloodshot Salvation #1

Ambicją Lemire było stworzenie komiksu o Ameryce: opowiadającego o wojsku, północy i południu, przemocy i patriotyzmie. Taka historia nie ma prawa nie być patetyczna, ciężaru dodają jej jeszcze rysunki Larosy i Suayana, znanych z poprzednich Bloodshotów tego scenarzysty. Wszyscy bohaterowie mają tu wyraźnie zaznaczone mięśnie – wielkie i rozbudowane albo napięte na wychudzonych ciałach jak postronki. Są realistyczni aż do (gdy widzimy przeszłość Magic) jakiejś niepokojącej, horrorowej przesady – jak w rysunkach Richarda Corbena. Trochę to nieznośne, ta powaga i doniosłość w komiksie superbohaterskim, ale jeśli lubicie takie klimaty, bardzo esencjonalne, mocno czerpiące z tradycji „mrocznej ery” (dark age) komiksu – to historia jak znalazł dla was.

Dla mnie Bloodshot Salvation zawiera kilka potencjalnie ciekawych wątków, jednak nie są one rozwijane w pierwszym tomie. Mrok i patetyczność tej iście amerykańskiej historii nie do końca mnie przekonują, tak samo jak potężne zwały mięśni głównego bohatera – jeśli Lemire, Larosa i Suayan grają z konwencją, to, póki co, estetyka przykrywa jakikolwiek powiew świeżości. Na razie dostaliśmy dobrze skonstruowaną, klasyczną rzecz o herosie próbującym żyć jak przeciętny człowiek i epicko niepotrafiącym tego zrobić. Dopiero końcówka obiecuje coś ciekawszego – pamiętajcie, że w tym uniwersum moce nie biorą się z natury bohatera, są mu dane, a ludzie z zewnątrz mogą nimi manipulować. Mam nadzieję na poważną refleksję na ten temat w kolejnych odcinkach.

ZOBACZ W SKLEPACH

Bloodshot Salvation #3

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Bloodshot Salvation: The Book of Revenge Vol. 1
Data premiery: 07.03.2018
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Lewis Larosa, Mico Suayan
Typ: komiks
Gatunek: superhero, science-fiction

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Mól książkowy, wielbicielka wilków i wilczurów. Interesuje się europejskim komiksem i mangą. Jej ulubione pozycje to na przykład Ghost in the Shell Masamune Shirow, Watchmen (Strażnicy) Alana Moora czy Fun Home Alison Bechdel, jest też fanem Inio Asano. Poza komiksami poleca wszystkim Depeche Mode Serhija Żadana z jego absurdalnymi dialogami i garowaniem nad koniakiem. Czasem chodzi do kina na smutne filmy, kiedy indziej spod koca ogląda Star Treka (w tym ma ogromne zaległości). Pisze także dla Arytmii (arytmia.eu).
<strong>Plusy:</strong><br/> + kilka ciekawie zapowiadających się wątków<br/> + porządne rysunki<br/> + ambitny projekt opowiedzenia o Ameryce i przemocy<br/> + zrozumiały bez znajomości poprzednich <em>Bloodshotów</em> Lemire</p> <p><strong>Minusy:</strong><br/> - patos i mrok<br/> - na razie nie wydarza się nic nowego, świeżego</p>Przemoc i nanoboty w Ameryce. Recenzja komiksu Bloodshot Salvation Volume 1: The Book of Revenge
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki