Po budzącym poczucie grozy epilogu poprzedniego tomu, Batman powraca wraz ze zbiorczym wydaniem kolejnych komiksów pod wspólnym tytułem The City of Owls. Druga część przynosi ze sobą zakończenie zmagań tytułowego bohatera z Trybunałem Sów i odpowiedzi na wszystkie zadane przed premierą pytania. Sam zeszyt i historia w nim opowiedziana przypominają w pewnym względzie finał trylogii Mrocznego Rycerza Christophera Nolana. Niestety, nie mówię tego w charakterze pochwały, gdyż Miasto Sów jest znacznie gorszym produktem niż jego poprzednik.
Postawmy wpierw sprawę jasno: The Dark Knight Returns to moim zdaniem rewelacyjne zwieńczenie historii rozpoczętej w Batman Begins, lecz rzecz, która odróżnia ten film od poprzedników, to ilość upakowanej w praktycznie każdej klatce akcji. Sceny cichej eliminacji i zabawy w detektywa zostały wyparte przez nieustanną kanonadę wybuchów, pościgów i walki. I tak samo sprawa ma się w Mieście Sów. Komiks podzielony jest na dwie części, gdzie pierwsza opowiada o ataku grupy wyszkolonych zabójców na posiadłość Wayne’ów. W trakcie do pomocy stanie plejada sojuszników Człowieka–Nietoperza, którzy pomogą mu w obronie mieszkańców miasta. Etap ten skutecznie podnosi ciśnienie w czasie lektury i daje nadzieję na kolejny dobry zeszyt, lecz im dalej zabrniemy, tym gorzej. The City of Owls dostarcza nam spory twist fabularny dotyczący rodziny Batmana. Nie zdradzając szczegółów powiem tylko tyle, że opowiedziana historia jest naciągana i momentami zniechęcała mnie do lektury. Po tym fragmencie dochodzi do kolejnej sceny walki i tu natrafiamy na kolejny absurd. Rozumiem, że nasz heros posiada siły witalne wykraczające poza zwykłe ludzkie umiejętności, ale kurczowe trzymanie się skrzydła samolotu w celu uniknięcia bycia wciągniętym przez silnik i pomyślna ucieczka prędzej doprowadzą czytelnika do pełnego litości uśmiechu niż do uczucia trwogi. Taki sam uśmiech powoduje również zakończenie, które odkryłem dopiero przy wracaniu do poprzednich stron. Jest ono nagłe, pozbawione jakiejkolwiek epickości, poprzedzające spokojny epilog, niedający żadnej satysfakcji ze znajomości rozwiązania fabuły.
Poza tymi dwoma etapami – stanowiącymi nieudany trzon fabuły – komiks posiada jeszcze parę fragmentów pełniących rolę tzw. zapychaczy. Pierwszym z nich jest historia Jarvisa Pennywortha, lokaja rodziny Wayne’ów. Epizod ten został przedstawiony w formie listu ojca do syna i pokazuje, że konflikt z Trybunałem Sów trwa już od dłuższego czasu i odczuć go na własnej skórze mogli również i przodkowie Bruce’a. Ogółem część ta została zrealizowana całkiem ciekawie, odpowiada na parę pytań postawionych w trakcie lektury, więc generalnie nie ma do czego się przyczepić. Niestety, tego samego nie można powiedzieć o dwóch pozostałych opowieściach. W pierwszej z nich spotkamy po raz pierwszy Harper Row, późniejszą Bluebird, jedną z sojuszniczek Batmana. W trakcie czytania dowiadujemy się o okolicznościach, w jakich główna bohaterka poznaje naszego herosa i decyduje się mu pomóc. Cały problem polega na tym, że te fragmenty nic nie wnoszą do ogólnego wydźwięku tomu. Równie dobrze strony te mogłyby zostać usunięte i nikt nawet nie poczułby z tego powodu straty. Analogiczna sytuacja dotyczy końcówki komiksu, poświęconej genezie powstania Mr Freeza, wroga Batmana wyposażonego w zdolność zamrażania. Tu do ogólnego oderwania od tematu Trybunału Sów dochodzą też liczne dłużyzny, powodujące znużenie lekturą i niechęć do jej kontynuowania. Jeżeli w ten sposób autor chciał przygotować grunt pod następne tomy, powinien starać się bardziej, gdyż po tym, co zobaczyłem, nie jestem pozytywnie nastawiony do następnych opowieści.
Odpuszczając dalsze słowa pogardy i rozczarowania dla fabuły, w ramach pocieszenia powiem, że kreska to ta sama liga, jaką mogliśmy zaobserwować przy okazji Trybunału Sów. Niemniej nie wypada dwa razy chwalić serii za to samo. W tym przypadku jednak poziom warstwy artystycznej nie jest równy scenariuszowi, a znacznie go przewyższa. To naprawdę smutne, gdyż po pierwszym tomie naprawdę byłem pełen nadziei co do kontynuacji i miałem duży kredyt zaufania do autora.
Batman Volume 2: The City of Owls jest idealnym przykładem spartaczonej roboty, która wymagała wyłącznie dokonania tego samego, co w pierwowzorze. Twórca scenariusza najwidoczniej uznał, że wepchnięcie bezsensownej bijatyki i nieprawdopodobnych scen walki do praktycznie każdej ramki komiksu to świetny przepis na huczne zwieńczenie historii. Mnie samemu jest smutno wystawiając taką, a nie inną ocenę, ale Miasto Sów rozczarowało mnie nie tylko jako recenzenta, a także jako fana i czytelnika. Mam nadzieję, że nowa opowieść przywróci to, co w Batmanie było najlepsze i odbuduje utracone do serii zaufanie.
Komiksy o Batmanie kupicie na Atom Comics.
NASZA OCENA
Podsumowanie
Plusy:
+ Widowiskowa scena ataku na posiadłość Wayne’ów
+ Ciekawie opowiedziana historia ojca Alfreda Pennywortha
+ Trzymające poziom rysunki
Minusy:
– Przemoc postawiona nad fabułę
– Kastracja komiksu ze wszystkiego co najlepsze
– Nieprawdopodobny twist fabularny
– Liczne zapychacze i dłużyzny