Postaci Batmana nie trzeba nikomu przedstawiać. „Dziecko” Boba Kane’a i Billa Fingera stało się ikoną popkultury oraz inspiracją dla kolejnych pokoleń scenarzystów. Duża różnorodność twórców sprawiła, że historie Bruce’a Wayne’a przybierały nowatorski charakter i nieraz wyłamywały się ze znanych przeze wiele lat schematów. A im dalej w przyszłość, tym opowieści o Mrocznym Rycerzu zyskują na brutalności i nietuzinkowych zakończeniach.
Ostatnio w moje ręce trafił egzemplarz zatytułowany Batman. Ostatni rycerz na Ziemi. Autorem tej jakże intrygującej pozycji jest Scott Snyder. Choć nazwisko twórcy jest rozpoznawalne na świecie, to każdy kto miał już styczność z tym panem dobrze wie, jak nierówne potrafi on tworzyć historie. Za przykład kompletnej klapy pozwolę sobie tu wspomnieć choćby Przebudzenie, charakteryzujące się bardzo naiwnymi rozwiązaniami fabularnymi i niewykorzystanym potencjałem. W kwestii Człowieka-Nietoperza amerykański scenarzysta powołał również kilka ciekawych, jak i tych trochę mniej udanych opowieści. Warto tu wspomnieć choćby intrygującą serię Batman, Który się Śmieje, która cieszy się ostatnio dość sporą popularnością.
Ostatni rycerz na Ziemi samą okładką zachęca już do lektury. Przedstawia ona Mrocznego Rycerza, który taszczy dziwny, przypominający latarnię, przedmiot, a w nim prawdopodobnie głowę swojego największego arcywroga – Jokera. A czegóż można się spodziewać po samym wnętrzu zeszytu?
Bruce Wayne przebywa właśnie w szpitalu psychiatrycznym. Wszelkie złole, takie jak Joker, Strach na Wróble czy Trujący Bluszcz okazują się wytworem jego wyobraźni, a utożsamiane są ze szpitalnym personelem. Pewnego dnia Wayne’a odwiedza najwierniejszy przyjaciel – Alfred Pennyworth. Oznajmia mu on, że pobyt w szpitalu trwa już ponad dwie dekady, co wprawia Bruce’a we wściekłość. Za wszelką cenę pragnie uciec z Azylu Arkham, by odkryć prawdę o sobie. Po udanym opuszczeniu murów szpitala Wayne w kostiumie Batmana przemierza nieznane lokacje. To świat, który się zmienił. Świat pełen zła. Wiernym towarzyszem wyprawy Bruce’a zostaje… głowa Jokera. Uwięziona w specjalnie przygotowanym pojemniku, który stale podtrzymuje ją przy życiu. Wiecznie uśmiechnięty wróg Batmana staje się pożytecznym, choć momentami na swój sposób irytującym, kompanem. W trakcie wędrówki Wayne spotyka swoich byłych towarzyszy broni. Zbierając szczątkowe informacje, trafia w końcu do miejsca, gdzie ludzkość ukrywa się przed straszliwym Omegą. Ten zaś jest nowym i zarazem bardzo oryginalnym antagonistą ze stajni DC. Czy wraz z przyjaciółmi i nowymi sojusznikami uda się Wayne’owi odkryć swoje prawdziwe ja? Czy przeszkodzi Omedze w przejęciu całkowitej władzy nad światem?
Historia Snydera napisana jest z początku dość chaotycznie, ale wraz z kolejnymi stronami czytelnik zaczyna nadążać za wydarzeniami. Wszystko jest spójne, a sam scenarzysta niejednokrotnie puszcza oczko do fanów DC, którzy znajdą w Ostatnim rycerzu na Ziemi multum nawiązań do uniwersum. Z kolei sam wątek wykorzystania głównego bohatera jako pacjenta szpitala psychiatrycznego miał już miejsce choćby w Azylu Arkham Granta Morrisona czy w jednotomowym Moon Knight autorstwa Jeffa Lemire. Jednak pomimo tego schematu wizję Snydera czyta się bardzo przyjemnie.
Mocnym akcentem omawianej pozycji są rysunki Grega Capullo. Zresztą duet Snyder-Capullo ma już na swoim koncie wspólne projekty, jak choćby serię Batman Metal, którą polecam przede wszystkim miłośnikom odjechanych historii z Batmanem w roli głównej. Wracając do kwestii wizualnej, prace Capullo obfitują w szczegółowość i w zależności od tomu prowadzonej narracji artysta ten stosuje odpowiednie dla nastroju palety barw.
Ostatni rycerz na Ziemi jest pełen wielu ciekawych rozwiązań, rozpieszcza czytelnika rysunkami i gwarantuje momentami istny mindfuck. Wykorzystanie motywu dotyczącego Lexa Luthora czy prezentacja Stracha na Wróble w zupełnie innej odsłonie podnoszą nieco wartość merytoryczną i wizualną komiksu. Mimo wielu interesujących wątków moim zdaniem nie jest to jednak pozycja tak godna polecenia, jak choćby Azyl Arkham, który oscyluje na granicy psychodeli i miesza czytelnika z błotem. Spodziewałem się nieco więcej, lecz koniec końców jestem zadowolony z lektury. Może wynika to z przeogromnej sympatii do Człowieka-Nietoperza? W każdym razie nie jest to pozycja dla każdego.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Batman. Ostatni rycerz na Ziemi.
Wydawnictwo: Egmont
Autor: Scott Snyder
Rysunki: Greg Capullo
Tłumaczenie: Tomasz Sidkorkiewicz
Liczba stron: 184
Data premiery: 30.09.2020