W serii Batman & Robin, po świetnym tomie pierwszym i zbyt chaotycznym drugim, przyszedł czas na trzeci, który mógł zarówno przekonać do omawianej historii, jak i zupełnie do niej zniechęcić. Omawiany wolumin, o podtytule Death of The Family, nie przypomina jednak żadnego z nich, jest czymś zupełnie innym. Nie do końca wiem, co decydowało o takiej drodze tego runu, ale cieszę się, że miałem okazję przeżyć tę przygodę razem z Wayne’ami.
Pierwsze 2 zeszyty dotyczą gry, w którą wciągnął Bruce’a jego syn. Natomiast kolejne – w ramach silnego nawiązania do wydarzeń z trzeciej części serii Batman, posiadającej taki sam podtytuł jak recenzowany komiks – opowiadają o historii bezpośredniego kontaktu Robina z Jokerem. To może spowodować zaskoczenie u osób, które spodziewały się licznych scen akcji – tutaj nie znajdą ich zbyt dużo. Tomasi tym razem zaproponował liczne rozmowy. Oczywiście nie oznacza to, że trzeba przypisać B&R tę cechę jako wadę. Dialogi tego duetu wypadają wprost fenomenalnie. Raz na jakiś czas fabuła zaskakuje zwrotem akcji, co powoduje czytanie z napięciem i w tempie ekspresowym. Kolejny raz nie rozumiem, dlaczego tak mało mówi się o tej części New 52. Czyżby było to spowodowane trudnościami z odbiorem u początkujących czytelników? Książę Klaunów często wspomina ważne wydarzenia z historii batrodziny, takie jak okrutna śmierć Jasona Todda. Na szczęście po chwilowym kryzysie Tomasi wrócił do formy, jeśli chodzi o kreowanie innych postaci pobocznych – nie byłbym sobą, gdybym po raz kolejny nie wspomniał mistrzowskiej kreacji Alfreda, który zawsze zachowuje niebywałą pewność siebie i zawsze jest gotowy odpowiedzieć jakąś ciętą ripostą.
Cóż więcej powiedzieć na temat rysunków Gleasona? Nie jestem w stanie dodać wiele więcej niż w recenzjach dwóch poprzednich tomów. Wiem jedno – chciałbym zobaczyć jeszcze Jokera w wykonaniu tego rysownika. Twarz i gesty tej postaci to prawdziwe arcydzieło. Artysta nie zawiódł też w kwestii projektów Bruce’a i Pennywortha. Tych charakterystycznych, dynamicznych, pełnych emocji kadrów nie da się niczym zastąpić i od dziś będę wypatrywał z niecierpliwością komiksów z nazwiskiem Gleason na okładce.
Zadajecie sobie pewnie pytanie: „Czy warto więc przeczytać całość serii Batman & Robin?”. Odpowiedź brzmi tak, ale pod dwoma warunkami. Trzeba chcieć sięgnąć po inne tytuły, m.in. Batman Incorporated i Batman. Drugie wymaganie to cierpliwość do chaotycznych komiksów lub zmuszenie się do przebrnięcia przez tom drugi.
NASZA OCENA
Podsumowanie
Plusy:
+ świetne dialogi Jokera z Robinem
+ Alfred Pennyworth
+ sporo zwrotów akcji
+ dynamiczne rysunki
Minusy:
– wymagana spora wiedza o przeszłości batrodziny