Alena szwedzkiego rysownika Kima W. Anderssona to świetny szkic horroru, a komiks trochę po łebkach… Dark Horse wydał go w związku z tym, że do amerykańskich kin trafił oparty na nim, również szwedzki, film Daniela di Grado. Widzę potencjał tej historii, więc trochę rozumiem zachwyt reżysera, ale czegoś jej jednak brakuje. Może być też tak, że się czepiam, bo z horrorów najbardziej lubię Co robimy w ukryciu (What we do in the shadows), a z filmów o zombie Harry'ego Angela. W obu stworzono wiarygodny świat, a fabuła nie zyskuje uroku dopiero na koniec. W Alenie jest trochę tak, że dopiero finałowy zwrot akcji sprawia, że nie wydaje się płytka i przeraźliwie schematyczna.
Główna bohaterka komiksu, Alena, nie jest zbyt lubiana. Miała kiedyś przyjaciółkę Josephine, a właściwie dziewczynę, ale ta popełniła samobójstwo. Teraz snuje się za swoją ukochaną jako zombie, namawiając ją do stosowania przemocy wobec koleżanek z nowej szkoły dla bardzo bogatych snobów. Główną antagonistką Aleny jest rozpuszczona i agresywna blondynka Philippa, mistrzyni lacrosse. Dziewczyna jest przedstawiana jako typowa burżujka, pogardzająca biednymi i mniej stylowymi, do tego terytorialna, zazdrosna i dążąca do swojego po trupach (metaforycznie, póki co). Obrazu dopełnia równie zamożny Fabian, żywo zainteresowany Aleną, ale nie Philippą.
Jak widać, potencjał jest, choć Philippa to wyjątkowo płaska, niedająca się lubić postać, nawet w scenach, gdzie nie ma Aleny. Bo z Aleną jest pewien problem. Widuje zombie, to raz. Dwa, postanawia się zmienić. Farbuje włosy na czarno i obcina je wielkimi, chyba krawieckimi nożycami. Co jednak nie poprawia jej kontaktów z resztą dziewczyn, przy nich pozostaje bezwolną ofiarą kpin i przemocy. Kiedy zaczyna spotykać się z Fabianem, przeciwko niej zwraca się nawet Josephine.
Stąd zaczynają się sceny morderstw i krew, a najważniejszym rekwizytem są nożyce. Dlaczego wszyscy wybierają to narzędzie zbrodni? Prawie do końca komiksu wydaje się to bez sensu. Tak samo jak kłamstwa Philippy. Nawet to, że nienawiść między dwiema głównymi postaciami zostaje tak rozdmuchana, nie jest przekonujące. I ta Alena, wieczna cierpiętnica…
Ciężko mi było się wczuć w Alenę z jej jednowymiarowymi bohaterami i w zasadzie banalnymi zbrodniami i romansami. Z perspektywy końcowego zwrotu akcji zyskują głębszy sens, a jednak wcześniej, w środku wszystkiego, trochę chciało się odłożyć książkę ze zwykłej nudy. Obrazy obcinania głów, intymne scenki czy dialogi nie przykuwają uwagi, nie byłam zaintrygowana niespójnościami, które okazują się ostatecznie tropami.
Mimo wszystko jestem ciekawa filmowej adaptacji Aleny. Między innymi dlatego, że wydaje się nieco subtelniejsza wizualnie, gdy chodzi o pokazywanie szkolnej codzienności. Na potrzeby filmu znaleziono piękny plener z ogromną posiadłością otoczoną parkiem, kręcono go jesienią, a takiego szerokiego tła właściwie nie ma w oryginale. Kadry Anderssona są bardzo ciasne, co mogłoby działać świetnie w dusznej atmosferze horroru, ale jakoś nie zadziałało w moim przypadku.
Kim W. Andersson jest znany z Love Hurts, zbioru nowelek w stylu romanso-horroru (romantic horror), również wydanego przez Dark Horse. Ten tom został bardzo przychylnie oceniony przez krytykę, zwłaszcza że wykorzystuje wiele różnych gatunków. W listopadzie w tym samym wydawnictwie ma ukazać się kolejny komiks Anderssona, z zupełnie innej beczki, komedia science-fiction Astrid. Jego bohaterom, żołnierzom galaktycznych sił pokojowych (lub kandydatom do tych służb), przyjdzie walczyć z gigantycznymi owadami i uciekać przed wybuchami wulkanów.
Podsumowanie
Plusy:
+ rzadko czyta się szwedzkie komiksy
+ w świetle końcowej rewelacji fabuła nie jest pełna niespójności
Minusy:
– horror nie trzyma w napięciu
– bohaterowie są jednowymiarowi i nieciekawi
o! 😀 Chętnie sobie sprawię 😀