SIEĆ NERDHEIM:

Żagiel na maszt. Recenzja gry Windbound

KorektaVivique
Windbound - okładka gry
Windbound – okładka gry

Windbound wzbudził moje zainteresowanie nastrojowym trailerem, który obiecywał połączenie wizualnego stylu Zeldy Wind Waker i gameplayowych pomysłów z The Flame in the Flood. Miks iście ciekawy, klimatyczny i zapowiadający dobrą zabawę na co najmniej kilkanaście godzin. Czy produkcja 5 Lives Studios spełnia te wyobrażenia?

Po tym, jak plemię Kary głównej bohaterki gry zastał sztorm, spotęgowany przez obecność potwora z głębin oceanu, dziewczyna zostaje rzucona w wodną otchłań. Trafia do tajemniczej, zawieszonej między wymiarami lokacji z portalem, po przekroczeniu którego budzi się na wyspie uzbrojona jedynie w nóż. I tu rozpoczyna się właściwa przygoda. Gra w żaden sposób nie podpowiada nam, co mamy zrobić, więc koleją rzeczy rozpoczynamy od eksploracji wyspy. Wkrótce potem Kara zdobywa wiosło, a my możemy wybudować nasz środek lokomocji – łódź i wyruszyć w pełną niebezpieczeństw podróż, szukając pobratymców.

Windbound - screen z gry
Windbound – screen z gry

Gra oszukuje nas od samego początku; od historii począwszy, na mechanice kończąc. Nie próbujemy wrócić do plemienia. Jedynym zadaniem gracza jest pływanie od jednej proceduralnie generowanej wyspy do kolejnej i aktywowanie kamiennych wież, które z kolei uruchamiają ołtarz, umożliwiający przejście do lokacji odsłaniającej fragment historii rodu Kary i jego relacji z morskimi kreaturami. Tragicznej, podszytej głodem i wojną, należy podkreślić. Stąd przenosimy się do następnej wyspy, co wymaga od nas uwagi i refleksu, dodając element zręcznościowego pływania między przeszkodami. Rozdziałów jest w grze pięć, zatem wszystkie czynności związane z aktywacją wież, ołtarzy i torem przeszkód musimy powtórzyć kilkukrotnie, docierając do mało satysfakcjonującego finału. Monotonia tych zadań powoduje, że szybko traci się zainteresowanie opowiadaną historią. Doskonale widać tutaj, że deweloperzy potraktowali fabułę pretekstowo, by gracz mógł podróżować między wyspami.

Windbound - screen z gry
Windbound – screen z gry

Te zaś różnią się między sobą ukształtowaniem terenu, florą i fauną, ale unikalne zwierzęta czy rośliny pojawiają się zazwyczaj tylko w kolejnych rozdziałach. Gra ma też zmienne warunki pogodowe oraz cykl dnia i nocy. Nasza bohaterka nie musi spać, w przeciwieństwie do zwierząt, dzięki czemu nocną porą można ułatwić sobie polowanie. Dodatkowo możemy skorzystać z trybu skradania. Walka w zwarciu opiera się na unikach i kontrze. Nie jest skomplikowana, wystarczy odpowiedni timing ciosów. Szczególną ostrożność należy zachować walcząc z grupą przeciwników. Gdy zadamy śmiertelny cios, na parę sekund następuje spowolnienie czasu, w którym tracimy kontrolę nad postacią, a ta staje się łatwym celem. Dostępny arsenał to nóż, włócznia, proca i łuk. Bardzo szybko okazuje się, że łuk jest najlepszą bronią. A jeśli nam się poszczęści i zdobędziemy specjalne kryształy, to wytworzone z nich łuki stają się wręcz OP. Rynsztunek zużywa się, chyba że posiadamy odpowiednie perki – te z kolei losowo wykupujemy na koniec każdego rozdziału za tzw. morskie fragmenty. Mocniejsze bronie wymagają specyficznych, rzadkich składników, które wypadają z silniejszych przeciwników. Zagrożenia czyhają na nas nie tylko na wyspach, ale również w oceanie. Warto zatem przy rozbudowie łodzi dodać do niej opancerzenie. Gra daje tutaj sporo możliwości modyfikacji. Możemy zmieniać materiał, z którego jest wykonana, dodawać żagle, pokłady, wzmocnienia i pojemniki do przechowywania. Ograniczona pojemność sakw uczy rozsądnego gospodarowania zasobami, także z wykorzystaniem miejsca na łajbie. Większość przedmiotów może zostać wykonana, gdy znajdziemy odpowiedni surowiec lub stworzymy bazowy przedmiot. Kara opisana została dwoma parametrami: paskiem staminy oraz życia. Im bardziej głodna jest bohaterka, tym mniej ma staminy. Im mniej staminy, tym szybciej traci zdrowie i finalnie umiera z głodu. Dlatego tak istotne jest zapewnienie jej stałego dostępu do pożywienia. I tutaj uwidacznia się kolejny problem gry – jesteśmy zdani na RNG i źle zbalansowany crafting.

Windbound - screen z gry
Windbound – screen z gry

Jedzenie psuje się bardzo szybko. Pieczenie zajmuje nieporównywalnie więcej czasu niż przykładowo budowa łodzi, a i tak tylko częściowo redukuje tempo psucia się. Bardziej opłacalne jest spożywanie mięsa na surowo. To ogranicza też chęć eksplorowania całej mapy w poszukiwaniu np. obelisków, dających boosta do staminy czy zdrowia, bo może zdarzyć się, że proceduralnie generowane wyspy nie będą miały do zaoferowania nic do jedzenia i szanse na przeżycie naszej postaci drastycznie zmaleją. W takiej sytuacji ratują nas jedynie posiadane zapasy. Pod warunkiem, że nie zdążyły się popsuć. Podjęte ryzyko niekoniecznie warte będzie nagrody, bo szybciej zginiemy przez brutalny świat, własną nieuwagę lub błędy w grze niż zyskamy coś wartościowego. Kolejny problem to czas poświęcony na naukę sterowania łodzią. Dopóki używamy kanu, wiatr nie stanowi problemu, ale dopłynięcie gdziekolwiek zabiera mnóstwo czasu i szybko zużywa staminę. Gdy do pływającego obiektu dobudujemy żagiel, opanowanie, jak ustawić maszt lub oczekiwanie na odpowiednią siłę i kierunek wiatru stają się irytujące. A w międzyczasie oczywiście dopada nas głód. Najbardziej sensowne wydaje się wówczas zbudowanie podstawowej łodzi, żywienie wyłącznie roślinami i przejście gry w trybie pacyfistycznym i speedrunie. Niestety część z istotnych surowców zyskujemy dopiero w okolicach trzeciego czy czwartego rozdziału gry, tym samym partia możliwych do wytworzenia przedmiotów jest zablokowana. Narzędzia również zużywają się szybko. Momentami daje się także odczuć brak kompasu lub jakiegokolwiek innego systemu nawigacji. To niestety nie jedyne problemy Windbound.

Windbound - screen z gry
Windbound – screen z gry

Nie mamy możliwości zmiany ustawień klawiszy, przez co sterowanie na PS4 jest zupełnie nieintuicyjne. W grze mamy do wyboru dwa poziomy trudności: przygoda i przetrwanie, różniące się tym, co zostaje do użytku po śmierci postaci i na jaki etap rozgrywki zostajemy wówczas cofnięci. Jeśli w trybie przetrwania giniemy zbyt często, możemy w każdym momencie zmienić poziom trudności, ale gra miewa problem z rozpoznaniem tej zmiany i kolejna śmierć i tak spowoduje zresetowanie postępu. Zdarzają się dziwne animacje, przenikające tekstury, sterowanie bywa nieprecyzyjne, a kamera ustawia się pod dziwnym kątem. Te dwa ostatnie przypadki szczególnie często zdarzają się w trakcie wspinaczki na kamienne struktury z wieżami (czyli działanie niezbędne, aby popchnąć rozgrywkę do przodu), co tym bardziej sprzyja śmierci i rozpoczynaniu przygody od zera. Grę trapi brak różnorodności: nie ma NPCów, miniquestów, zagadek środowiskowych ani dodatkowych lokacji (np. jaskiń). Powtarzalnym czynnościom towarzyszą te same animacje, obojętnie, czy bohaterka aktywuje przejścia, biega po pomostach, czy jej naszyjnik pochłania morskie fragmenty.

Windbound - screen z gry
Windbound – screen z gry

Bardzo chciałam polubić się z Windbound. Z jednej strony produkcja zachwyca grafiką i oferuje interesującą, będącą wyzwaniem dla łowców, faunę. Z drugiej pełna jest bugów i nieprzemyślanych mechanik. Po ukończeniu rozdziału pierwszego wiemy już praktycznie wszystko o tym, jak wygląda, działa i na czym polega gra. Progres jest słabo zaznaczony, a my nie jesteśmy nagradzani w żaden sposób. Owszem, w kolejnych rozdziałach pojawiają się nowe biomy i pojedyncze monstra, ale jest tego niewiele. Doceniam, że deweloperzy słuchają głosów graczy i wprowadzają poprawki, jak chociażby tę w trybie przygodowym, dzięki której po zgonie nie tracimy łodzi. Dodano także tryb NG+, który rozpoczynamy z zachowaniem perków. Ostatecznie jednak nieangażująca fabuła, wtórność i brak konkretnego celu rozgrywki czynią z produkcji 5 Lives Studios piękną wydmuszkę, która wymaga konkretnego przemodelowania.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Windbound
Wydawca: Koch Media
Producent: 5 Lives Studio
Data premiery: 28.08.2020
Typ: przygoda, roguelike, survival
Platformy: PC, XONE, PS4, Switch
Recenzowany egzemplarz: PS4

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Sylwia "Lou" Kaźmierczak
Sylwia "Lou" Kaźmierczak
Z grami wideo i komiksami związana od dziecka. Fanka mang yuri, postapo i strzelanek wszelakich. Kocia mama i okazjonalnie stalkerka w Zonie.
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + urocza oprawa audiowizualna<br /> + dobre podstawy do wymagającego survivalu<br /> + kilka ciekawych rozwiązań<br /> <p><strong>Minusy:</strong><br /> - błędy wpływające na kluczowe elementy rozgrywki<br /> - fabularna nuda i designerskie lenistwo<br /> - nieprzemyślane mechaniki<br />Żagiel na maszt. Recenzja gry Windbound
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki