SIEĆ NERDHEIM:

Recenzja gry RimWorld. Jaka piękna katastrofa!

KorektaJustin
Trailer RimWorld

Kiedy myślę o swojej ulubionej grze, wspominam oczywiście tropienie potworów w Wiedźminie 3, rewelacyjną historię, jaką zaserwował mi Red Dead Redemption 2, setki zwycięskich bitew prowadzonych w Mount&Blade, podążanie ciemną stroną Mocy w KOTORze, odkrywanie tajemnic nocy jako Brujah w Vampire: The Masquerade – Bloodlines, czy cudownie zmarnowane dnie przy Heroes III. I to wszystko prawda, jednakże… Istnieje tylko jedna gra, do której wciąż wracam, której nadal potrafię poświęcić całe tygodnie, przez którą godziny w pracy dłużą się niemiłosiernie, a licznik na Steamie przekroczył już cztery setki spędzonych w niej godzin. A jest to niepozorny RimWorld.

Początki zawsze są skromne…

Ta survivalowa gra strategiczna to absolutny fenomen. Debiutanckie i tymczasem jedyne dzieło małego niezależnego studia Ludeon Studios, na czele którego stoi Tynan Sylvester (BioShock, BioShock Infinite), narodziło się w 2013 roku, dzięki zbiórce crowdfundingowej na Kickstarterze. Praktycznie od razu zdobyło rzeszę wiernych fanów. W 2016 roku RimWorld pojawił się na Steamie we wczesnym dostępie i w ciągu dwóch lat, nadal będąc w wersji beta, sprzedał się w ponad milionie kopii! W październiku 2018 roku RimWorld doczekał się wersji 1.0, a w lutym 2020 otrzymaliśmy pierwsze DLC o tytule Royalty. Gra jest stale rozwijana, zarówno przez twórców, jak i graczy – modderzy mają pełne wsparcie dewelopera, a Warsztat Steam wypełniony jest po brzegi dodatkową zawartością. Od drobnych usprawnień, przez rozwinięcie technologii, zupełnie nowe przedmioty użytkowe i dekoracyjne, po różnorodne frakcje czy kompletne scenariusze. RimWorld regularnie ląduje w setce najlepiej zarabiających gier na Steamie, a ilość pozytywnych opinii jest rekordowa. W chwili, kiedy piszę te słowa, Google pokazuje 96% pozytywnych recenzji, a ocena użytkowników na Metacritic wynosi 8.9!
Co stoi za tak wielkim sukcesem ambitnej strategii sześcioosobowego studia? Dlaczego ludzie spędzają setki godzin, budując osadę dla czegoś, co wygląda jak niezbyt urodziwy ziemniak? Odpowiedź: Storytelling.
Zacznijmy jednak od początku.

…lecz już dziesięć lat po katastrofie, baza prezentuje się całkiem imponująco!

Odległa przyszłość. Ludzkość skolonizowała niezliczoną ilość systemów gwiezdnych, jednak osiągnęła to bez technologii umożliwiającej osiągnięcie prędkości światła. W efekcie tego większość kolonii rozrzucona jest po całym znanym kosmosie i zdana sama na siebie. Losy tych, którzy przybyli setki lat wcześniej, potoczyły się różnie. Część dawnych osadników poprzez wieki izolacji kompletnie zdziczała, cofając się technologicznie do ery kamienia łupanego. Ci, którym się poszczęściło, żyją w wysoko zaawansowanych technologicznie miastach Glitterworld, handlując w całym układzie i asymilując kolejne tereny. Niektóre osady poszły w kierunku feudalizmu, tworząc quasi-średniowieczne królestwa, a wraz z DLC pojawia się Imperium. Zaawansowane technologicznie, wzorowane na starożytnym Rzymie, w którym wyznacznikiem statusu są wszczepy neuronowe gwarantujące potężne moce psychiczne.
Gdzieś obok tego wszystkiego istnieją gwiezdni piraci, korporacje handlowe, bogaci podróżnicy szukający wrażeń, handlarze niewolników, rasa wrogich, kosmicznych bio-maszyn, pierwsi kolonizatorzy sprzed tysiąca lat, pogrążeni w hibernetycznym śnie…

Środek bitwy to nie jest powód aby zapomnieć o uprzejmościach!

W tę rzeczywistość wkraczamy my. Do wyboru mamy trzy główne scenariusze. Możemy zacząć klasycznie, trójką kosmicznych rozbitków. Nasz statek został zaatakowany i tylko nasza trójka, wyrwana z hibernacji, dociera do kapsuł ratunkowych i rozbija się na nieznanej planecie. Drugim scenariuszem jest zaginione plemię. Piątka ocalałych z pogromu dokonanego przez mechanoidalnych wysłanników złych bóstw musi zacząć wszystko od nowa, a z racji prymitywnego pochodzenia, nie mają na początku dostępu do technologii. Bogaty odkrywca z kolei pochodzi z zaawansowanego technologicznie świata i z własnego kaprysu, w pojedynkę postanawia odkrywać nieznane krańce kosmosu. (Można jeszcze zacząć od scenariusza Naked Brutality, ale to opcja tylko dla weteranów. Rozgrywka wygląda tak, jak brzmi – jesteś sam i nie masz absolutnie nic! Dark Souls to przy tym pikuś.)

Ziemniaki? Może. Ale te ziemniaki mają uczucia!

Po wyborze scenariusza czeka nas wybranie narratora: Classic Cassidy, Phoebe Chillax i Random Randy. Każdy z nich ma dodatkowo 6 domyślnych poziomów trudności i Custom Mode, w którym sami możemy decydować o… och, właściwie o częstotliwości występowania  każdego losowego elementu gry. Żeby nie przedłużać – Cassidy jest najbardziej zrównoważonym narratorem, Phoebe daje więcej czasu na rozbudowanie kolonii, ale z czasem daje popalić, a Randy… Random Randy to niezrównoważony psychopata, który na dzień dobry potrafi zaserwować wulkaniczną zimę albo deszcz obfitości, a w połączeniu z najwyższym poziomem trudności jest idealnym wyborem dla żądnych wrażeń masochistów.

Największy psychol w historii gier komputerowych

Zostaje nam tylko wybór miejsca, w którym zaczniemy budowę naszej osady… Ach tak. Do wyboru mamy całą planetę. Kilka różnych biomów, od bieguna, przez mroźną tundrę i klimat umiarkowany, po lasy tropikalne i pustynie. Każdy biom cechuje się inną roślinnością, zwierzyną, czasem wegetacji roślin, porami roku, średnią temperaturą… I tak dalej. Rekomenduję rozpoczęcie od klimatu umiarkowanego, Brak zimy może kusić, ale obserwowanie, jak nasza kolonia umiera przez zawały serca i malarię, skutecznie zniechęca do eksperymentów na początku przygody.
Szybki rzut oka na sąsiedztwo (założenie kolonii pod nosem wrogo nastawionych tubylców może się skończyć katastrofą po tygodniu), wybór terenu (polecam rzekę na kontrolowanej mapie, elektrownie wodne to jest to!) i już możemy grać!

Od skutych lodem biegunów, przez bagna, po pustynie. Mało? Wgraj nowe biomy z pomocą modów.

Rozbitków, z których będzie składała się nasza kolonia, wybieramy spośród kilku losowych awatarów. Bardzo ważna jest równowaga w ich umiejętnościach, ponieważ, jak to w grze strategicznej, aby przetrwać, będziemy musieli zajmować się wieloma aspektami naraz. Musimy stworzyć schronienie, zdobyć pożywienie i zebrać zapasy, stworzyć zaplecze medyczne, zadbać o obronę i jak najszybciej rozwijać technologię. Nie będę się w tym miejscu rozwodzić nad każdą dostępną opcją, bo zamiast recenzji wyjdzie poradnik, ale raczej nie twórzmy osady złożonej z samych osiłków ani samych intelektualistów. Dodatkowo każdy z osadników ma swoje osobiste cechy charakteru, historię i zainteresowania. I tu dochodzimy do sedna fenomenu RimWorld.

Koloniści mają własny, niepowtarzalny charakter i zestaw cech. Przez naszą osadę przewijać się będą piromani, kanibale, pacyfiści, psychopaci, mizogini, pracoholicy, melancholicy, nocne marki, narkomani, wesołki i dziesiątki innych indywiduów, dzięki którym pokochamy każdego z osobna, a kolonia będzie tętnić życiem (tak, można pokochać kanibala psychopatę, kiedy podczas wielkiego głodu jako jedyny nie będzie miał problemów z ćwiartowaniem i pożeraniem ciał swoich wrogów). Koloniści będą nawiązywać między sobą relacje, zawierać przyjaźnie i małżeństwa, odczuwać antypatię, a nawet tworzyć sobie wrogów, wiązać się ze sobą, zdradzać czy wywoływać bójki.

Każda postać ma swoją historię. Powyżej emerytowana przemytniczka ze skłonnością do uzależnień.

Całe uniwersum poznajemy właściwie poprzez krótkie opisy zawarte w tabie postaci i wydarzenia losowe. Jedne i drugie potrafią być zarówno mroczne i intrygujące, jak i absolutnie absurdalne, a gdy zestawimy  je ze sobą, wszystko zaczyna się układać w kompletną historię. Weźmy na tapet jedną z moich kolonistek Lucy – nie dość, że dzieciństwo spędziła jako sierota na industrialnej planecie, gdzie, aby przeżyć, musiała kraść, pracować czy się prostytuować, to zwerbowana przez kosmicznych piratów nie nacieszyła się zbyt długo wolnością – została sprzedana jako niewolnica seksualna. Nie wiem, jak udało się jej wyswobodzić, ale któregoś dnia rozbiła się w kapsule ratunkowej w pobliżu mojej kolonii. Lucy jest piękna, więc praktycznie każdy z moich kolonistów ją lubi, ale ona jest mizoandryczką – co ma sens, biorąc pod uwagę jej backstory – i każdego napotkanego mężczyznę obrzuca stekiem wyzwisk. Jest dobrym strzelcem, ma skłonności do uzależnień, nie potrafi sprzątać, lecz nieźle gotuje. Po roku do mojej kolonii dołączyła jej siostra –  jedyna osoba, którą Lucy naprawdę lubiła. Niestety dziewczyny nie nacieszyły się sobą zbyt długo, po kilku miesiącach siostra została uprowadzona podczas najazdu piratów. Lucy z rozpaczy zaczęła sięgać po każdą używkę w swoim zasięgu i obecnie nie mam z niej żadnego pożytku –  jest wiecznie na haju albo leży w szpitalu po przedawkowaniu.

Jeśli nie ma pod ręką kanibala, to ciała wrogów zawsze można przerobić na karmę dla zwierząt…

Świat gry jest wypełniony historiami takimi jak powyższa. Smutnymi, abstrakcyjnymi, zabawnymi. Gracze chętnie się nimi dzielą, bo RimWorld to nie tylko gra. To ogromne, wierne i bardzo aktywne community. Wystarczy zajrzeć na r/RimWorld/ na reddicie, żeby znaleźć komiksy, opowiadania, arty, poradniki. Każdego dnia powstają nowe mody, dzięki czemu RimWorld nie ma prawa się znudzić, a rozgrywkę można dopasować do własnych potrzeb. Chcesz założyć fermę ludzkich organów? Nie ma sprawy. Średniowieczne królestwo? Kilka modów i gotowe. Przenieść swoją kolonię do Śródziemia? Dostaniesz nawet Nazguli. Możliwości są niemal nieograniczone.

Dawno przestałam liczyć aktualnie wgrane mody…

W teorii celem gry jest zbudowanie statku kosmicznego i ucieczka z planety, na której dane nam było awaryjnie wylądować, jednakże ta sztuka nie udała mi się ani razu. Och, nie dlatego, że to zbyt trudne, właściwie zawsze zdobywam składniki potrzebne do budowy pojazdu kosmicznego. Po prostu tak bardzo przywiązuje się do moich „ziemniaków”, że nawet nie próbuję wysyłać ich w kosmos. Wolę rozbudowywać moją kolonię przez kolejne lata. Im dłużej wygrywam, tym bardziej spektakularna katastrofa mnie czeka. Odpalam zatem kolejną rozgrywkę i z niecierpliwością wypatruję kolejnych kreatywnych sposobów zagłady, jakimi tym razem uraczy mnie Randy.

SZCZEGÓŁY
Tytuł: RimWorld
Platformy: PC
Producent: Ludeon Studios
Wydawca: Ludeon Studios
Data Premiery: 17.10.2018
Recenzowany egzemplarz: PC

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Katarzyna "Shallaya" Grochulska
Katarzyna "Shallaya" Grochulska
Rąbnięta kocia madka, której życie upływa na negowaniu faktu zbliżającej się trzydziestki. Hobbistycznie kolekcjonuje kolejne gry na kupce wstydu, łudząc się, że może na emeryturze nadrobi. Wychodzi z założenia, że nie ma czegoś takiego, jak „zbyt wiele książek”. Fanka Star Warsów, fantastyki i kiczowatego si-fi lat 80. Pisać lubi prawie tak bardzo jak gotować, a gotować niemal tak samo jak dobrze zjeść. Stroni od rywalizacji, ale jeśli się w coś angażuje, to na sto procent.
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + niezwykle rozwinięty storytelling<br /> + uzależniająca rozgrywka<br /> + oryginalny, rozbudowany świat<br /> + pełne wsparcie dla modderów<br /> + stały rozwój gry<br /> + aktywne, nietoksyczne community<br /> + oryginalny humor (często czarny)<br /> + świetnie skomponowana ambientowa ścieżka dźwiękowa</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> – dość zaporowa cena; w dodatku przeceny praktycznie się nie trafiają<br /> – grafika może niektórych odrzucać<br /> – spolszczenie, mimo że oficjalne, jest jednak mocno amatorskie i nie współgra z większością modów</p> Recenzja gry RimWorld. Jaka piękna katastrofa!
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki