Niezwykle często najnudniejszymi fragmentami książek są opisy podróży, kiedy to bohaterowie muszą przebyć ogromne połacie terenów. Często autorzy zwyczajnie pomijają takie momenty, przeskakując w czasie o tych kilka dni wędrówki, bądź wszelkie wydarzenia, mające wówczas miejsce, kondensują w jeden akapit. W filmach mamy do czynienia z podobnym zabiegiem, polegającym na szybkim zmontowaniu kilku scen z protagonistami, wyłącznie idącymi przed siebie. No bo co ciekawego mogłoby się wydarzyć podczas kilkutygodniowej wyprawy? Na to pytanie odpowiadają tak zwane opowieści drogi, będące niezwykle wymagającym gatunkiem, dlatego stosunkowo niewielu twórców wyszło zwycięsko ze zmierzeniem się z tą konwencją. Jak jest w przypadku polskiej gry Najlepszy miesiąc życia!?Odpowiedź nie jest taka jednoznaczna.
Produkcja Warszawskiej Szkoły Filmowej zainteresowała mnie z kilku powodów. Po pierwsze autorzy, kojarzeni z kinematografią, dawali nadzieję, że podczas tworzenia swojej gry, wykorzystają warsztat z innego medium. Poza tym, wywodząc się z odmiennego środowiska, była szansa, że spojrzą na niektóre elementy świeżym okiem. Po drugie sięgali oni po ciekawy, z punktu widzenia osoby zajmującej się historią społeczną XX wieku, okres, czyli lata 60. Nie bez znaczenia miało dla mnie również to, że Najlepszy miesiąc życia! miał być osobistą historią matki i syna.
Główną bohaterką jest Louise. Poznajemy ją w niezwykle przykrym momencie. Kobieta dowiaduje się, że cierpi na śmiertelną chorobę i pozostał jej zaledwie miesiąc życia. Postanawia zabezpieczyć przyszłość swojego kilkuletniego syna, Mitcha, i znaleźć mu nowy dom. Zabiera więc go w wielką podróż po niebezpiecznych dla nich Stanach Zjednoczonych w poszukiwaniu dawno niewidzianych członków rodziny.
Ale zaraz. Dlaczego niebezpiecznych? Cóż, chłopiec, o którym przed momentem wspomniałem, jest czarnoskóry, a niestety w latach 60. rasizm w USA miał się niezwykle dobrze i nie raz będziemy świadkami podłych zachowań wynikających z poczucia wyższości białej rasy. Dodatkowo poruszane są tutaj tematy takie jak przemoc seksualna, trudy życia nizin społecznych czy patologia. Autorzy byli świadomi, że te motywy dla części z nas mogą stanowić trauma triggery i zdecydowali się stworzyć specjalny tryb, pomijający co bardziej drastyczne treści. Z jednej strony, chociaż sam z niego nie korzystałem, to cieszę się, że takie rozwiązanie zostało tutaj zastosowane, ale z drugiej zastanawiam się, na ile wycięcie jednak istotnych elementów wpływa na ogólne doświadczenie poznawania fabuły. A to, jak dla mnie, nawet w pełnym zakresie nie było nazbyt pozytywne.
Niestety, ale historia przedstawiona w Najlepszym miesiącu życia! wydaje się generyczna, jakby osoby za nią odpowiedzialne odhaczały kolejne wydarzenia, które są kojarzone z opowieścią drogi dziejącą się w konkretnym okresie. Od samego początku, za sprawą prowadzonej z off’u narracji, doskonale wiemy, jak zakończy się fabuła. I nie byłby to zarzut, gdyby historia czymś zaskakiwała. Poza tym większość spotykanych bohaterów to chodzące stereotypy, przez co nie są oni zbyt interesujący i ostatecznie żaden z nich nie pozostaje w naszej pamięci na dłużej.
Gra została podzielona na 12 rozdziałów (zazwyczaj przejście jednego zajmuje nie więcej niż 20 minut), zabierających nas do różnych lokacji. Te są z reguły niewielkie, dzięki czemu szybko jesteśmy w stanie zorientować się, jaki jest cel danej mapy. Podczas przechodzenia kolejnych etapów naszym zadaniem będzie podejmowanie decyzji o przebiegu odbywanych rozmów lub zachowaniu pary głównych bohaterów. System konsekwencji jest niezwykle prosty. W zależności od tego, którą opcję wybierzemy, jeden z trzech współczynników dotyczący Mitcha (respektowanie prawa, pewność siebie, życie społeczne) będzie wzrastał lub spadał. Ostateczne wartości poszczególnych cech rzutują później na zakończenie, jakie przyjdzie nam zobaczyć, a dokładniej jakim dorosłym stanie się chłopiec. Oprócz tego będziemy wykonywać drobne aktywności nieco urozmaicające rozgrywkę, np. prowadzenie auta, strzelanie do celu, znajdowanie przedmiotu na czas.
Od strony wizualnej Najlepszy miesiąc życia! nie wyróżnia się niczym szczególnym na scenie gier niezależnych. Jest to kolejna produkcja, korzystająca ze stylistyki low poly, jednak jest coś w tym tytule, co przyciąga wzrok. Z pewnością to zasługa niezwykle przyjemnie zaprojektowanych lokacji, z których klimat wręcz wylewa się z ekranu oraz bardzo przyjemnie zastosowanej palety barw. W tym wypadku muszę przyznać, że zaprojektowane mapy wypadają bardzo dobrze i nie mam się do czego w nich przyczepić.
Debiutancka gra Warszawskiej Szkoły Filmowej okazała się niestety mocno zawodzić w aspekcie, w którym powinna brylować, czyli w historii. Niestety jest ona nazbyt generyczna i pomimo prób ratowania jej poprzez dodanie licznych opcji podejmowania decyzji, to sam przebieg opowieści nie zmienia się na tyle, żeby zapewnić nowe doświadczenia przy np. kolejnej rozgrywce. Czy to oznacza, że Najlepszy miesiąć życia! uważam za złą produkcję? Nie. Posiada ona swoje momenty, a pozostałe elementy, takie jak grafika lub gameplay (urozmaicany poprzez różne dodatkowe aktywności), zostały wykonane na zadowalającym poziomie.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Najlepszy miesiąc życia!
Wydawca: Klabater
Producent: Warsaw Film School Video Game & Film Production Studio
Platformy: PC, PS4, XONE, Switch
Gatunek: gra przygodowa
Data premiery: 5.05.2022
Recenzowany egzemplarz: PS4