SIEĆ NERDHEIM:

Polował na demony w Starym Świecie. Recenzja gry komputerowej Warhammer: Chaosbane

Warhammer Chaosbane Okładka

Hack & Warhammersmash

Od kilku lat jestem bywalcem larpów, ostatnio dzięki nim odnowiłem, a raczej zupełnie odkryłem swoją miłość do uniwersum ponurego Warhammera. Dotychczas znany mi głównie z gier figurkowych świat nabrał dla mnie głębi poprzez nowe hobby. Ogromnie ucieszyłem się na informację, że niebawem przyjdzie mi zmierzyć się z odwiecznym wrogiem, siłami Chaosu, w stylu hack & slash…

Warhammer Chaosbane Screenshot

Historia

Chaosbane przenosi nas do czasów imperatora Magnusa, trochę wcześniejszych niż pozostałe gry elektroniczne dostępne w tym uniwersum (np. Total War: Warhammer). Ten jegomość zasłynął zjednoczeniem wielkiego Imperium i kilkukrotnym powstrzymaniem sił Chaosu przed zorganizowaniem końca świata. Tym razem jednak to nie on będzie ratował poddanych, a my jego. Wcielając się w jednego z czterech bohaterów należących do jego świty, weteranów wojny z hordą demonicznych Kurganów pod wodzą Asvara-Kula, zmierzymy się ze spiskowcami, którzy postanowili przekląć naszego imperatora i uczynić krzywdę jego ziemiom.

Warhammer Chaosbane Screenshot

Do wyboru będziemy mieli:

  • Młodą Leśną Elfkę, „dziecię wiatru”, które zamiast pilnować puszczy, wolało wędrować po świecie. Klasyczna łowczyni szyjąca z łuku lepiej niż sam Rambo. Zwinna i szybka, ale delikatna.
  • Krasnoludzkiego zabójcę (trolli, smoków, demonów czy co tam mu zostanie), ikoniczna dla uniwersum postać rudego krasnoluda z irokezem. By odzyskać utraconą dumę i honor, wyrusza walczyć ze złem, stawiając sobie coraz to większe wyzwania. Reprezentuje archetypicznego barbarzyńcę, rzucającego się w wir walki z dwoma toporami.
  • Wysokiego Elfa czarodzieja. Księcia wygnanego z wyspy, który nie ukończył nauki w magicznej szkole Saphery. Przez zbytnie zadufanie w sobie zranił swego przyjaciela i mistrza, a teraz szuka możliwości odkupienia swoich win. Walkę z demonami wspomoże magią, skupiając się na potężnych zaklęciach, tracąc jednak na wytrzymałości czy mobilności.
  • Ludzkiego żołnierza, wyposażonego w miecz oraz tarczę. Wytrzymałego, gotowego przetrzymać każdą falę demonicznych sług. (Najbardziej stereotypowa opcja)

Wybrany przez nas bohater wraz z kolejną znamienitą personą – Wysokim Elfem, mistrzem magii wszelakiej Teclisem – uda się na wyprawę w celu oswobodzenia Magnusa i powstrzymaniu knowań pewnej wiedźmy, która usilnie pragnie ponownie zjednoczyć armie Chaosu.

Historia nie należy do bardzo ambitnych – jest całkiem klasyczna, ale utrzymana w konwencji grim darku. Brakuje jej poważnych zwrotów akcji czy angażujących postaci pobocznych, na szczęście jej podstawowa rola w gatunku hack & slash jest spełniona – nie przeszkadza i pozostaje w ramach uniwersum.

Warhammer Chaosbane Screenshot

Rozgrywka…

Nie zaskakuje, ani nie odstaje od gatunku. To klasyczny hack & slash. Każda z postaci posiada szereg umiejętności, które można przypisać do przycisków myszki lub klawiatury numerycznej. Podstawowy atak regeneruje naszą energię, a pozostałe ją zużywają. Do tego dochodzą cooldowny przy niektórych potężniejszych umiejętnościach.

Oto nasz oręż do wyklikiwania kolejnych hord chaosu, które będą rzucać się na nas na przygotowanych mapach-lochach. Oczywiście jest fabuła i są questy, jednak w 90 % będą polegać na tym, by przebiec się po oddziałach oponentów i kliknąć jakiś obiekt, odbyć rozmowę, zabić większego złola. Standard.

Pewną próbą innowacji było dodanie specjalnej umiejętności przypisanej do klawisza spacji dla każdego z bohaterów. Nie ukrywam, ma to znaczny wpływ na rozgrywkę i osobiście zdziwiłem się, gdy z łowczyni przechodząc na maga, nie mogłem spacją uciec przed kolejnymi ciosami moich wrogów. Cóż… jak widać magowie nie są tak zwinni jak łowcy. To ciekawy zabieg, który istotnie sprawia, że warto rozegrać każdą postacią chociażby I akt, by doświadczyć odmiennych stylów gry. Grać można samemu lub z przyjacielem, ilość trybów multiplayer jest jednak ograniczona. Zawsze jednak weselej jest zabijać hordy demonów z kimś niż samotnie.

Warhammer Chaosbane Screenshot

Niestety od początku czuć, że gra została wydana jeszcze w formie bety. Liczne mechanizmy były… niepotrzebne. Dla przykładu złoto, którego w żaden sposób nie można wydać. Czy nadmierna ilość odłamków, które niby miały do czegoś służyć przy rozwoju postaci, ale jednocześnie nie ma potrzeby gospodarowania nimi. Co więcej ilość oręża i ekwipunku, jaki możemy zdobyć, jest bardzo niewielka. Wszystko to sprawiło, że radość z rozrywki, a szczególnie satysfakcja płynąca ze zdobywania kolejnych poziomów, była mniejsza. Grze brakowało głębi oraz logicznych rozwiązań.

Przeciwnicy są bardzo powtarzalni i – mimo że graficznie prezentują się ciekawie – są nieporównywalnie mniej interesujący od oponentów spotykanych w Diablo czy Grim Dawn. Po dwóch rozdziałach dokładnie wiesz, co będzie w kolejnych, w którym momencie pojawi się jaki przeciwnik i co mniej więcej będzie robić. Podzieleni są na kategorie: zwykły piechur, piechur strzelający, demon pierwszego poziomu, demon pierwszego poziomu na wierzchowcu, demon dowódca, duży demon wybuchający, bardzo duży demon i boss. I tak co akt, dla każdego Boga Chaosu. Ubogi wachlarz możliwości (brak opcji kupowania ekwipunku, wydawania złota), wrogów i przedmiotów sprawia, że gra jest niestety monotonna.

Warhammer Chaosbane Screenshot

Na szczęście już po niespełna miesiącu pojawił się pierwszy patch, który zaczął poprawiać niektóre z błędów. Mam nadzieję, że niebawem otrzymamy pełnoprawną grę, a nie niedoszlifowaną acz wymalowaną betę.

Stary świat pikselem malowany

Uważam, że uniwersum Warhammera (stary świat) to najmocniejszy element tego tytułu. Stylistyka graficzna bardzo dobrze oddaje świat Warhammera. Każdy rozdział dzieje się w innej lokacji. Zwiedzimy zatem m.in. miasto Nuln oraz jego lochy skażone obecnością wrzodowych plag Nurgle’a, mroźne pustkowia i lasy Norski wraz z wyjątkowo majestatycznymi ruinami elfiej światyni czy zniszczone i zajęte przez szaleńców miasto Praag.

Warhammer Chaosbane Screenshot

Graficy bardzo dobrze ujęli każdy z 4 aspektów chaosu. Nie mamy wątpliwości, czy walczymy właśnie z bóstwem plag, depcząc po oślizgłej mazi i wrzodach, czy zmagamy się z krwawym Khornem, podczas gdy czerwonawe kolczaste narośle Chaosu spoglądają na nasze poczynania.

Jednocześnie wracając do miasta, możemy obserwować majestatyczną zabudowę imperialną, poprzetykaną złotymi ozdobami.

Co więcej – pancerze i uzbrojenie, szczególnie na wyższych poziomach, mimo że nie są liczne, to prezentują się bardzo dobrze na każdej z postaci. Kompletowanie każdego zestawu dla mojej elfki i wyglądanie różnic w detalach sprawiło mi największą frajdę w tej grze.

Warhammer Chaosbane Screenshot

Spaczenie optymalizacji…

O dziwo nie jest takie wielkie. Mimo całkiem szczegółowej grafiki, gra działa zazwyczaj płynnie nawet w momentach, gdy na ekranie dużo się dzieje. Posiada za to liczne problemy związane z AI oraz poruszaniem się przeciwników. Bardzo często blokują się, znikają pod teksturami, tak jak i wypadający z nich loot. Ponownie widać w tym błędy podstawowe i łatwo wykrywalne, świadczące tylko i wyłącznie o zbyt szybkim wydaniu gry.

Na szczęście jednak nie zdarzyło mi się, by któryś z błędów przeszkodził w przejściu gry. Nie było też żadnych poważnych zgrzytów czy zrzutów do pulpitu. Ot pewna niedbałość o szczegóły, która czasami wyraźnie wybija cię z rytmu poskramiania przeciwników.

Warhammer Chaosbane Screenshot

Co więcej, gra nie posiada zbyt dużych wymagań sprzętowych, dzięki czemu świetnie nadaje się jako rozluźniacz zainstalowany na laptopa.

Szary, ponury, mało angażujący, ale wciąż bawi…

Chaosbane nie jest tytułem, który zapamiętamy na wieki. Nie jest też jednak grą złą. To lekko niedopracowany średniak, opierający swój komercyjny sukces głównie na znanej marce. Szkoda, bowiem mamy tyle świetnych tytułów w tym uniwersum. Liczyłem, że i ten również się uda. Niestety widać, że był kończony w pośpiechu (czyżby widmo nadchodzącego Diablo IV?), a przez całą rozgrywkę, mimo ogólnej frajdy, towarzyszyło mi poczucie monotonii i bezsensu farmienia. Aktualnie pozostaje nam liczyć na patche i zapowiedziane płatne dodatki. Może dzięki nim gra nabierze rumieńców i stanie się czymś więcej niż krótkim przerywnikiem w wyczekiwaniu kolejnej części Diablo, na co okrutnie liczę. Jeżeli grę miałbym komuś polecić, to głównie fanom świata Warhammera bądź zapaleńcom na głodzie hack & slashowym.

Serdecznie dziękujemy CDP za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji!

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Warhammer: Chaosbane
Data Premiery: 31 maja 2019
Producent: Eko Software
Wydawca: Games Workshop oraz BigBen Interactive
Wydawca PL: CDP
Typ: gra komputerowa
Gatunek:hack & slash

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Bartłomiej "Revean" Andrzejewski
Bartłomiej "Revean" Andrzejewski
Człowiek o wielu imieniach i niewielu ksywkach, gracz (planszówkowy i elektroniczny) od urodzenia, wielbiciel papierowych rpg i larpów z wyboru, archeolog z wykształcenia, marketingowiec internetowy i freelancer z zawodu. Robi wiele i chaotycznie. Gry są jedyną stałą w jego życiu bo pozwalają żyć wieloma życiami w jednym cyklu życia i śmierci.
<p><strong>Plusy</strong><br /> + Uniwersum<br /> + Grafika i stylistyka<br /> + Prosta, niewymagająca rozgrywka</p>   <p><strong>Minusy</strong><br /> - Nieprzemyślana i niedopracowana mechanika<br /> - Monotonna<br /> - Mało ambitna</p> Polował na demony w Starym Świecie. Recenzja gry komputerowej Warhammer: Chaosbane
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki