SIEĆ NERDHEIM:

Lepiej uważać, co się kradnie, bo można wylądować w innej rzeczywistości. Recenzja gry Forspoken

Magiczna przygoda w Athii czeka - zobaczcie, czy warto.

Ta gra była wyczekiwana przez kilka lat zarówno przez fanów konsol, jak i standardowych pecetów. Square Enix, jak i Sony, regularnie podgrzewali atmosferę wypuszczanymi zapowiedziami i teaserami. Jednak ostateczny efekt rozczarował większość graczy. Specjalistką od technologii komputerowej i gier nie jestem, więc moja opinia będzie pewnie sporym zaskoczeniem…

Grę rozpoczynamy jako niejaka Alfre „Frey” Holland. Nowojorczanka, którą znaleziono jako dziecko na ulicy, żyje n a bakier z prawem. Gdy ją spotykamy, trafia przed sąd i to w dzień swoich dwudziestych urodzin. Frey chce się wyrwać z miasta, wyjechać wraz ze swoim kotem – w tym celu oszczędzała każdy grosz przez kilka ostatnich lat. I w tę finałową, ostatnią noc w Nowym Jorku cały jej dobytek płonie, a Holland zostaje bez grosza przy duszy. Zdesperowana kradnie złotą bransoletkę, która… niespodziewanie przenosi ją do całkowicie innego świata i zaczyna gadać z dziewczyną.

Nie każdy mieszkaniec fantastycznego świata jest wobec nas przyjacielsko nastawiony.

Athia, rzeczywistość, do której trafia Frey, to pusta kraina, nawiedzona przez tajemniczą chorobę zwaną Break. Oczywiście nikt nie zna przyczyny tej zarazy ani nie wie, jak ją wyleczyć. W jej efekcie zwierzęta mutują w dziwne stwory, a ludzie mieszkają w jednym mieście. I to jest istotną wadą Athii. Przez większość czasu chodzimy po otwartym świecie, w którym znajdujemy potwory do zabicia oraz porzucone przedmioty. W losowych miejscach udaje nam się znaleźć ruiny, po których możemy pochodzić i je pozwiedzać. NPC-ów spotykamy tylko w mieście, gdzie trafiamy po każdej misji, by odebrać nagrodę za jej wypełnienie i otrzymać kolejną. Nie powiem – momentami wieje nudą.

Jeśli chodzi o postaci, to cóż… Twórcy gry chcieli wykreować główną bohaterkę na herod-babę, twardą kobietę, która potrafi sobie poradzić w każdych okolicznościach losu. Zamiast tego wychodzi z niej dość antypatyczna natura cwaniary i patologii z nizin społecznych Nowego Jorku. Trudno ją polubić, chociaż za plus poczytuję jej fakt, że gotowa była poświęcić swoje życie, byleby ratować z pożaru swojego kota (tak, nie zaprzeczam, jestem starą kociarą!). Cuff, gadająca męskim głosem bransoletka, jest przedmiotem ze wszech miar złośliwym, wrednym i paskudnym, a na dodatek ma o sobie wyjątkowo wysokie mniemanie. Zaiste dobrana para, która wiecznie sobie dogryza, a każda ich rozmowa sprowadza się do ciągłych pyskówek. Pozostałe postaci… Cóż, po prostu są. Po dłuższym czasie grania nie jestem w stanie przypomnieć sobie żadnej z nich, a dialogi z nimi były najczęściej sztuczne i do przeklikania, żeby tylko jak najszybciej dotrzeć do kolejnej misji.

Trzeba jednak przyznać, że grafika prezentuje się naprawdę imponująco i jest na czym zawiesić oko.

Skoro już jestem przy rozmowach Frey i Cuffa – każda ich wymiana zdań powoduje zatrzymanie akcji aż do zakończenia dyskusji. Spowalnia to rozgrywkę, aczkolwiek na początku w ich trakcie dowiadujemy się sporo na temat motoryki postaci i zasad poruszania się po Athii. Walki z potworami, które napotykamy w swoich wędrówkach, pozwalają nam odblokować nowe czary w drzewku. Holland korzysta z magii czterech żywiołów, a poszczególne zaklęcia możemy także ulepszać w trakcie rozgrywki. Do tego do poruszania mamy umiejętność zwaną „magicznym parkourem” – znacznie przyspiesza przemieszczanie się w świecie i, co więcej, wygląda nader efektownie. Im lepiej ją opanujemy, tym zgrabniej idzie nam eksploracja Athii.

Od strony graficznej gra bardzo mi się spodobała, aczkolwiek jej wymagania sprzętowe są zaiste mordercze i sprawiały, że mój laptop momentami ledwo dawał radę, a FPS-y leciały na łeb na szyję. Nie mam pojęcia, jaki kombajn byłby potrzebny do płynnej rozgrywki, ale z całą pewnością musiałby to być komputer z wyższej półki cenowej. Sama rozgrywka jest gęsto usiana cutscenkami, których oglądanie po pewnym czasie zaczyna po prostu nudzi, a jakby tego było mało, to są one jeszcze przerywane czarnymi ekranami pojawiającymi się między kolejnymi przejściami. Doprowadzało mnie to od pewnego momentu do szału.

Opustoszała Athia sprawia przygnębiające wrażenie mimo swojej niewątpliwej urody.

To nie jest zła gra, ale sporo brakuje jej do ideału. Grało mi się w nią dobrze, łatwo skupiałam się na rozgrywce, a świat przedstawiony Athii mnie wciągnął. Nie będę jednak ukrywać, że brakowało mi polskiego tłumaczenia i mam ogromną nadzieję, że szybko się ono pojawi, bo to pozwoli mi wciągnąć się w tę grę jeszcze bardziej. Całkiem sympatyczny średniak, jeśli przymknie się oko na pewne niedociągnięcia i spróbuje skupić na samej rozgrywce.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Forspoken
Wydawca: Square Enix
Producent: Luminous Productions
Platformy: Playstation 5, Microsoft Windows
Gatunek: gra akcji
Data premiery: 24.01.2023
Recenzowany egzemplarz: Microsoft Windows

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Ta gra była wyczekiwana przez kilka lat zarówno przez fanów konsol, jak i standardowych pecetów. Square Enix, jak i Sony, regularnie podgrzewali atmosferę wypuszczanymi zapowiedziami i teaserami. Jednak ostateczny efekt rozczarował większość graczy. Specjalistką od technologii komputerowej i gier nie jestem, więc moja opinia...Lepiej uważać, co się kradnie, bo można wylądować w innej rzeczywistości. Recenzja gry Forspoken
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki