Lubię wygrzebywać dziwne gry, w końcu nie samymi tytułami AAA człowiek żyje. Chociaż wiele produkcji tego typu to nic niewarte śmieci, to mimo wszystko mogą się wśród nich znaleźć prawdziwe perełki, takie jak chociażby 2 Ninjas 1 Cup, które kupiło mnie klozetowym humorem. Nie tak dawno temu na Steamie zadebiutowała kolejna gra z gatunku dziwnych, skrojonych w sam raz pod youtuberów – Dream Daddy: A Dad Dating Simulator, czyli gejowski symulator randkowy z ojcami w roli głównej. No sami powiedzcie: czy może być coś dziwniejszego, nie licząc może typowej „japońszczyzny” z półnagimi wojowniczkami ninja?
Tata i jego córka, kończąca niedługo szkołę średnią Amanda, przeprowadzają się. Co prawda tylko na drugi koniec miasta, ale oboje zamykają tym samym pewien rozdział swojego życia, pozostawiając za sobą dom pełen wspomnień. Dom, w którym Tata mieszkał ze swoją przedwcześnie zmarłą drugą połówką i w którym wychowywała się Amanda. Dziewczyna – mająca uzasadnione obawy, że jej ojciec nie poradzi sobie sam, kiedy ona wyjedzie na studia – stara się go przekonać, żeby znalazł sobie przyjaciół. Tak się akurat składa, że ich nowe sąsiedztwo zamieszkiwane jest przez siedmiu innych tatuśków, do których Tata może smalić cholewki. Jak przystało na symulator randkowy, trzeba tak kierować poczynaniami bohatera, żeby znalazł sobie drugą połówkę, zanim Amanda wyjedzie na studia.
Rozgrywkę w Dream Daddy można by podzielić na dwa etapy: „przygotowania” i „podchody”. W tym pierwszym fabuła i wydarzenia są nieco narzucone, a my wybieramy, gdzie iść i co zrobić. Jeżeli odpowiednio wszystko rozegramy, mamy możliwość poznać wszystkich tatuśków przed „przełomowym” wydarzeniem, jakim jest grill u sąsiadów. Potem zakładamy konto na Dadbooku, portalu społecznościowym dla ojców, co daje nam już większą swobodę – możemy chodzić na „randki” z tatuśkami. Otrzymujemy tutaj dowolność: sami decydujemy o tym, z kim i na ile spotkań się umówić. Każde takie spotkanie to dodatkowa ścieżka fabularna, pozwalająca lepiej poznać postać. Z każdą z nich możemy spotkać się trzykrotnie – dwie pierwsze „randki” służą zapoznaniu, a jeżeli zdecydujemy się na trzecią, jest to nasz ostateczny wybór, który doprowadzi do finału z tym konkretnym bohaterem. Podczas spotkań zdobywamy lub tracimy punkty sympatii, co jest obrazowane przez odpowiednie efekty wizualne i dźwiękowe, tak więc zawsze wiemy, kiedy zrobiliśmy coś dobrze, a kiedy źle.
Jak wspomniałem, do wyboru jest siedem postaci, z których każda jest unikatowa. Mamy do wyboru m.in. podstarzałego bad boya uwielbiającego whisky i teorie spiskowe, kumpla ze studiów, który porzucił dietę z burrito i sosu marinara na rzecz zdrowego stylu życia, korpulentnego jegomościa, który uwielbia przechwalać się swoją wybitnie uzdolnioną córką, baristę, gota itd. Postać, w którą się wcielamy, nie jest w stu procentach odgórnie narzucona. Przez przystąpieniem do właściwej części gry można spersonalizować jej wygląd, wybierając spośród predefiniowanych wzorów włosów, zarostu, sylwetki, ubioru, oczu… Możliwe jest nawet stworzenie postaci, która wygląda jak Son Gokū z Dragon Ball. Na samym początku rozgrywki dodatkowo wybieramy opcje dialogowe, które określają przeszłość postaci – czy jej zmarła druga połówka była kobietą, czy mężczyzną, oraz czy Amanda jest dzieckiem adoptowanym, czy biologicznym. Poza tym bohaterowi można nadać imię i nazwisko. Do większości tych elementów w trakcie rozgrywki odnoszą się następnie postacie niezależne, jak również sam bohater.
Jedna z dziwniejszych rzeczy w Dream Daddy to fakt, że wszyscy bohaterowie są tutaj ojcami. Mało tego, prawie wszyscy mają bądź mieli żony. Żadnemu z bohaterów nie przeszkadza to jednak w angażowaniu się w jednopłciowe związki. Wiem, że to tylko gra komputerowa, ale mimo wszystko nieco dziwne jest, że uliczkę zamieszkują głowie biseksualne postacie. Z drugiej jednak strony można to zrzucić na karb konwencji. Chociaż po opisie fabuły można odnieść wrażenie, że jest to poważny romans, tak naprawdę mamy do czynienia z komedią. Twórcy do większości wydarzeń podchodzą bardzo swobodnie i z jajem, a wśród wielu elementów komediowych wyróżnić można m.in. nabijanie się z tego, że sięgacz, przy którym zamieszkali Tata i Amanda, jest nadspodziewanie dogodny. Nie tylko wszędzie mają blisko, ale dziwnym trafem mieszkają tam też wszyscy ci, których poznają w różnych częściach miasta. Fakt, że pozostali ojcowie mogą poczuć miętę do Taty, jest zapewne kolejną z dogodności uliczki.
Trzeba jednak przyznać, że pod względem humoru gra prezentuje się naprawdę nieźle. Nie licząc gier słownych i natrząsania się z samej siebie oraz specyfiki gatunku, pełno tutaj nawiązań do popkultury. Dzieciaki jednego z sąsiadów porównywane są do bliźniaczek ze Lśnienia, w sklepie dla gotów brechtamy się z My Chemical Romance, w oglądanych przez bohaterów programów telewizyjnych łatwo wyłapać nawiązania do chociażby Nie z tego świata. Obrywa się również subkulturom oraz trendom. Mało tego, Tata to świetna postać komediowa. Nie tylko jest wybitnie nieprzystosowany i z reguły chce migać się od interakcji społecznych, ale też nie nadąża za technologiami, mediami społecznościowymi oraz slangiem młodzieżowym ani za samą młodzieżą, często zawstydza więc córkę pytaniami takimi jak chociażby „co to są memy?”
Gra stworzona została na silniku Unity i oferuje ładną, kreskówkową oprawę wizualną. Postacie są dość szczegółowe. Każda z nich, nie licząc Taty, została w pewnym stopniu udźwiękowiona. Wypowiedzenie pełnego zdania zdarza się im naprawdę rzadko, posługują się jednak pojedynczymi słowami oraz dźwiękami. Śmieją się, prychają, wydają okrzyki radości czy odgłosy niezadowolenia, co wraz z wyrazem ich twarzy pozwala ocenić, czy wybrana przez nas opcja im się podoba, czy nie. W tle przygrywa muzyczka, która w tym przypadku nie wywoływała u mnie chęci podcięcia sobie żył po trzydziestu minutach, więc jest to jakiś sukces. Całość polega oczywiście na klikaniu i wybieraniu odpowiednich opcji dialogowych, ale zdarzają się też niespodzianki. Ot, chociażby etap, w którym ojcowie przechwalają się córkami. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie fakt, że cała ta sekwencja wygląda jak pojedynek z Pokémonów na GameBoya.
W przeciwieństwie do recenzowanego jakiś czas temu Coming Out on Top, Dream Daddy jest grą przyjazną streamerom. Nie tylko z poziomu menu oferuje możliwość wyłączenia elementów, które mogłyby doprowadzić do zgłoszenia materiału na YouTubie, ale również nie zawiera erotyki. Jeżeli bohaterom zdarza się uprawiać seks, towarzyszy temu czarny ekran z narracją, która nie wdaje się jednak w żadne szczegółowe opisy. Można założyć, że w grę bezpiecznie mogą grać osoby od dwunastego roku życia, bo jedyne nieodpowiednie w niej materiały to sporadyczne przekleństwa. Z drugiej jednak strony, jest to produkcja przeznaczona dla osób, które dość dobrze władają językiem angielskim. Na stronie produktu na Steamie twórcy wśród jej najważniejszych zawartości reklamują m.in. gry słowne. Przyjemny żart, ale prawda – gra pełna jest takich zabiegów, a bez dobrej znajomości angielskiego i umiejętności wyłapania ich (niektóre zaznaczane są kapitalikami, inne nie) niektóre sekwencje mogą się wydać nieco bełkotliwe.
Jak na razie rysuje nam się obraz gry dobrej, ale nie jest ona pozbawiona wad. Nieco denerwowało mnie to, że nie można przewinąć do wcześniejszego dialogu, żeby wybrać inną opcję dialogową. Wymusza to częste zapisywanie gry, ale tak na dobrą sprawę wiele osób nawet nie uzna tego za wadę. Nieco gorzej jest z innym elementem opisywanym na Steamie: wieloma zakończeniami powiązanymi z konkretnym tatuśkiem. Co prawda takie rzeczywiście występują, ale jak na mój gust są one mało zróżnicowane, a co gorsza – uzależnione chyba tak naprawdę od jednej opcji. Rozegrałem kilka „partyjek”, romansując z kilkoma postaciami i wypróbowując różne zakończenia, jednak zawsze uzależnione były one od którejś z opcji na trzeciej randce. Wszystko to, co robiłem wcześniej, zdaje się nie mieć znaczenia. Jest to nieco rozczarowujące, tym bardziej w grze, która polega na budowaniu relacji.
Mimo tych dwóch niedoskonałości, które wymieniłem, przy Dream Daddy: A Dad Dating Simulator przyjemnie spędziłem kilka godzin. Jeżeli „siądzie” nam jej specyficzny humor, można się przy niej naprawdę dobrze bawić i często śmiać przy tym do rozpuku. Nie zamierzam udawać, że jestem specjalistą od symulatorów randkowych, zwłaszcza gejowskich, ale dla miłośników gier „dziwnych” i komediowych może być to produkcja zabawna i odstresowująca.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Dream Daddy: A Dad Dating Simulator
Platformy: PC
Producent: Game Grumps
Wydawca: Game Grumps
Gatunek: symulator randkowy
Premiera: 20 lipca 2017
Nasza ocena
Podsumowanie
Plusy:
+ humor
+ oprawa wizualna
+ możliwość spersonalizowania bohatera
+ udźwiękowienie
Minusy:
– specyficzna i nie dla każdego
– o finale decyduje jedna decyzja