SIEĆ NERDHEIM:

Ubi, idź na lekcje do BioWare. Recenzja gry Assassin’s Creed Valhalla: Świt Ragnaroku

Świt Ragnaroku - grafika okładkowa gry
Świt Ragnaroku – grafika okładkowa gry

W Assassin’s Creed Valhalla spędziłam przyjemnie już ponad dwieście godzin, a rozdział w Asgardzie to jeden z moich ulubionych etapów. Dlatego też zapowiedź DLC Świt Ragnaroku, kontynuującego boski wątek podstawki, bardzo mnie ucieszyła. Jakież było jednak moje zdziwienie, gdy sprawdziłam finalny produkt.

Eivor nawiedzają wizje w których syn Havi/Odyna został porwany przez Surtra, władcę Muspelheimu. Z pomocą w rozszyfrowaniu tych sennych obrazów przychodzi Valka, dilerka eliksirów na każdą okazję. Po skosztowaniu kolorowej mikstury Eivor przenosi się do boskiego świata i – już w ciele Havi – spróbuje odbić dziecko z rąk ognistego lorda, włączając się mimochodem w konflikt między Muspelami a krasnoludami na ziemi tych drugich.

Świt Ragnaroku - screen z gry
Świt Ragnaroku – screen z gry

Lud krasnoludów ma prawdziwego pecha, gdyż co druga historia RPG skazuje ich świat na złowrogich najeźdźców. Wykorzystanie tego motywu w połączeniu z podstawą wątku fabularnego powodują, że Ragnarok nie grzeszy oryginalnością. Gra rzuca nas po czterech rejonach Svartalfheimu, w których knujemy i nawiązujemy sojusze przeciwko Surtrowi, by ostatecznie stanąć z nim topór w topór. I tak przez około dwanaście godzin. Tyle bowiem zajmuje ukończenie dodatku. Dwadzieścia godzin, jeśli chcemy wbić wszystkie trofea. Wymaga to żmudnego zbierania dokumentów, kamieni, platyny i ratowania krasnoludów. Ach, te krasnoludy. Niby na własnym terenie, takie waleczne i silne, a potężna Havi musi im ciągle pomagać. Coś nie zagrało pod względem konsekwencji w kreacji postaci bogini. W wątku asgardzkim Havi była potężna i budziła powszechny respekt. Jej moc nie sięga aż do Svartalfheimu, ale wciąż jej buta i arogancja powinny dawać o sobie znać. Tutaj z jednej strony bohaterka rzuca postaciom chamskie komentarze, po to tylko, by za chwilę wykonywać dla nich idiotyczne zadania typu zapal pochodnie albo przenieś mnie na barkach (razy trzy!). Jakby festiwalu żenady było mało, bogini może zginąć od ataku stada szczurów. Serio Ubisofcie? Nieśmiertelna Havi okazuje się nieodporna na ugryzienia szczurów? Po co Ragnarok, po co knowania Surtra – wystarczyło zebrać gryzonie z okolicy i rzucić je na boga bogów. Tych minusów nazbiera się więcej. Wydarzenia w Asgardzie i Jotunheimie z podstawki były nieoczywiste. Tutaj dostajemy dosłownością scen między oczy. A gdyby ktoś miał wątpliwości, co się właśnie rozegrało na ekranie, to pomocne krasnoludy rozwieją swoimi komentarzami jakiekolwiek wątpliwości dotyczące fabuły. Większość postaci pobocznych jest irytująca i w konkursie na najgorzej napisaną trudno byłoby wybrać zwycięzcę. Aż chce się użyć magicznych mocy, by się ich szybko pozbyć.

Świt Ragnaroku - screen z gry
Świt Ragnaroku – screen z gry

W Svartalfheimie nie mamy do dyspozycji asasyńskiego ostrza, otrzymujemy za to Hughr, opaskę pozwalającą absorbować moc pokonanych wrogów. Dzięki niej możemy dostać się do wysoko położonych lokacji, przemieniając się w kruka albo wskrzesić martwych nieprzyjaciół, którzy będą walczyć po naszej stronie. Aby posiąść konkretny rodzaj mocy, musimy najpierw wykończyć konkretnego przeciwnika. Pasek mocy zapełnia się podobnie do paska staminy w podstawce, dzięki zabójstwom i magicznym roślinom. W miarę postępu rozgrywki można rozwijać i modyfikować Hughra, co pozwala m.in. korzystać z trzech mocy jednocześnie. Niestety to wymaga od nas grindu. Te nowe moce świetnie sprawdzają się i urozmaicają walki z bossami, których w tej odsłonie jest kilku. Dodatkowo w wędrówce po Svartalfheimie los krzyżuje nasze drogi z Walkirią Karą, która urządziła sobie własną arenę walk. Możemy na niej odgrywać sceny z legend, walcząc z rozmaitymi wrogami, a poziom starć zwiększać, dodając pewne ograniczenia, nazwane tu przechwałkami: np. brak możliwości używania broni dystansowej czy też większe obrażenia zadawane przez oponentów. Dwa, trzy razy można ten tryb rozegrać, szczególnie gdy chcemy zdobyć konkretny pancerz, na dłuższą metę jednak nudzi.

Świt Ragnaroku - screen z gry
Świt Ragnaroku – screen z gry

Svartalfheim pełne jest górujących nad terenem posągów krasnoludów, złotych szczytów, podniebnych fortec i pełnych monet i kryształów kryjówek naszych niewielkich wzrostem towarzyszy. Krajobraz domykają widoczne korzenie Yggdrasilu. Tak naprawdę jest to częściowy reskin krain z Irlandii z dodanymi drobnymi wyróżnikami. Pod względem projektu lokacji i ras, Ubi sporo mogłoby nauczyć się od BioWare. Orzammar, Głębokie Ścieżki –te widoki zapierały dech, a z drugiej strony oddawały ducha profesji, którymi najczęściej zajmują się krasnoludy. Tutaj z kolei lata świetności ichniejszych kowali przewijają się jedynie echem, a główny fachowiec więcej mówi niż robi. Sam wizerunek krasnoludów nie pozwala wyzbyć się wrażenia, że to po prostu zminiaturyzowane modele postaci, które spotkaliśmy już w regionach Anglii. Gdzie tu tak charakterystyczne brody, warkocze, krępa budowa ciała i nieodzowny kufel piwa? Jeśli miała to być redefinicja rasy, to średnio udana. Ścieżka dźwiękowa wciąż zachwyca. W Ragnaroku wykorzystano muzykę z podstawki, ale dodano też kilka nowych utworów z fantastycznym, otwierającym Frigg Wept na czele. Nie imponuje za to etap projektowy, w trakcie którego popełniono błąd w skrypcie rozpoznawania płci postaci wiodącej. Gra często zmienia w angielskich dialogach zaimki na męskie. Tym samym również w tłumaczeniu moja Eivor stała się mężczyzną, co kompletnie wybiło z immersji.

Ostatni duży dodatek do Valhalli to produkt na pół gwizdka zdecydowanie nie wart swojej ceny. Kopiujący wcześniejsze rozwiązania, z fatalnie napisanymi postaciami pobocznymi, nafaszerowany nic nie wnoszącymi znacznikami, które dla łowców platyn będą jedynie utrapieniem. Bazowanie na sympatii do bohaterki i jej nowych umiejętnościach to zbyt mało, by domknąć historię Wilczej Paszczy w dobrym stylu.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Assassin’s Creed Valhalla: Świt Ragnaroku
Wydawca: Ubisoft
Producent: 
Ubisoft
Data premiery: 
10.03.2022
Platformy: 
PC, XOne, XSX/S, PS4, PS5
Gatunek: przygodowa, gra akcji
Recenzowany egzemplarz: 
PS4

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Sylwia "Lou" Kaźmierczak
Sylwia "Lou" Kaźmierczak
Z grami wideo i komiksami związana od dziecka. Fanka mang yuri, postapo i strzelanek wszelakich. Kocia mama i okazjonalnie stalkerka w Zonie.
W Assassin's Creed Valhalla spędziłam przyjemnie już ponad dwieście godzin, a rozdział w Asgardzie to jeden z moich ulubionych etapów. Dlatego też zapowiedź DLC Świt Ragnaroku, kontynuującego boski wątek podstawki, bardzo mnie ucieszyła. Jakież było jednak moje zdziwienie, gdy sprawdziłam finalny produkt. Eivor nawiedzają wizje...Ubi, idź na lekcje do BioWare. Recenzja gry Assassin’s Creed Valhalla: Świt Ragnaroku
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki