SIEĆ NERDHEIM:

Egzorcyzmy… zresztą nieważne. Recenzja filmu Więź

KorektaYaiez
Więź - materiały promocyjne
Więź – materiały promocyjne

Święto spod znaku wypatroszonej dyni jest częścią najlepszego sezonu na oglądanie horrorów. Dlatego też troskliwy Netflix co roku zawstydza wszystkie supermarkety i „straszny” asortyment wprowadza znacznie wcześniej. Masa oferowanych w ostatnich tygodniach produkcji w założeniu ma wprowadzić odpowiednią atmosferę. W praktyce bywa jednak różnie. Większość pojawiających się tytułów nie radzi sobie z obranym pomysłem, przerabia najprostsze schematy, lub po prostu leży na całej linii i nawet nie zasługuje na cukierka. Filmy te bardziej niż kino grozy przypominają dzieciaczki z plastikowymi kłami lub prześcieradłem na głowie. Włoska „Więź” debiutującego de Feudisa trafia do worka „panie, ale to już przecież było” i trudno traktować ją nawet w kategoriach nieśmiesznego psikusa.  

Historia jest tu banalnie prosta i po kilku minutach okazuje się równie przewidywalna. Młoda rodzinka wyjeżdża na weekend za miasto. Francesco – głowa rodziny – zabiera swoją żonę oraz przyszywaną córkę do domu swojej poczciwej matki. Stara rezydencja jest oczywiście zarośnięta (check!), stoi na odludziu (jest!) i cała skrzypi, gdy się w niej za szybko zamruga oczami (odhaczone!). Mieszkająca tu staruszka również stwarza nieco upiorne wrażenie (czyli mamy komplet). Wizyta przebiega dość niezręcznie, ale jednak całkiem spokojnie. Przynajmniej do momentu, gdy dziewczynkę gryzie pająk. Sofie, zamiast nabrać masy mięśniowej i bujać się między wieżowcami, zaczyna chorować… na książkowy przykład opętania. Reszta to jedna wielka geriatryczna parada zagrywek starych jak sam horror.  

Gdybym w czasie seansu chciał policzyć wszystkie klisze, po jakie sięga produkcja, to już po 20 minutach potrzebowałbym kalkulatora. Film nawet przez chwilę nie próbuje kryć się ze swoją bezczelną powtarzalnością. Odhacza konsekwentnie kolejne najbardziej oczywiste ozdobniki: zza uchylonych drzwi dobiega płacz dziecka, martwe i nadgniłe zwierzątko leży na balkonie, coś rusza się pod łóżkiem, przestraszony pies nagle obszczekuje krzaki – a wszystko to już w pierwszych kilku minutach filmu. Po garści takich ozdobników jedynie kwestią czasu pozostaje moment, w którym po kątach zacznie pałętać się długowłosa dziewczyna w zwiewnej białej pidżamce. I wiecie co? Pałęta się. Włoski reżyser całą naszą drogę przez banalną historię ozdabia mnóstwem oklepanych zagrań i rekwizytów wyciągniętych z dna gatunkowej szafy. Wszystkie z tych zabiegów są już tak zużyte i poprzecierane, że to po prostu wstyd po nie sięgać. Fakt, że de Feudis używa ich tak ochoczo i traktuje je jako podstawę swojej produkcji, napawa prawdziwym niepokojem. Dorosły facet jeszcze niedawno miał najwyraźniej szlaban na horrory. 

Mamo, mamo, bo ten film jest straszn... Nieważne, wydawało mi się.
Mamo, mamo, bo ten film jest straszn… Nieważne, wydawało mi się.

W tej żonglerce szablonami nie znajdziemy nawet najmniejszych śladów wyczucia czy gatunkowej świadomości. Fałszywe straszaki i odtwórcze fragmenty pojawiają się na ekranie bez przekonania. Nie budują napięcia, nie przerażają i nie zaskakują. Pojawiają się w tak konkretnych momentach, że te najprawdopodobniej musiały zostać wyliczone podczas matematycznej analizy jakichś filmowych statystyk. 

Więzi nie zaskoczy nas zupełnie nic. To historia banalna i wtórna, która nawet nie próbuje udawać, że przynajmniej stara się odświeżyć znajomy scenariusz. Reżyser nie uwspółcześnia opętania, nie mruga do nas okiem i niestety nie szykuje żadnych wielkich przewrotek w finale. Przez chwilę możemy mieć nadzieję, że może de Feudis wykręca nam numer podobny do tego wykonanego przez Ciaran’a Foya w zeszłorocznym Eli. Tam szablonowy i wtórny straszak prowadził do dziwnego i nieco komicznego finału. Tutaj niestety nie mamy co liczyć na podobne niespodzianki. Babcia nie jest kosmitką, tata nie zdejmie twarzy, by okazać się Tomem Cruisem z Mission Impossible, a Sofie w akcie zemsty nie pogryzie pająka, który dziabnął ją wcześniej. Jedynym zaskoczeniem może być fakt, że współczesny horror potrafi być od początku do końca tak bardzo przeciętny. 

Na tym kadrze widzimy bohatera podziwiającego złożony scenariusz produkcji.
Na tym kadrze widzimy bohatera podziwiającego złożony scenariusz produkcji.

Wtórność, prosty schemat i kilka oklepanych straszaków to w zasadzie znak rozpoznawczy całej masy taśmowo produkowanych horrorów. Takie tytuły nadają się idealnie do chrupania popcornu oraz wyśmiewania podczas seansu ze znajomymi. Zazwyczaj niedomagają w większości aspektów, jednak niemal każdemu z nich zdarza się niewielki przebłysk błyskotliwości – a to trafi się jakiś pokręcony plot twist, udany żart, szczypta samoświadomości, odwołanie do klasyki czy absurdalnie idiotyczne zachowanie bohaterów. Taki mały promyczek potrafi czasem rozgrzać serce podczas nudnego seansu. Więź również pod tym względem nie ma nic do zaoferowania. Bohaterowie nie wzbudzają odrobiny sympatii, historia potwornie się wlecze, a pomysły reżysera nie są nawet śmieszne. Produkcja nie wykorzystała faktu, że akcja toczy się w malowniczej włoskiej lokacji i żadnych ładnych widoków okolicy nie zobaczymy. W wykuwaniu swojej przeciętności film idzie dalej. Opowieści o opętaniach chętnie sięgają po powyginane nastolatki, monstra giętkie w stawach czy potwory biegające mostkiem po sufitach. Ta urokliwa gatunkowa przypadłość jest rozbrajająca, ale raz na sto przypadków bywa także niepokojąca. Zawsze jednak jest jakaś. Reżyser wyzbywa się i tych zagrań, pozostawiając nas z filmem idealnie wypatroszonym. 

Więź to odtwórczy półprodukt przepisany bez najmniejszej próby odświeżenia znanych motywów. Prosta historia pozbawiona jest wszystkich ciekawych elementów, a fabularne truchło wypchano masą oczywistych klisz rozrzucanych bez wyczucia. Jeżeli film miał rozgrzać nam coś przed Halloween, to skupił się na stawie żuchwowym i zagwarantował kilka serii ćwiczeń z przewracaniem oczami. Strasznie nieatrakcyjne filmowe doświadczenie, które lepiej po prostu sobie darować. 

Autor tekstu prowadzi na Facebooku stronę RuBryka Popkulturalna.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Więź
Data premiery: 02.10.2020
Typ: film
Gatunek: Horror
Reżyseria: Domenico Emanuele de Feudis
Scenariusz: Daniele Cosci, Domenico Emanuele de Feudis
Obsada: Riccardo Scamarcio, Mía Maestro, Giulia Patrignani i inni.

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Wojciech Bryk
Wojciech Bryk
Student dziennikarstwa, który ma w sobie Zagubionego Chłopca. Uwielbia intertekstualność, easter eggi, zabawy skojarzeniami, popkulturowymi tropami oraz wszelkie dwuznaczności. W wolnych chwilach rozmyśla, co stało się z baśniowymi postaciami, oraz regularnie dokarmia rosnącego w nim geeka. Z radością wsiąka w fantastykę każdego rodzaju. Nieustannie pragnie odkrywać nowe rzeczy i dzielić się znaleziskami z innymi... a jeżeli przy tym wywoła u kogoś uśmiech, będzie całkiem spełniony. Stara się dorosnąć do prowadzenia własnego bloga. O horrorach pisze na portalu Mortal, a o popkulturze dla #kulturalnie.
<p><strong>Plusy:</strong></br> + nie wiem... może przytłumione kolory? <br /> + pies wydawał się całkiem fajny</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> - taśmowo podawane klisze <br /> - wtórność<br /> - brak pomysłu <br/> - mało ciekawi bohaterowie <br /> - słabe nawiedzenie<br /> - bardzo słabe straszenie </p>Egzorcyzmy… zresztą nieważne. Recenzja filmu Więź
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki