Brahms to niezbyt ruchliwa i mało straszna laleczka, która będzie mogła co najwyżej poszarpać się trochę z przemoczoną dziewczynką z Klątwy o tytuł najmniej przerażającej istoty w tegorocznym sezonie kinowym.
Rodzina głównych bohaterów to klasyczne dwa + jeden bez problemów. Familijna sielanka skończyła się jednak wraz z pojawieniem się niespodziewanych napastników. W czasie pobytu Seana w delegacji jego żona i syn zostali zaatakowani przez zbirów w kominiarkach. Nie wiadomo, czego właściwie chcieli, czego szukali, ani nawet jak dokładnie przebiegł cały włam – film urywa nam się dokładnie tak samo, jak ogłuszonej Lizie. Poznajemy za to skutki tych wydarzeń. Kobietę prześladują koszmary i powracające wspomnienia napaści, a biedny Jude z powodu stresu zaniemówił i dąsa się zupełnie załamany. By uporać się z demonami przeszłości w kominiarkach z lumpeksu, rodzina wyjeżdża na przedmieścia, gdzie zamierza zacząć wszystko od nowa. W domu na uboczu ich życie wcale jednak nie wróci do normy. Będzie jeszcze gorzej. Jude znajduje zakopaną w lesie zabytkową lalkę i od razu się z nią zaprzyjaźnia – wszędzie ze sobą chodzą i nawet ubierają się tak samo. W skrócie – chłopiec zaczyna zachowywać się tak, jak na chłopca z horroru przystało. W międzyczasie na jaw wychodzi prawda na temat lokalnej tragedii oraz burzliwa przeszłość bladolicej laleczki.
Brahms: The Boy II jest owocem naprawdę nieprzemyślanego i niepotrzebnego pomysłu, który w głowie Bella kiełkował najprawdopodobniej już od czterech lat. Postanowił powrócić do filmu, o którym prawie wszyscy już zapomnieli, i dopisać do niego dalszą historię. Przy okazji jednak zdecydował się wyrzucić jedyną rzecz, jaka zadziałała za pierwszym razem, zastępując ją… kolejną nawiedzoną laleczką. Tym sposobem dostaliśmy następnego przeciętniaka o zerowej zawartości kreatywności.
Poprzedni film Bella był thrillerem, który przy nieco lepszym warsztatowym wykończeniu mógłby stać się naprawdę porządny i zapadać w pamięć na trochę dłużej niż do końca napisów. The boy pod niemal każdym względem był mocno przeciętny, jednak miał na siebie całkiem przyzwoity pomysł. Przez cały czas zapewniał nas o swoim oczywistym motywie przewodnim, wodził za nos i grał na skojarzeniach. W ostatniej chwili natomiast wyskakiwał zza ściany z widowiskowym przewrotem fabularnym. W skrócie – to wcale nie lalka była straszna, tylko taki jeden psychopata, który kręcił się w okolicy. Niestety był to jedyny dobry element w całym filmie, na który trzeba było długo czekać. W drugiej części Bell postanawia kontynuować pewne wątki, wyjaśnia niektóre kwestie i dopisuje do znacznie „mroczniejszą” i „straszniejszą” historię. Co mu z tego wychodzi? Całkowicie wtórny horror, który na własne życzenie wyzbywa się iskierki błyskotliwości, jaką dysponowała poprzednia część. Jest nudny, miałki i niedopracowany. Straszy jedynie brzydkimi efektami specjalnymi w końcówce, leniwym pisaniem historii oraz zaskakująco niskim poziomem obsługi Photoshopa przez twórców.
Film w zasadzie w całości ulepiony jest z klisz. Mamy tu zabytkową lalkę, wielkie zapuszczone domostwo, dziwnego gajowego ze strzelbą, męża niedowiarka, strasznego dzieciaka i szepczące głosy. No dosłownie wszystko, bez czego nie mógłby się obyć sztampowy straszak bez krztyny charakteru. Nie znajdziemy tu absolutnie niczego świeżego. O przekonującym wywoływaniu niepokoju możemy po prostu pomarzyć, bo jedyne, co dostajemy, to fałszywe straszaki, tupot porcelanowych nóżek o drewniane panele oraz tak przerażające: o matko, ta lalka się przed chwilą chyba ruszyła. Natomiast jeżeli chodzi o podjęte przez reżysera próby wprowadzania klimatu, to przyjdzie osiwieć. O ile elementy straszące w The boy były po prostu słabe niczym bicepsy Jude’a, o tyle budowanie niepokojącej aury wokół wydarzeń mogło wywoływać na zmianę pełne zażenowania uśmiechy lub intensywne przewracanie oczami.
Wprowadzanie klimatu jest wręcz widowiskowo nieudane i pozbawione nawet odrobiny wyczucia. Skoro mamy do czynienia z mrocznymi siłami, muszą one w jakiś sposób dać o sobie znać, prawda? Zapewne właśnie dlatego, gdy Liza zbliża się do laleczki (ale tylko od czasu do czasu, więc żadnej zasady w tym nie ma), obraz trzęsie się, jakby kobieta zaraz miała stać się główną bohaterką metalcorowego teledysku, natomiast gdy zagłębiamy się w historię Brahmsa (chociaż wystarczyłby jeden punkt IQ mniej u Liz i wszyscy byśmy tego uniknęli), okazuje się, że z porcelanowego chłopca całkiem niezły figlarz. Gdy nikt nie patrzył, wrzucił on do sieci swoje kiepsko zmontowane zdjęcia – przecież nikt o zdrowych oczach nie uznałby, że te fotografie są prawdziwe. W tym miejscu podobne wrażenie mogłyby zrobić tylko jego pijackie fotki z imprezy na jachcie z okazji zlotu miłośników porcelany. W obu przypadkach nie do końca wiadomo, czy powinniśmy się śmiać, czy uznać, że to tak całkiem na poważnie. Cały ten pokaz przeciętności zamyka słabo napisana i całkowicie przewidywalna historia. Na dodatek bohaterowie są mało przekonujący, ich działania załamująco idiotyczne, a trauma męczy ich tylko przez chwilę i to bez większego przekonania.
Oglądając cały ten pokaz wtórności i żałosnego straszenia, w przypływie ślepej nadziei możemy nawet zacząć przypuszczać, że Bell znów próbuje zrobić nas w konia – że cały ten wyjątkowo nieatrakcyjny i przepełniony kliszami horror jest tak naprawdę zasłoną dymną. Może Bell ponownie wodzi nas za nos, tylko tym razem najpierw założył nam odwróconego nelsona i zaraz przerzuci nas przez ramię. Ostatkiem sił tli się w nas wiara, że znów gra na naszych skojarzeniach, a film zaraz zrobi nam niespodziankę – takiego fabularnego backflipa z lądowaniem w szpagacie, że na koniec z ekscytacji szybciej wypuścimy powietrze nosem – może okaże się, że biedna Liza oberwała tak bardzo, że wszystko dzieje się w jej głowie, albo może dziwny gajowy nałykał się grzybków i identyfikuje się jako porcelanowa zabawka? Niestety nic takiego nie nastąpi. To najzwyklejszy horror o rzekomo strasznej lalce, który nie prezentuje sobą absolutnie nic nowego.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Brahms. The Boy II
Data premiery: 28.02.2020
Typ: film
Gatunek: Horror, thriller
Reżyseria: William Brent Bell
Scenariusz: Stacey Menear
Obsada: Katie Holmes, Owain Yeoman, Christopher Convery, Ralph Ineson, Anjali Jay i inni.