Odnośnie do tego filmu miałem równie wielkie obawy, co i oczekiwania. Jako miłośnik Kina nowej przygody – a właściwie popkultury końca lat 70. i 80. – książkowy pierwowzór Playera One pochłonąłem z dużą przyjemnością. W końcu była to powieść dla geeków, napisana przez takiego samego geeka, który pokochał tamte twory i nie tylko chciał im oddać hołd, ale także i odtworzyć ulubione elementy, sceny i schematy. Ożywienie tego wszystkiego na ekranie wydawało się więc doskonałym pomysłem, tym bardziej, że za film miał się zabrać Steven Spielberg, człowiek któremu zawdzięczamy zdecydowaną większość dzieł będących inspiracją dla Playera. Skąd zatem moje obawy? Stąd, że od lat Spielberg nie stworzył żadnego naprawdę dobrego filmu z tego gatunku. Na szczęście tym razem udało mu się nakręcić coś znakomitego, co spodoba się zarówno fanom współczesnej fantastyki, jak miłośnikom Kina nowej przygody, obeznanych z jego reprezentantami.
Przyszłość. Umiera James Halliday, miliarder i twórca OASIS, gry komputerowej opartej na popkulturze lat 80., która stała się międzynarodowym hitem i czymś więcej niż tylko grą. To wirtualny świat, second life przyciągające więcej ludzi niż cokolwiek innego. Nic więc dziwnego, że po śmierci Hallidaya niejeden chciałby go przejąć – niestety, nie jest to takie łatwe. Twórca pozostawił jasny testament – właścicielem jego majątku zostanie ten, kto znajdzie ukryte w grze easter eggi. Jak to jednak zrobić w świecie zbudowanym na samych „jajach wielkanocnych”, kiedy nie wiadomo czego i gdzie szukać, a on sam jest tak rozległy, że nie sposób sprawdzić wszystkiego? Młody Wade Webster wpada na trop, ale wkrótce przekona się jak niebezpieczna może być wirtualna rzeczywistość…
Kino nowej przygody to określenie sztuczne, bo wymyślone przez Jerzego Płażewskiego, dla którego odświeżenie filmów przygodowych i fantastycznych, jakie nastąpiło po premierze Gwiezdnych wojen, wymagało osobnego skategoryzowania. W Stanach taki gatunek w ogóle nie istnieje. Od 1967 do 1982 roku wyróżnia się tam Erę Nowego Hollywood, a potem narodziny rynku video i kina współczesnego. Trudno jednak odmówić racji naszemu rodakowi – to, co zapoczątkował Lucas w 1977 roku (razem ze Spielbergiem i jego Bliskimi spotkaniami trzeciego stopnia), stało się podwalinami dla niezliczonej ilości niezwykłych obrazów, które wymykają się ramom uznawanym przez Amerykanów. Kolejne części Gwiezdnych wojen, przygody Indiany Jonesa, Powrót do przyszłości i wielu im podobnych doskonale wpasowały się w ten typ kina. Kina lekkiego, zabawnego, familijnego wręcz, z konkretnym przesłaniem, dużą dawką humoru i konieczną porcją fantastyki. Takiego, które stanowiło przeniesienie dziecięcych marzeń, baśni i miksu wchłoniętych przez lata motywów na świeży grunt wielkiego ekranu. Spielberg stworzył lub wyprodukował najwięcej jego przedstawicieli i on także – choć według wielu filmoznawców Kino nowej przygody trwa po dziś dzień – zakończył jego istnienie, ożywiając na taśmie dinozaury i zapoczątkowując okres komputerowych efektów specjalnych, które zabiły magię dawnych filmów.
Wspominam o tym wszystkim, bo zrozumienie, do czego odnoszą się w tym filmie twórcy, jest kluczem do czerpania pełnej przyjemności z seansu. Bo jako kino science fiction Player One, nie ma się co oszukiwać, jest po prostu jednym z wielu filmowych widowisk. Dobrym, ale nie przełamującym schematów znanych wszystkim od lat. Wyróżniają go easter eggi, nieustające hołdowanie klasyce i zabawa motywami, a nawet poszczególnymi scenami. Bohaterowie wkraczają do świata zbudowanego na grach i filmach z trzech ostatnich dekad XX wieku. I chociaż z powodu praw autorskich Spielberg nie mógł zawrzeć tu wszystkiego, czego chciał, i tak wiele udało się przemycić nawet pod okiem niechętnych temu hollywoodzkich bossów. Oczywiście nie wymienię Wam tu wszystkiego, bo mijałoby się z celem, ale kto zna Powrót do przyszłości, Park Jurajski, Lśnienie, Star Treka, Gwiezdne wojny a nawet Piątek trzynastego, z zachwytem będzie szukał tropów rozrzuconych po ekranie. Właściwie film ten powinno się oglądać nie tyle uważnie, ile przewijając go na stopklatce, by wyłapać wszystkie drobiazgi w tle, ale to już zadanie dla purystów dawnego kina przygodowego. Jeśli chcecie pójść na łatwiznę, znajdźcie jakąś listę easter eggów w sieci i pod jej kątem obejrzyjcie Playera – podobnych materiałów w Internecie nie brakuje.
Sedno filmu już za nami, przyjrzyjmy się zatem temu, co spaja to wszystko w jedno, czyli fabule. Ta jest w zasadzie prosta jak drut i zbudowana z samych schematów i klisz, co dostrzeże każdy miłośnik kina, nawet jeśli ogląda je raczej sporadycznie i bez wnikania w jego konstrukcję. Bohater wybraniec, szalona przygoda, piękna dziewczyna, dużo niebezpieczeństw i spektakularne sceny – standard. Ale szybkie tempo, niezła wbrew pozorom fabuła (której sens może się i sypie, bo fakt, że ludzie głodują i żyją w ubóstwie, ale śmigają po wirtualnej rzeczywistości, szczególnie logiczny nie jest), dobre poprowadzenie tego wszystkiego i przede wszystkim znakomite wyreżyserowanie sprawiają, że na Playerze One nie tylko nie sposób się nudzić, ale też i ogląda się go z przyjemnością. Spielberg wskoczył tu w nieco autoparodystyczne buty i całkiem na jego nogę pasują, dobrze też wykorzystał szkatułkową konstrukcję całości i szansę oddania własnych hołdów. Całość wiele rzeczy z książki Claine’a pomija, wprowadza też kilka w niej nie występujących, ale w ostatecznym rozrachunku film znakomicie sprawdza się zarówno jako jej adaptacja, jak i dzieło od niej niezależne.
Aktorstwo stoi tu na przyzwoitym poziomie, a efekty – czyli to, do czego od strony wizualnej całość właściwie się sprowadza – są takie, jak być powinny. Robią wrażenie, bywają spektakularne, kilka rzeczy w wirtualnej rzeczywistości mogłoby wyglądać lepiej, ale że akcja nie dzieje się w jakiejś skrajnie odległej przyszłości, uznajmy to za logiczny element świata przedstawionego. I chociaż całość powinno się oglądać na wielkim ekranie, także wydanie DVD, puszczone w domowym zaciszu, robi spore wrażenie. Na kolana nie powalają co prawda dodatki, bo jeden, ledwie kilkuminutowy bonus o inspiracjach to trochę mało, jednak sam obraz broni się i bez takich rzeczy. Co warto też wspomnieć, na widzów, oprócz standardowego w ostatnich latach dubbingu, czeka tu także możliwość wyboru lektora i chwała dystrybutorowi za ten jakże cieszący drobiazg.
W skrócie: dla miłośników kina SF lat 80. to film, który absolutnie powinni zobaczyć. Co prawda zrobiłby o wiele większe wrażenie, gdyby nakręcić go w stylu tamtych obrazów i na dodatek z efektami udającymi ówczesne (tylko czy wtedy sprzedałby się wśród współczesnych widzów?), ale i tak efekt końcowy jest bardzo udany, więc z czystym sercem polecam bardzo gorąco.
Dziękuję dystrybutorowi DVD i Blu-ray Galapagos za udostępnienie filmu do recenzji.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Player One
Data premiery: październik 2018
Reżyseria: Steven Spielberg
Obsada: Tye Sheridan, Olivia Cook
Gatunek: film science fiction