SIEĆ NERDHEIM:

LEPSZY, NIŻ MOŻNA BY SIĘ SPODZIEWAĆ – recenzja wydania DVD filmu Han Solo: Gwiezdne wojny historie

O tym filmie powiedziano już chyba wszystko – tak samo jak o pozostałych obrazach składających się na uniwersum Gwiezdnych wojen. Co, oczywiście, nie przekłada się na ułatwienie mi napisania tej recenzji, tym bardziej że kinowa premiera miała miejsce już spory czas temu, a ja do fanów sagi Lucasa nie należę (choć niekiedy lubię wejść w ten świat). Wydanie DVD to jednak dobra okazja do ponownego spojrzenia na Hana Solo, film, który nie stał się wielkim kasowym sukcesem mimo pozytywnego odbioru wśród krytyków. Czy to dobre dzieło? I co ma do zaoferowania ludziom, podobnie jak ja, sceptycznie podchodzącym do kolejnych odsłon serii?

Poznajcie Hana Solo, chłopaka z planety Corellia, radzącego sobie jak może – w niekoniecznie legalny sposób – żeby przetrwać w niegościnnym świecie. Niestety źle się to dla niego kończy. Jemu co prawda udaje się uciec, ale jego ukochana Qi’ra zostaje schwytana. Han poprzysięga, że wróci po nią i tak zaczyna się jego przygoda. Przygoda, podczas której poznaje Chewbaccę i Lando, zdobywa Sokoła Millennium i… Właśnie, co jeszcze na niego czeka?

Być może nie każdy o tym wie, ale filmy ukazujące się pod wspólnym szyldem Gwiezdne wojny – historie nie są ani jedynymi, ani pierwszymi spin-offami legendarnej sagi, która zmieniła oblicze kina i zapoczątkowała to, co w naszym kraju określa się mianem Kina Nowej Przygody. I nie mam tu wcale na myśli koszmarka, jakim była animacja Wojny klonów ani różnych seriali produkowanych od dobrych piętnastu lat. Już w rok po premierze Nowej nadziei, w 1978, na ekranach telewizorów pojawiła się produkcja Star Wars Holiday Special. Film zmieszano z błotem (mimo udziału gwiazd kinowego hitu) i nigdy więcej go nie wyemitowano, ale nie zakończyło to produkcji podobnych dzieł. W latach 1984 – 1985 sam George Lucas nakręcił bowiem dwa telewizyjne filmy traktujące o Ewokach (Przygoda wśród Ewoków i Ewoki: Bitwa o Endor), a potem (jeszcze w roku 1985) fani doczekali się dwóch seriali animowanych: Droidy i Ewoki.

Tyle historii, przejdźmy do konkretów. Jaki jest zatem Han Solo? Jak z tematem poradził sobie Ron Howard, twórca kojarzony z bardziej ambitnym kinem? Po tym, jak od fanatyków Star Warsów słyszałem raczej niepochlebne opinie o tym obrazie, przyznam, że miałem nadzieję na porcję dobrego kina – i w końcu! I wcale się nie zawiodłem.

Oczywiście Han Solo to nadal Gwiezdne wojny i od tego się nie odetniemy, ale Ron Howard stworzył dzieło tak autonomiczne i niewymagające właściwie żadnej znajomości poprzednich części, jak to tylko możliwe. Jednocześnie znajdziecie tu wiele smaczków dla fanów, a całość jest o niebo lepsza od słabego i pozbawionego sensu, a także bardzo niespójnego z resztą sagi (miał swój klimat i jedną ważną rzecz, ale to go nie uratowało) Łotra 1. Co zatem jest tu dobrego? Efekty to pierwsze, co przychodzi do głowy na myśl o kinie SF, ale to rzecz oczywista. Tu wykonane są na dobrym poziomie, podoba mi się też klimat obrazu i jego różnorodność. Całość to połączenie rasowego science fiction – a może należałoby rzec science fantasy – skoro akcja dzieje się dawno, dawno temu, z westernem i awanturniczą komedią. Jest zawadiacki bohater, jest romans, są intrygujące, choć nieskomplikowane postacie poboczne… Ot, wszystko to, czego wymagamy od podobnej rozrywki.

A całość została naprawdę dobrze wykonana. Najsłabiej wypada co prawda Alden Ehrenreich, któremu w roli Solo brak charyzmy Harrisona Forda, ale i tak nie jest to źle zagrany bohater, najlepiej niezawodny Woody Harrelson i Donald Glover w roli Lando Calrissiana. Chwała twórcom, że nie zrobili tego, co w Łotrze 1 – czyli nie starali się komputerowo oddać rysów twarzy aktorów wcielających się w postacie przed laty. Tam, mimo dużego budżetu i faktu, że w innych hollywoodzkich hitach zabieg ten wyszedł dobrze (zobaczcie dwie ostatnie części Terminatora), efekt był słaby – jakbym oglądał grę komputerową.

Wszystko to składa się na lekki i przyjemny w odbiorze film rozrywkowy. Bez głębi, bez ambicji, ale udany i klimatyczny. Coś w sam raz na wieczór z przyjaciółmi, by w przyjemny sposób zabić czas. Jest lepiej, niż można by sądzić i mam nadzieję, że producenci wykorzystają potencjał filmu i stworzą kolejne części, o których mówiło się już od dawna.

Dziękuję dystrybutorowi DVD i Blu-ray Galapagos za udostępnienie filmu do recenzji.

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Han Solo: Gwiezdne wojny historie
Data premiery: październik 2018
Reżyseria: Ron Howard
Obsada: Alden Ehrenreich, Emilia Clarke, Woody Harrelson
Gatunek: film science fiction

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
2 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
weronika
5 lat temu

Franczyza schodzi na psy, ale ta część jest faktycznie dość znośna.

Ala
Ala
5 lat temu

łooo

Michał Lipka
Michał Lipkahttps://ksiazkarniablog.blogspot.com/
Rocznik 88. Próbuje swoich sił w pisaniu, w tworzeniu komiksów także. Przede wszystkim jednak czyta - dużo, namiętnie i bez chwili wytchnienia. A potem stara się wszystko to recenzować. Prowadzi także książkowego bloga https://ksiazkarniablog.blogspot.com
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + klimat<br /> + efekty specjalne<br /> + szybkie tempo<br /> + humor</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> - brak głębi<br /> - brak dodatków na DVD</p>LEPSZY, NIŻ MOŻNA BY SIĘ SPODZIEWAĆ – recenzja wydania DVD filmu Han Solo: Gwiezdne wojny historie
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki