Pierwszy tom Blame’a! okazał się dziwną, pełną niewiadomych, ale jakże fascynującą opowieścią, w której akcja pędziła na złamanie karku, a genialny klimat zachwycał. Przez większą jego część nie wiedziałem właściwie nic, docierały do mnie jedynie strzępki informacji tylko podsycające moją ciekawość. Teraz wreszcie, wraz z drugim tomem, wiedząc więcej i lepiej rozumiejąc specyficzny świat tej mangi, wreszcie w pełni mogę docenić całość. I muszę powiedzieć, że z części na część jestem Blame’em! coraz bardziej zachwycony.
Witajcie w świecie-mieście. Dziwacznym konstrukcie, z którego wydaje się nie być wyjścia. Co więcej, całość składa się z olbrzymiej ilości takich miast, zamkniętych w kondygnacjach, które piętrzą się jedna na drugiej. Podobno są ich tysiące, ale nikt nie ma pojęcia, ile dokładnie. Świat ten, zamknięty, klaustrofobiczny pomimo wielu rozległych przestrzeni, zamieszkują najróżniejsze rasy, w tym oczywiście ludzie. Jednym z nich jest tajemniczy Killy, chłopak uzbrojony w potężną broń z dawnych czasów, którego ciało goi się nadzwyczaj szybko i jest nienaturalnie wytrzymałe. To właśnie on przemierza mroczne korytarze i niebezpieczne zaułki w poszukiwaniu przedstawicieli sprzed wybuchu pewnej choroby, która odmieniła rzeczywistość. Owi ludzie pierwotni, jak się ich nazywa, posiadali gen terminala sieciowego pozwalający im na komunikację z siecią, czego nie potrafi nikt obecny. Problem w tym, że istnieje uzasadnione podejrzenie, iż nikt z nich nie przetrwał.
Teraz Killy łączy siły z Cibo, dawną szefową badań w koncernie Biocyber, by przedostać się do wyżej położonej kondygnacji. Już raz udała mu się ta sztuka, dlatego też kobieta liczy, że i tym razem będzie to możliwe. Niemal u celu spotykają jednak członka Komitetu Zarządczego, który – o dziwo – nie ma wobec nich wrogich zamiarów. Wręcz przeciwnie, stara się wyjaśnić im całą sytuację i ataki safeguradów i prosi ich o pomoc. W tej chwili nie ma osoby, która potrafiłaby połączyć się z siecią, ale wierzy, że ktoś taki istnieje. A nawet Komitet Zarządczy potrzebuje posiadacza genu terminala sieciowego, by powtrzymać niekontrolowany rozrost Miasta. Misja Killy’ego zmienia się w związku z tym, ale wszystko inne pozostaje bez zmian: włącznie z celem i zagrożeniami, które wciąż czają się na bohaterów…
Jeśli pierwszy tom Blame’a! się Wam podobał, drugim będziecie zachwyceni. Tsutomu Nihei zachowuje tu wszystkie najlepsze elementy przedstawione do tej pory, dodaje kilka nowych i w znakomity sposób rozwija swoją opowieść. Wreszcie wiemy więcej, informacje na temat sytuacji mieszkańców Miasta, jak i funkcjonowania jego samego stają się nieco bardziej jasne, ale przybywa też kolejnych pytań, a i na wiele fundamentalnych z nich, pozostałych po pierwszym tomie, nadal nie znamy odpowiedzi.
Ale to część uroku tej mangi. Powolne odkrywanie kart z jednoczesną świadomością, że pewnie wszystkich i tak nigdy nie zobaczymy. Do tego dochodzi absolutnie genialny klimat industrialnego, cyberpunkowego świata, który potrafi zachwycać i przytłaczać, szybka, krwawa i pełna walk akcja oraz urzekająca szata graficzna. Nihei rysuje w sposób dość prosty, a przede wszystkim brudny. A jednak jego kreska zachwyca, szczególnie kiedy autor serwuje nam rozległe plenery, olbrzymie budowle i techniczne detale swego świata i postaci. Ci, którym po pierwszym tomie zbyt mało było czytania, teraz dostaną więcej tekstów i dialogów, a całość oczywiście uzupełnia interesujący dodatek od tłumacza, pokazujący wiele rzeczy w nowym świetle. Rewelacyjne wydanie w powiększonym formacie to taka wisienka na torcie, ale jakże smakowita.
Nic więcej chyba dodawać nie trzeba. Blame! to doskonała manga dla wszystkich miłośników dobrych komiksów i intrygującej fantastyki. Niebanalna, pokazująca, że nawet najbardziej zgrane schematy można pokazać w świeży i wspaniały sposób i na długo pozostająca w głowie. Warto ją poznać pod każdym względem.
A wydawnictwu JPF dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Blame! (edycja specjalna) tom 2
Wydawnictwo: JPF
Autor: Tsutomu Nihei
Typ: komiks/manga
Data premiery: 2016
Liczba stron: 400