Tytuł Chcę zjeść twoją trzustkę wydaje się bardziej pasować do horroru kanibalistycznego bądź lekkiej komedyjki niż do romansu, który za oś fabuły bierze temat przedwczesnej śmierci nastoletniej dziewczyny oraz problemów z wyalienowaniem i strachem przed otworzeniem się na innych. Na pewien sposób oba podane przeze mnie powyżej gatunki znajdziemy w filmie, ponieważ samo sformułowanie wzięło się z rozmowy o kanibalizmie, a pomiędzy poważnymi, obyczajowymi scenami mamy do czynienia z humorystycznymi wstawkami.
Haruki to zamknięty w sobie siedemnastolatek. Boi się wejść w jakiekolwiek relacje z rówieśnikami w klasie, przez co nie ma żadnych przyjaciół. To mu jednak nie przeszkadza, gdyż wszystkie wolne chwile spędza na czytaniu książek. Pewnego dnia, podczas rutynowej wizyty w szpitalu, znajduje na krześle w poczekalni pamiętnik, z którego dowiaduje się, że jego autor cierpi na śmiertelną chorobę i w ciągu kilku najbliższych lat umrze. Właścicielką przedmiotu okazuje się Sakura – koleżanka z klasy. Od tego momentu para głównych bohaterów zaczyna dzielić sekret, a z każdym kolejnym dniem ich relacja staje się coraz bardziej skomplikowana.
Film rozpoczyna się od sceny pogrzebu Sakury i monologu głównego bohatera, przez co już od samego początku możemy przewidywać, jak zakończy się cała historia. W tym przypadku, jak się z czasem okaże, sprawa nie jest aż tak prosta. Jednakże piszę o tym z dwóch względów. Po pierwsze, ten zabieg nastraja widza, przygotowując go do nieuniknionej śmierci postaci, którą podczas seansu jest niezwykle łatwo polubić. To z kolei sprawia, że dużo mocniej wybrzmiewają epizody przybliżające nam wspomnianą parę bohaterów i ich przyjaźń, bądź związek – tak naprawdę nigdzie nie zostało wprost powiedziane, co oboje czują do siebie, dzięki czemu odpowiedzenie na pytanie, co takiego ich łączyło, pozostaje widzowi. Przypomina mi to trochę inną animację, a mianowicie Szum morza od Studia Ghibli, gdzie również mamy świadomość tego, jak zakończy się znajomość dwójki głównych postaci. Drugim powodem, przez który poruszyłem ten temat, jest świadomość, że dla części osób, może się on wydawać pójściem na łatwiznę przez twórców jeżeli chodzi o próbę emocjonalnego poruszania. Jednak po seansie Chcę zjeść twoją trzustkę, scena ta wybrzmiewa całkowicie inaczej, niż pierwotnie się wydawąło.
Na duży plus zasługuje wspomniana już, umiejętnie poprowadzona relacja między Harukim a Sakurą. Widzimy bowiem powolne docierane energicznej, wiecznie uśmiechniętej dziewczyny do zamkniętego w sobie chłopaka. Z jednej strony można by się zastanowić, czy dwójka bohaterów nie różni się nazbyt, aby z taką łatwością zaczęła się przyjaźnić, lecz w mojej opinii tak nie jest. Nie chcę używać stwierdzenia, że przeciwności się przyciągają. Prawdy w tym tyle, co kłamstwa, ale w przypadku głównych bohaterów, a w szczególności Sakury, chodzi o coś zupełnie innego. W jej przypadku sympatia względem Haruki spowodowana jest tym, że chłopak, znając jej sekret, zachowuje się względem niej neutralnie. Nie użala się nad nią, a traktuje całkowicie normalnie. Wspomniane jest bowiem, że dziewczyna boi się reakcji przyjaciół i znajomych na wieść o śmiertelnej chorobie. Nie chce, by zaczęto traktować ją inaczej niż do tej pory.
Warstwa graficzna prezentuje się bardzo dobrze. W szczególności jeżeli chodzi o panoramy miasta, które możemy oglądać w czasie wycieczki bohaterów do Tokio. Zachwycająco wypadają też sceny dziejące się w parku, gdzie wokół spacerującej pary kwitną wiśnie – tak charakterystyczne już dla japońskich romansów. Jedynym mankamentem dotyczącym wizualnego aspektu filmu jest Haruki. Rozumiem, że miał on być jak najbardziej pospolitym, niczym niewyróżniającym się chłopakiem, ale jego wygląd jest nazbyt biedny. Zbytnio odstaje od innych postaci, co razi w oczy. Przykładem tego, gdzie dobrze zastosowano owy kontrast, jest chociażby Ogród słów, gdzie Takao, pomimo prostego projektu postaci, nie odstaje wizualnie od bohaterów bardziej charakterystycznych.
Rozczarowuje też ścieżka dźwiękowa. Dwie piosenki pojawiające się w filmie są przyjemne i wpływają na odbiór scen, ale jednocześnie brzmią niezwykle generycznie. Podobnie jak reszta utworów. Wszystkie wpasowują się w ogólny trend występujący w przypadku tego typu anime i nie zaskakują niczym.
Pomimo kilku potknięć Chcę zjeść twoją trzustkę okazało się przyjemnym seansem. Umiejętnie prowadzona fabuła – chociaż przez znaczną większość czasu niezbyt oryginalna – wprowadza widza w przyjemny stan obserwowania rodzącego się, wymykającego się prostej definicji uczucia, by wreszcie uderzyć centralnie w serce. Komu mogę polecić ten film? Przede wszystkim fanom takich produkcji jak: Kimo no na wa, Koe no Katachi lub Toki o Kakeru Shojo. Jednak również osoby, które lubią lekkie filmy o niekoniecznie romantycznej miłości, znajdą tutaj coś dla siebie.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Chcę zjeść twoją trzustkę
Reżyser: Shinichirō Ushijima
Scenariusz: Shinichirō Ushijima
Autor oryginału: Yoru Sumino
Studio: Studio VOLN
Gatunek: romans
Czas trwania: 108 minut
Premiera: 1 wrzesień 2018
Był to pierwszy film anime jaki obejrzałam. Na początku (chyba jak większość osób) nie wiedziałam czemu mamy do czynienia z takim…dziwnym tytułem. Potem jednak wszystko się wyjaśnia. Film poruszający z naprawdę ładną animacją. Opowiada naprawdę ładną historię i na pewno można się wzruszyć.