SIEĆ NERDHEIM:

Pierwsza zabawa w piaskownicy. Recenzja komiksu Diuna: Opowieści z Arrakin

Zabierając się do pisania o komiksie rozgrywającym się w uniwersum Diuny Franka Herberta, czuję się trochę tak, jak nerd-wannabe, który na największym konwencie manga/anime leci na scenę analizować przed obeznaną publicznością całkokształt twórczości Osamu Tezuki po obejrzeniu na YouTube filmiku pt. Transhumanizm na podstawie „Pluto”. Jeśli nie wiecie, już wyjaśniam – tej konkretnej mangi nie napisał nawet Tezuka, a ja nie czytałem Herberta. Ba! Nawet filmu (filmów) nie obejrzałem do końca. Uparcie twierdzę jednak, że moja perspektywa ma znaczenie, taki jestem bezczelny.

W związku z powyższym nie będę jednak szczególnie zagłębiał się w fabułę, nikomu nie jest to właściwie potrzebne. Opowieści z Arrakin to materiał całkowicie dodatkowy, mało znaczący, choć potencjalnie interesujący, przypis w liczącej tysiące stronic historii pieczołowicie skontruowanego świata. Brian Herbert, czyli syn pisarza, wraz z Kevinem J. Andersonem dokładają tu kolejne dwie cegiełki do dziur w lore oryginału. Zdaniem wielu, całkiem słusznie zresztą, cegiełki raczej zbędne. I tak uważam jednak, że warto się z nimi zapoznać, nawet będąc w temacie odbiorcą całkowicie zielonym.

Operacja Pustynna Burza.

Pierwszy punkt autorzy dostają za całkowicie odmienny charakter obu zawartych w tomie historii. Krew Sardaukara to militarystyczna, brutalna opowieść o honorze, wierności, zdradzie i perfidnych machlojkach typowych dla parszywych mord wyższego szczebla. Bashar Jopati Kolona to pies wojny w całej psowatej okazałości tego określenia, lojalny wojownik i maszyna do zabijania, jeden z owianych (mieszaną) sławą Sardaukarów, a jednocześnie dumny wilk arystokracji, którego przeszłość odebrana została na drodze spisku. Konflikt o Arrakin rodzi w nim wątpliwości zrozumiałe nawet dla kompletnie nieopierzonych fanów Diuny. Druga historia pokazuję nam tę rozpierduchę w całkowicie inny sposób. Oczyma odpierających atak na pustynny klejnot tego uniwersum, którzy wpadli jak śliwka w kompot i z tegoż kompotu wyjścia raczej nie znajdą, poznajemy ciekawą część subtelnie nadnaturalnej części świata. Nie ma tu za bardzo miejsca na akcję, jej miejsce zajmuje spokojne bajanie o przegranej, tęsknocie i godzeniu się z okolicznościami.

Pierwsze strony wyglądają naprawdę dobrze, poziom mniej więcej się utrzymuje.

Drugi punkt za to, że naprawdę mało tu istotnych treści. Maniacy Diuny uznają to za minus, oczywiście, będą też mieli pewnie rację, bo po co komu w ogóle takie komiksy? Ja jednak jestem zadowolony. Przyznam – Opowieści z Arrakin w żadnym wypadku nie zrobiły ze mnie automatycznie maniaka tego świata, nie rzucę teraz wszystkich innych bardziej ukochanych franczyz w celu wbicia gęby w odmęty fabularnej paszczy tego literackiego, ogromnego czerwia. Nawet traktując ten komiks jako dzieło kompletnie odrębne daleki jestem od całkowitego zachwytu, takie tam przyjemne czytadło momentami dziwnie przypominające mi Młotka 40k. Przy tak kolosalnym, rozbudowanym i skomplikowanym uniwersum łatwiutko jest jednak nowego czytelnika odstraszyć, a ja jestem względnie zachęcony. Gwarantuję, że w pierwszej wolnej chwili (czyli jakoś w 2025 roku) wezmę się wreszcie za czyt… obejrzę filmy, może nawet wcześniej!

Trzeci punkt za rysunki, też mocno zaznaczające odrębność obu historii, bez wyjątku pięknie pokolorowane i dynamiczne. Patriotycznym ruchem zacznę od Szeptu kaladańskich mórz, czyli od drugiej połowy, bo tę część rysował (fanfary) Jakub Rebelka. Jak Rebelka, to wiadomo, rewelka (hehe, wchodzę w wiek tatusiowy, przepraszam). Nie jestem do końca przekonany, czy jego styl pasuje do tak sennej i refleksyjnej fabuły, ale oczy się cieszą. Choć z dwojga rysowników Polak proponuje nam ilustracje zdecydowanie mniej szczegółowe, to charakteru w nich nieporównywalnie więcej, wykrzywiona siła wyrazu ponad realizm, u mnie zawsze taki kierunek wygra. Z drugiej strony Adam Gorham odpowiedzialny za nadłubanie grafik do Krwi Sardaukara też nie poleciał totalnie w nudny i bezpieczny realizm, jakieś ziarno cartoonu i fantazji w tych rysunkach nadal się kryje, ale zdecydowanie bliżej jego robocie do trykotowego mainstreamu. Trochę lepiej prezentują się w pierwszej połowie kolory, Patricio Delpeche nie trzęsie portkami przed żadną stroną spektrum i jednocześnie korzysta z ogromu barw rozsądnie, ale nadal gratulację dla Rebelki, bo niezgodnie z obyczajami zachodu pokolorował swoje ilustracje sam.

Najczęściej nie wygląda to jak sci-fi w odległej przyszłości, ale w przypadku Diuny to trafne.

Rozdałem punkty, ale czy jest je za co odebrać? Niby niezupełnie, może bym urwał pół gwiazdki za wzbierające we mnie przekonanie, że większa znajomość uniwersum pozwoliłaby mi choć trochę bardziej zrozumieć kto, kogo, dlaczego i w jakim kontekście morduje na stronach Opowieści z Arrakin. Czy jednak wtedy nie zacząłbym jednocześnie dostrzegać wielu innych wad? Czy nie uniósłbym się na skrzydłach pretensjonalnego obeznania w rejony, w których istnienie tak zbędnych pierdółek jest obrazą majestatu? Raczej nie, bo chyba nie jestem bucem i po prostu lubię porządne komiksy, nie uznaję świętych krów i przy takiej postawie, dostałem albumik zadowalający. Porcję zdrowej zachęty do poznania całokształtu cudu stworzonego przez Franka Herberta, ale tak bez presji, po drodze trafi się kilka skuteczniejszych katalizatorów zainteresowania.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Diuna: Opowieści z Arrakin
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Scenariusz: Kevin J. Anderson, Brian Herbert
Rysunki: Adam Gorham, Jakub Rebelka
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Typ: Komiks
Gatunek: akcja, science-fiction
Data premiery: 21.09.2022
Liczba stron: 112
ISBN: 978-83-8230-397-1

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Rafał "yaiez" Piernikowski
Rafał "yaiez" Piernikowski
Piszę o głupotach od kiedy tylko nauczyłem się, jak wyglądają literki. Od fanowskiego systemu RPG w czasach podstawówki i opowiadań w ramach lore uniwersum Warcrafta przeszedłem do kulturowej grafomanii. Od lat prowadzę bloga muzycznego Nieregularnie Relacjonowana Temperatura Hałasu, tylko troszkę krócej działam w redakcji Nerdheim. Jako anglista z wykształcenia język traktuję swobodnie, dopóki spełnia swoją funkcję użytkową, co jest zręcznym usprawiedliwieniem mojego nieposzanowania podstawowych zasad. Zawodowo zajmuję się ubezpieczeniami na rynek USA. Prywatnie katuję skrzeczącą muzykę, tony komiksów (Ameryka, Japonia, Europa w tej kolejności), gry video, planszóweczki i składam modele japońskich robotów.
Zabierając się do pisania o komiksie rozgrywającym się w uniwersum Diuny Franka Herberta, czuję się trochę tak, jak nerd-wannabe, który na największym konwencie manga/anime leci na scenę analizować przed obeznaną publicznością całkokształt twórczości Osamu Tezuki po obejrzeniu na YouTube filmiku pt. Transhumanizm na podstawie...Pierwsza zabawa w piaskownicy. Recenzja komiksu Diuna: Opowieści z Arrakin
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki