Zupa z cebuli dla Prawdziwego Polskiego Patrioty!
By ją stworzyć, potrzebujesz:
Zanim zaczniesz, włącz sobie Mazurek Dąbrowskiego. Włącz i czuj, jak miłość do ojczyzny rośnie w tobie, niczym ta wspaniała cebula, która wzrastała dumnie gdzieś na polu pana Krzysia z rynku. POCZUJ JĄ!!! Czujesz? To dobrze, możemy zaczynać. Otrzyj łzy wzruszenia i wysmarkaj nosek. Wypadałoby teraz umyć ręce. Już? Świetnie.
Pokrój cebulę w kostkę albo piórka, w sumie jak tam sobie chcesz, i wrzuć ją na rozgrzaną patelnię z masłem, olejem, czy innym tłuszczem wyciśniętym z rośliny.
Nie płacz. Jak już płaczesz, to chociaż nie wycieraj oczu brudną od cebuli ręką. Jak już wytarłeś, to leć umyć te ręce i przemyć twarz, bo się skrzywdzisz jeszcze bardziej.
Posiekane i wrzucone na patelnię? To teraz smaż. Nastaw sobie w międzyczasie tak gdzieś ze dwa litry wody i dodaj tam kostki rosołowe.
Jak nie masz, to się musisz bawić z kurczakami i włoszczyzną zanim usmażysz cebulę. Ja tam wolę kostki, bo jestem leniwą bułą i nie chce mi się stać przy garach i wybierać tego białego pienistego świństwa na wodzie.
Jak usmażysz cebulę, to weź jej dopieprz, dosól i patrz jak skwierczy. Potem dorzuć do gotującego się, czystego bulionu i zabełtaj. Łyżką zabełtaj, a nie bełtaj do zupy!
Dodaj tam znowu soli, pieprzu, bazylii, odrobiny kurkumy i czego tam jeszcze chcesz.
Ja w sumie ciskam przyprawami jak Bostończycy herbatą w 1773 i nie patrzę, co tam wrzucam.
Dalej, jak to się pogotuje trochę i wsiorbie aromat, to możesz wyłączyć, poczekać aż wystygnie, dodać śmietany i zmiksować na krem.
Ja jednak tego nie robię, bo lubię jak jest co pociapciać zębami. Wyłączam, wrzucam śmietanę i pokrojoną drobno mozzarellę i mieszam. Et voila, gotowe. Wcinaj póki ciepła, bo wtedy jeszcze ser się ciągnie. Nie zapomnij posprzątać w kuchni.