SIEĆ NERDHEIM:

Miłość nieprzeciętna. Zestawienie 10 naszych ulubionych wątków romantycznych

KorektaJustin

Mamy Walentynki, więc pomówmy o miłości w popkulturze. Też macie wrażenie, że czasem jest to temat traktowany po macoszemu? Pocałunek nagrodą dla bohaterów, erotyczna scenka smaczkiem dla gracza albo czytelnika komiksu… porządne wątki romantyczne to nie taka łatwa sprawa. Szczególnie jeśli chcemy uniknąć klisz i zależy nam jako odbiorcom na czymś głębszym, zapewniającym rzeczywisty impet życiu bohaterów. Wyszukaliśmy kilka przykładów z naszych ulubionych dzieł i ze szczerego, nerdowskiego serduszka dzielimy się z wami naszymi growo-książkowo-serialowo-komiksowymi walentynkami!

Daguchna

Doktor Who

Doktor i Rose Tyler. Pairing, który fandomowi malkontenci kochają nienawidzić. Bo Doktor „nie powinien” wchodzić w romanse z towarzyszkami. Bo Rose jest niby roszczeniowa, głupia… Nieistotne, że Dziewiąty i Dziesiąty nie byli pierwszą inkarnacją słynnego Władcy Czasu zaangażowaną uczuciowo z ziemską koleżanką, a panna Tyler rozwojem postaci biła na głowę niejedną swoją poprzedniczkę czy następczynię.

Obserwując ich wspólne losy, możemy zobaczyć ładnie osadzoną w konwencji science fiction historię dwojga ludzi (dobra, człowieka i humanoida), których mimo odmiennego pochodzenia łączy poczucie jakiegoś braku w życiu i którzy próbują wspólnie ową pustkę wypełnić. Ona wyrwała się z pozbawionej perspektyw codzienności i zobaczyła, że nie jest wcale nieistotną „dresiarą”. On odnalazł w sobie, po czym wreszcie zaakceptował podobieństwo do ludzi, do których przecież od zawsze czuł słabość. I choć zakończenie tego wątku pachnie mocno deus ex machiną, to zbyt mało, by zepsuć jego całokształt.

Kości

Że tak zarymuję: paradoksalnie Kości mają dużo miłości. Niemal wszyscy członkowie głównej ekipy otrzymują własne wątki uczuciowe. W dodatku każdy z nich jest naprawdę dobrze skonstruowany, z zachowaniem równowagi pomiędzy miłym ciepłem a realizmem. Jednak jeżeli trzeba wybrać jeden związek w tym serialu, to proszę bardzo: Temperance Brennan i Seeley Booth.

Ich relacja to taki przepiękny prztyczek w nos dla każdego, kto twierdzi, że ludzie odmienni światopoglądowo nie mogą być razem. Ona – racjonalna ateistka, polega wyłącznie na rozumie i nauce nie tylko w sferze zawodowej, chroniąc się w ten sposób przed echami niefajnej przeszłości. On – serdeczny „swój chłop”, nie wstydzi się przywiązania do tradycji, w wierze znajduje oparcie i ukojenie po rzeczach, których naoglądał się jako żołnierz na misjach. Różnice nie powodują między nimi zbyt dramatycznych tarć, a raczej uczą szanować odmienność partnera oraz otwierać się na nią. Tę lekcję Brennan i Booth odrabiają powoli, ale sukcesywnie.

Kerber

Baldur’s Gate 2: Shadows of Amn

Kiedy z kimś rozmawiam o miłości w grach komputerowych, trzeba mnie pasami trzymać, żebym nie zaczął wykładów o Wrotach Baldura 2. Dlaczego akurat tę grę stawiam na piedestale w temacie prowadzenia wątków miłosnych? I to będąc świadomym jej pewnych technicznych bolączek (jak zbyt długi pobyt w podziemiach, mogący zepsuć czasowe wydarzenia w romansie)?

Oprócz tego, że każdą relację można tam skończyć na kilka sposobów, to jeszcze nie dzieje się ona w próżni i możemy odkryć, że np. mamy konkurenta w drużynie. Pozwala to uwierzyć, że nasza postać prowadzi faktycznie jakieś życie uczuciowe z kimś z krwi i kości w świecie, który na to reaguje. Zdobycie czyjegoś serca nie jest przy tym banalną nagrodą dla gracza.

Dla mnie szczególną perełką jest ścieżka u boku Viconii De’vir, mrocznej elfki. W zależności od tego, jak prowadzimy z nią związek, dostajemy nawet opcję wlania odrobiny światła do jej mrocznego serca… zaś jeśli sami jesteśmy draniem, to nic nie stoi na przeszkodzie, by była dla nas idealna tak bezwzględna, jaką ją poznajemy. Pomidor zaś należy się Anomenowi – nie dość, że jest jedyną opcją dla żeńskich Pomiotów Bhaala, to jeszcze jest Anomenem.

Hades

Główny bohater, Zagreus, w rękach gracza odbywa podróż przez zaświaty Hadesa, ale także ku własnej dojrzałości. Częścią tego jest rozliczanie się z przeszłymi czynami, bo nie ma co ukrywać, było z niego strasznie rozpuszczone panisko. Odbiło się to także na jego życiu uczuciowym, zostawiając trzy osoby – Megaerę, Thanatosa i Dusę – w stanie niepewności, co w ogóle myśleć o młodym bogu. Zaczynamy relację z pozycji skrzywdzenia ich i zmierzamy ku naprawie relacji, w ten czy inny sposób, co samo w sobie jest ciekawsze niż większość takich wątków serwowanych nam w grach.

Jeśli zdecydujemy się komuś powiedzieć „nie”, to nie jest to tyle odtrącenie, co np. przeprosiny od bohatera, że w przeszłości tak bardzo bawił się cudzymi uczuciami. To naturalnie wpływa na dalsze dialogi z daną postacią. Każda ścieżka opisana jest bardzo wiarygodnie i ma szereg mniejszych lub większych wydarzeń, dzięki czemu czujemy, że relacja cały czas żyje. Np. przy wyborze poliamorycznym możemy spotkać nasze serduszka rozmawiające ze sobą na temat granic i wzajemnej akceptacji. Radzenie sobie z uczuciami stanowi integralną część historii Zagreusa i dzięki temu tak dobrze można się wczuć w żywe dialogi pomiędzy pełnymi akcji rajdami.

Rozjemca

Ach, Brandon Sanderson i romanse. Wątki miłosne z księżniczkami w rolach głównych są już stałym, urokliwym elementem jego dzieł, nie tylko tych spod znaku cosmere. Na ich tle szczególnie w pamięć wrył mi się Rozjemca (którego posiadam jeszcze w starej wersji Siewcy Wojny). Zaczyna się pozornie standardowym aranżowanym mariażem – król obiecuje ulubioną córkę nieludzkiemu tyranowi, lecz w ostatniej chwili nie może pogodzić się z decyzją i stosuje fortel, aby przed ołtarz trafiła jej siostra. Pozbawiona przygotowań Siri zostaje zaprowadzona do dekadenckiego królestwa, aby wylądować w mrocznej komnacie Króla-Boga Susebrona. Wszyscy drżą przed jego potęgą i kaprysami, kapłani powtarzają biednej dziewczynie, jak kluczowe jest sprowadzenie na świat potomka, a tymczasem rzeczy skręcają w zupełnie nieoczekiwane strony. Bez dalszego spojlerowania powiem tylko, że dla samej historii Siri i Susebrona warto sięgnąć po książkę (oprócz całej reszty jej zalet).

Zakon Drzewa Pomarańczy

Jak chronić królową przed zamachem, kiedy ta doprowadza cię do szału? Ead w roli szpiega i damy dworu mierzy się z wieloma sprzecznymi myślami, które wplątują ją zarówno w tajemnice świata, jak i serca Sabran IX. Ich wątek jest moim ulubionym z Zakonu Drzewa Pomarańczy i dla niego samego lubię wracać do lektury. Niestety ciężko o nim mówić bez spojlerów (chociaż czujni czytelnicy szybko wychwycą, co się święci). Co więc w nim widzę specjalnego? To, że przede wszystkim nie pośpiesza. Samantha Shannon daje bohaterkom dużo miejsca, by zbliżyły się do siebie krok po kroku. Buduje ich wzajemne zaufanie, wystawia je na próby i nie oszczędza im bólu, ale gorzkie wydarzenia sprawiają tylko, że o czułych chwilach czyta się z jeszcze większą słodyczą. Sprawia to też, że łatwo jest uwierzyć w ich uczucie, mimo różnic dzielących obie panie, a także w te podobieństwa, które odkrywamy razem z nimi.

Lou


Czarodziejka z Księżyca

W czasach świetności anime w telewizji jedna z emitowanych serii wyróżniała się szczególnie. Czarodziejka z Księżyca wydawała się prostą, komediową historią o uczennicach posiadających magiczne moce. Nic bardziej mylnego. Anime prezentowało szeroki wachlarz postaci i różne odcienie miłości. Przez to też nie uniknęło ręki cenzorów, którzy parę Haruka i Michiru (Czarodziejki z Urana i Neptuna) przedstawiali jako kuzynki. Twórcy serii S ukazali ich relację dojrzale, skupiając się na emocjach, różnicy charakterów, wspólnych motywacjach i konflikcie między zobowiązaniami, wynikającymi z bycia wojowniczkami, a potrzebą partnerstwa.Ich uczucie było autentyczne i dało się im kibicować. Przez kolejne lata, aż do dziś Haruka i Michiru pozostają bohaterkami licznych fanowskich komiksów eksplorujących dalej ich miłość i historię.

Sumo

About time

Nie będę ukrywał, że About time to mój ulubiony film. Mogę go oglądać nieskończoną ilość razy i nie odczuć znudzenia. Jednym z powodów jest właśnie relacja nieporadnego, ale niezwykle serdecznego Tima oraz nieco nieśmiałej, ale i pomocnej Mary. Co mogę poradzić, że już przy pierwszym seansie, w momencie, kiedy rozbrzmiały początkowe akordy How Long Will I Love You, zostałem już całkowicie kupiony i doskonale wiedziałem, że będę wracał do tej produkcji.

NANA

Chociaż każda z napisanych przez Ai Yazawę relacji romantycznych jest moją ulubioną, to zdecydowałem się na tę pomiędzy Naną i Renem. Oboje pochodzą z małego miasteczka, gdzie połączyła ich wspólna miłość do muzyki, a potem zakochali się w sobie. Wszystko wskazywało na to, że będą ze sobą już na zawsze, lecz on dostał możliwość dołączenia do kapeli rockowej i postanowił skorzystać z okazji, wyprowadzając się do Tokio. Jakiś czas później dziewczyna dołączyła do niego w stolicy. Właśnie od tego momentu śledzimy związek wspomnianej pary. Poznajemy jej obawy i pragnienia, obserwujemy, jak staje naprzeciw licznym trudnościom.

Stworzona przez Ai Yazawę relacja jest niezwykle bolesna, ale kibicuje się jej mimo wszystko, jednocześnie – za sprawą charakteru prowadzonej historii – mając przeczucie, że ostatecznie nie jest jej pisane szczęśliwe zakończenie.

Paradise Kiss

Powyżej wspomniałem, że każda relacja napisana przez Ai Yazawę jest moją ulubioną. Dewiza ta nie tyczyła się wyłącznie najpopularniejszej mangi autorki, ale również nieco mniej rozpoznawalnego Paradise Kiss. Yukari jest zaledwie nastolatką, kiedy poznaje o kilka lat starszego George’a, zajmującego się projektowaniem ubrań. Przypadkowo dziewczyna staje się modelką młodego mężczyzny.

            Co akurat w tym wątku jest niezwykłe? Twórczyni ukazuje nam, że dwójkę bohaterów rzeczywiście łączy prawdziwa miłość, ale jest to jej charakterystyczna młodzieńcza odmiana. W tych konkretnych momentach życia, w których znaleźli się dziewczyna oraz chłopak, jest im potrzebna, chociaż równocześnie skazana na wypalenie. Czytelnik pozostaje więc w zawieszeniu, zastanawiając się czy obserwowany związek rzeczywiście musi się zakończyć, czy też nie.

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Sebastian "Kerberos" Luc-Lepianka
Sebastian "Kerberos" Luc-Lepianka
Pod obliczami maski trifaccia kryje się student dziennikarstwa, dumny koci tata, a także pasjonat mitologii greckiej oraz wielu aspektów popkultury. Jak Cerber strzegę swojej kolekcji gier, książek, komiksów, figurek Transformersów i Power Rangers. Kiedy tylko jest szansa, oddaję się urban exploringowi z ekipą Pniak, po drodze próbując głaskać uliczne sierściuchy. Najczęściej gram z padem lub kostkami w garści. Piszę, słuchając muzyki ze starą duszą, a kawałek serca bije w Wenecji.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki