SIEĆ NERDHEIM:

Przedpremierowa recenzja filmu Iluzja 2

1

Nie lubię klaunów – nie, nie boję się ich, po prostu nie bawią mnie czerwone nosy, kolorowe włosy i pstrokate ubrania, a prezentowane przez nich sztuczki prędzej mnie zirytują niż wywołają szczery uśmiech. Za to cała moja sympatia została przelana na iluzjonistów i ich sztuczki, które zawsze przykują moją uwagę na dłużej i nawet po zakończeniu pokazu jeszcze przez wiele chwil będę podziwiała ich kunszt, chociaż na moment pozwalający uwierzyć w istnienie magii. Och, zdaję sobie sprawę, że „magia” iluzjonistów opiera się na odwracaniu naszej uwagi od tego, co faktycznie robią, na zręcznych trikach i manipulacji – to nie jest dla mnie tajemnicą. Mimo to, wciąż z niesłabnącą fascynacją pozwalam im się oczarować wciągnąć w ich świat i na moment uwierzyć, że wszystko jest możliwe. Ta właśnie sympatia przenosi się na wszelkie filmy o iluzjonistach, które zazwyczaj charakteryzują się dokładnie tym, czym każdy pokaz tych zręcznych magików – odwracają naszą uwagę, a na samym końcu zaskakują finałem fabuły. Pewnie dlatego raz na jakiś czas oglądam takie filmy jak Iluzja, Iluzjonista czy Prestiż. Również dlatego wybrałam się na przedpremierowy pokaz Iluzji 2, który w miniony weekend odbył się w jednej z większych sieci kinowych.

2

Odczuwałam pewien lęk przed seansem – pierwsza część filmu podniosła poprzeczkę naprawdę wysoko, przez co niełatwo było spełnić oczekiwania widza. Dodatkową niepewność budziła zmiana reżysera, która mogła sprawić, że produkcja straciłaby swój pierwotny klimat i przez to nie wyjść całemu przedsięwzięciu na dobre. Na szczęście moje lęki i obawy okazały się bezpodstawne, a sam film nie tylko nie stracił nic z charakteru pierwszej części, ale do tego jeszcze zyskał na rozmachu i efektach specjalnych, które niejednokrotnie zapierały dech w piersi. To wszystko sprawiło, że na seansie, wraz z całą salą kinową, bawiłam się przednio – wstrzymując oddech w chwilach, gdy było to konieczne, śmiejąc się z żarcików i to nie tylko tych słownych, ale i tych sytuacyjnych. Nie zawiodłam się również na fabule, która w tego typu filmach często stosuje to, co iluzjoniści w swoich pokazach – odwraca uwagę i sprawia, że pomimo uważnego śledzenia akcji, na końcu i tak nas zaskakuje. Jest to niezaprzeczalny urok takich filmów, a w tym udało się to zrobić pierwszorzędnie. Ale dość już odwracania waszej uwagi ogólnikami, czas przejść do konkretów.

3

Fabuła jest bezpośrednią kontynuacją tego, co widzieliśmy w Iluzji. Mamy zatem tę samą grupę iluzjonistów, występujących pod nazwą Czterej Jeźdźcy. Po wydarzeniach z pierwszej części muszą się ukrywać przed policją, co nie wszystkim odpowiada – Daniel Atlas (w tej roli znany z filmu The Social Network, Jesse Eisenberg) ma zastrzeżenia do działania grupy i chciałby przejąć nad nimi przywództwo. Nadchodzi jednak czas, kiedy wychodzą z cienia, by zdemaskować oszustwo jednego z potentatów telekomunikacyjnych, który w pogardzie ma prywatność swoich klientów i chce sprzedawać ich prywatne dane na czarnym rynku, zbijając na tym majątek. Jeźdźcy postanawiają zniweczyć ten plan i przejąć galę, na której ma być prezentowany nowy produkt firmy. Coś idzie jednak bardzo nie po ich myśli – to oni stają się celem ataku, a na światło dzienne wychodzi fakt, że Jack Wilder (w którego rolę wcielił się ponownie Dave Franco) wcale nie zginął w widowiskowym wypadku samochodowym, mającym miejsce rok wcześniej. Na domiar złego, do wiadomości publicznej zostaje podana informacja, że istnieje piąty Jeździec – agent FBI, Dylan Rhodes, w którego ponownie wciela się Mark Ruffalo. Grupa iluzjonistów podejmuje kończącą się fiaskiem próbę ucieczki – lądują w rękach Waltera (znany chyba wszystkim Daniel Radcliffe), który stawia im ultimatum: mają zdobyć dla niego dysk będący kluczem do każdego systemu komputerowego na świecie lub… zginąć.

4

Następuje niewielka zmiana w składzie osobowym Jeźdźców – pojawia się Lula. Grająca ją Lizzy Caplan zastąpiła w obsadzie Islę Fisher, która z powodu ciąży nie wystąpiła w filmie. Wyszło to całej produkcji na plus – entuzjastyczna Lula wnosi do ekipy iluzjonistów nieco świeżej krwi i kobiecego uroku, jednocześnie musząc sobie poradzić z zastanym układem sił wśród znających się jak łyse konie iluzjonistów. Radzi sobie z tym magicznie, rozmiękczając zatwardziałe serca i udowadniając, że jej umiejętności iluzjonistyczne również są na najwyższym poziomie. Nie będę się rozwodzić nad grą aktorską pozostałej części obsady, ograniczając się do stwierdzenia, że była ona wyborna – Eisenberg, Ruffalo, Harrelson i Franco spisywali się wyśmienicie w rolach pozostałych Jeźdźców. Każdy z nich jest zdolnym iluzjonistą o specyficznym talencie, na dodatek każdy z nich jest indywidualistą z silnym charakterem, uwidocznionym na ekranie. Pomiędzy ich postaciami czuć chemię, a gdy ścierają się charaktery, sypią się iskry. Aktorską listę uzupełniają takie nazwiska jak Cain i Radcliffe – główni źli, którzy pragną zemścić się na Jeźdźcach za psikusa, którego ofiarami stali się w pierwszej części filmu. Na deser zaś niesamowity Freeman, który ponownie rozszyfrowuje triki iluzjonistów.

5

Przysłowiową wisienką na torcie są… efekty specjalne. Przecież nie ma dobrego filmu o iluzjonistach bez odpowiedniego zastosowania tego efektów komputerowych. Są zrobione pierwszorzędnie, zapierając dech w piersi, jak chociażby w scenie, w której Daniel Atlas zatrzymuje spadające krople deszczu, a następnie każe im lecieć do góry, nie mówiąc już o chwili, w której znika, pozostawiając po sobie jedynie mokre ubranie. Wszystko zrobione jest ze smakiem, wyczuciem i odpowiednim natężeniem, a końcowy efekt zachwyca, jak chociażby sposób, w jaki w jednej ze scen pokazano przekazywanie sobie karty do gry – majstersztyk! Przykuwał on uwagę, cieszył oko, a cała scena wywoływała na ustach uśmiech swoją lekkością i poczuciem humoru, które jej towarzyszyło. Muzyka, efekty specjalne i scenografia współgrały ze sobą na najwyższym poziomie i sprawiały, że film był prawdziwą ucztą dla zmysłów, którą mogę z czystym sumieniem polecić każdemu. Produkcja nie zawodzi oczekiwań, stanowiąc pierwszorzędną rozrywkę nie tylko dla fanów Iluzji, ale też dla tych, którzy tę część obejrzą jako pierwszą.

6

Zatem… podejdź bliżej, przyjrzyj się dokładnie. Bowiem im bliżej jesteś, tym łatwiej jest cię oszukać.

Ocena: 8/10

Plusy:
+ klimat pierwszej części
+ fabuła
+ gra aktorska i niesamowita obsada
+ wyraziste postacie
+ efekty specjalne i muzyka
+ poczucie humoru

Minusy:
– dlaczego taki krótki?

Autor: Idris

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Martyna „Idris” Halbiniak
Martyna „Idris” Halbiniak
Geek trzydziestego poziomu. Wyznawca Cthulhu i zasady, że sen jest świetnym substytutem kawy dla ludzi, którzy mają nadmiar wolnego czasu. Kiedyś zginie przywalona książkami, z których zbudowała swój Stos Wstydu™. W czasie wolnym od pochłaniania dzieł popkultury, pracuje i studiuje, dorabiając się już odznaki Wiecznego Studenta™. Znajduje się również w zacnym gronie organizatorów Festiwalu Fantastyki Pyrkon. Absolwentka psychokryminalistyki i studentka psychologii, nałogowo przetwarzająca kawę na literki.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki