SIEĆ NERDHEIM:

Redakcyjne podsumowanie roku 2024 – SERIALE

KorektaJustin

Z charakterystycznym dla nas opóźnieniem, bez zbędnych ceregieli, zapraszamy na redakcyjne podsumowanie najlepszych – naszym często nieskromnym zdaniem – seriali ubiegłego roku. Zachęcamy też do śledzenia strony w najbliższych dniach, jeżeli interesują was kolejne toplisty. Przynajmniej pod względem popkultury 2024 rok nas rozpieszczał, więc jest się czym zachwycać.

5. The Boys (sezon 4)

Tym razem krótko. Czy The Boys zagrywa coraz bardziej łopatologicznie przeciwko absurdom nie tylko kina superbohaterskiego, ale również (a może i głównie) polityki i rozrywki? Jak najbardziej, ale przy eskalacji tychże absurdów w życiu codziennym taki ruch jest naturalny i mile widziany. Dalej uważam ten serial za wyznacznik jakości w dekonstrukcji bardzo już zmęczonego gatunku, a dwie twarze toksycznej męskości w wykonaniu Homelandera i Rzeźnika są przerażająco aktualne. Cudowne paskudztwo i jechanie po bandzie w jednym z niewielu przypadków, gdzie jest to całkowicie usprawiedliwione.

4. Pingwin

Nie bardzo podoba mi się moda na ubieranie aktorów w fatsuity i nakładanie im nowych ryjów, o ile nie muszą grać wszelakich nie-ludzi, ale nowym Batmanem Reevesa jarałem się na tyle mocno, że praktycznie zapomniałem o tym zarzucie, tonąc w hajpie względem spin-offu o Pingwinie.

No i nie zawiodłem się, bo serial jest dopracowanym w każdym szczególe przełożeniem nowego uniwersum Batłomieja na normy odcinkowe. Gangsterski kryminał i osobisty dramat najwyższych lotów, można spokojnie zapomnieć, że u podstaw nadal stoi tu historia o gościu w kevlarowych kalesonach. Oswald Cobblepot zawsze był jednym z moich ulubionych reprezentantów galerii złoli gacka. Cwany, niepoczytalny i często żałosny oportunista, który nie cofnie się przed niczym w dążeniu do celu. Nowa interpretacja uczyniła tę przerysowaną kreaturę przerażająco realną, nie rezygnując jednocześnie z najważniejszych jej cech i z mrocznego dramatyzmu Gotham. Pingwin jest protagonistą wręcz obrzydliwym. Czasem mógłbym mieć problem z tym, że fabuła wielokrotnie stanęłaby w miejscu, gdyby gość nie miał ogromnego farta, ale to jest właśnie przyczyna (a nie skutek) istnienia narracji skupionej wokół niego. Nawet bez otoczki nietoperzowej – bardzo dla mnie istotnej – byłby to nadal przykład porywającej, świetnie zrealizowanej historii gangsterskiej.

3. True Detective: Night Country

Ja wiem, pierwszy sezon najlepszy, potem dupa, klimat zdechł, gdzie mój Matthew McConaughey?! To se ne vrati, pogódźmy się z tym. Zatwardziałość sprawi tylko, że przeoczymy potencjalnie jakościową produkcję, a taką właśnie jest moim zdaniem Kraina nocy.

Nawet nie będę sobie ciśnienia podbijał, czytając opinie o czwartym sezonie True Detective. Widziałem te umiarkowanie pozytywne i to mi wystarczy. Nie zgadzam się z większością zarzutów, to mogę założyć z góry, nawet zupełnie ich nie znając. Od genialnej roli Jodie Foster, przez perfekcyjny setting arktycznej Alaski, po kuriozalną (i wizualnie porywającą) zbrodnię – nie znajduję tu nic, co nosiłoby dla mnie wyraźne znamiona niedopracowania. Od czasu ostatniego Fargo nie trafiłem na serial okołokryminalny, który tak mocno przyssałby mnie do ekranu i nawet nieco przesadny mistycyzm tym razem wpasował się idealnie w założenia zawiłej i pełnej zwrotów akcji fabuły.

2. X-Men ‘97

Adaptacja czy kontynuacja? W sumie po tylu latach można X-Men ’97 uznać za jedno i drugie. Pamiętając o tym, wręcz trudno uwierzyć, jak bardzo udana jest nowa inkarnacja kreskówki o homo superior. Przecież w popkulturze ostatnio przywykliśmy do rozczarowań w takich sytuacjach, a tu mamy dzieło niemalże perfekcyjne.

Niemalże, bo (pomimo powszechnych pochwał) nie do końca zachwyciła mnie animacja. Za dużo się napatrzyłem na absolutnie topowe pod tym względem animce, w porównaniu z którymi X-Men ’97 porusza się momentami biednie, ale w każdej innej kwestii zostałem powalony na kolana. To zaskakujące, że udało się zachować klimat i ducha oryginału przy jednoczesnej modernizacji fabuły, zarówno pod względem jej tematycznej zawartości, jak i narracyjnej konstrukcji. Poruszająca historia o braterstwie i bohaterstwie w obliczu ogromnej nietolerancji ze zdrową dawką absurdalnych mutanckich tropesów dla rozluźnienia. Dostaliśmy tu wszystko, co w scenariuszach o X-Men przewijało się od zawsze, w dużo lepszej, odświeżonej wersji. Wraca mi wiara w odgrzewane kotlety.

1. Fallout

Możecie sobie pomyśleć, że opinia fanboja niewiele znaczy, więc muszę zaznaczyć: nie jestem maniakiem Fallouta w wydaniu Bethesdy. Jestem z tego gorszego typu akolitów pierwszych dwóch części gry i o ile nowomodne kontynuację lubię i ograłem je wielokrotnie, o tyle nadal brakuje mi w nich klimatu oryginału.

Wyobraźcie sobie więc, jak wielkie było moje rozczarowanie, gdy trailery nowego serialu Amazona pokazały przede wszystkim totalną spójność z nową wersją atompunkowego świata. Jednak już po dwóch odcinkach byłem kupiony i chyba pogodziłem się z faktem, że to właśnie ta wizja pozostanie wzorem dla tego, jak ta franczyza obecnie ma wyglądać. Zganiam na Waltona Gogginsa, który całkowicie skradł ten show.

Bowiem serialowy Fallout to dzieło kompletne. Wyciąga z interpretacji Bethesdy wszystko, co najlepsze, pomijając z naturalnych względów (i dzięki zdrowemu rozsądkowi twórców) bardziej gejmplejowe absurdy. Ogromna dbałość o szczegóły, wzbogacanie lore pustkowi, miliony smaczków dla fanów i jednocześnie fabuła przystępna dla świeżaków, nieoczywiste postacie oraz niewymuszona chemia między nimi. Do tego kapitalna muzyka, choć tutaj wystarczyło zachować wierność wzorcom, ale i to zdarza się obecnie twórcom zepsuć, więc doceniam. Wszyscy zaangażowani w jakikolwiek element popkultury chyba znają lęk towarzyszący obecnie każdej ogłaszanej adaptacji. Jako dzieciak dosłownie wychowany na Falloucie (w wieku 11 lat z pamięci pisałem solucje do części 2giej), stwierdzam bez cienia wątpliwości: dostaliśmy perełkę. Antycypacja ciągu dalszego sięga u mnie absurdalnych poziomów.

3. Fallout

Fallout nie jest pozbawiony wad, ale w swojej kategorii sprawdza się idealnie. Posiada sympatycznych bohaterów, ciekawy świat przedstawiony i balans między powagą a komizmem. Wydaje mi się, że właśnie ten ostatni aspekt zadecydował o wrzuceniu go do topki. Krwawa komedia, jaka odbywa się na przestrzeni 8 odcinków, cieszy i motywuje do zobaczenia jeszcze jednego epizodu.

2. Batman: Mroczny Mściciel

Batman: Mroczny Mściciel przeniósł mnie i brata ponownie do dzieciństwa. Jest to bowiem duchowy spadkobierca Batman: The Animation Series. Zabierając się za ten serial należy więc spodziewać się mroku i brutalności.

1. Koszmarne Komando

Początek nowego filmowego uniwersum DC i od razu dostajemy topowy serial! James Gunn udowodnił (jakby wcześniej już tego nie robił), że zasługuje na kredyt zaufania. W Koszmarnym Komandzie poznajemy grupę monstrów, które za cenę własnego życia muszą wypełniać zlecone im misje.

5. Fallout

Fallout trafia do mojego top 5 głównie dlatego, że to świetna rozrywka i fantastyczny, komediowy powrót Kyle’a MacLachlana pod strzechy. Bardzo doceniam także pomysł na HR Research and Development, to jest mój osobiście ulubiony motyw w całym tym szaleństwie. Nie grałam w gry (choć patrzyłam komuś przez ramię całkiem długo), więc moje zachwyty nie są podlane nostalgią. No dobrze, ścieżka dźwiękowa nie jest tu jednak bez znaczenia… 

4. True Detective: Night City

Wiem, że było sporo marudzenia na czwarty sezon Detektywa, ale we mnie wywołał on tylko jedno wielkie TAK. Także dlatego, że serial przewlekle flirtujący z paranormalnym, z dziedzictwem Króla w Żółci, wreszcie w pełni zrealizował ten potencjał. Poza tym mrok, białe niedźwiedzie, śniegi szaleństwa i polarne noce, czego chcieć więcej? A, prawda, Jodie Foster w fenomenalnej roli, zupełnie innej niż w Milczeniu owiec, podczas gdy przecież mogłaby pójść na łatwiznę. Oczywiście obejrzałam potem Milczenie… i Kontakt, do czego wszystkich zachęcam. Zaraz po zbindżowaniu Night City.

3. Nic nie mów

Na fali czytania Mleczarza Anny Burns obejrzałam serial o latach 70-90. w Belfaście. Chciałam po prostu osadzić powieść w realiach, które znałam dość pobieżnie. Dostałam historię o tym, jak przenikają się terroryzm i polityka, a najważniejsi gracze unikają odpowiedzialności za swoje czyny. Podejrzewam, że jeśli czytaliście sporo o „the Troubles” lub znacie inne filmy na ten temat, ten serial nie powie wam wiele nowego. Jest w nim jednak coś wstrząsającego, zwłaszcza że część wydarzeń toczy się jedynie nieco ponad 10 lat temu.

2. 30 srebrników (sezon 2)

Przedziwny, bezpardonowy stop artystycznej wolności, teorii spiskowych, gotyku i elementów gore. Bohaterowie miotają się między zwykłym życiem (podatki, romanse, codzienne zakupy) i nieporadnym ratowaniem świata. Banda wariatów, ale w świecie przedstawionym to oni mają rację. Do tego przewspaniała wizja piekła (jak koncert metalowy!) i zombie-zbawca. Zła kobieta, jeszcze gorszy kościół. Magia. I hiszpańskie kamienne miasteczka. Oraz Nazca. Cudo.

1. Kaos

Szekspir (raczej Tytus Andronikus niż Hamlet) i greckie mity w wersji nieocenzurowanej, ale za to w instagramowych kolorach. Straszliwie to zgrzyta, dzięki czemu okazuje się świeże i autentyczne. Przypomina nam, jak krwawe były korzenie naszej europejskiej cywilizacji. Zachwyciła mnie bezkompromisowość i bezczelność tej wizji. Praktycznie brak tu pozytywnych bohaterów, a emancypacja tych sympatyczniejszych najczęściej nie polega na heroizmie, ale dążeniu do świętego spokoju. Stoicyzm w działaniu! A na poziomie meta jest w tym wszystkim jakieś nieskrępowane szaleństwo i wolność, jakie dotąd widywałam głównie w teatrze.


Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Adam "Sumo" Loraj
Adam "Sumo" Loraj
Rocznik '98. Student historii. Sięga w równej mierze po anime, filmy, gry wideo, komiksy i książki. Fan twórczości Hideo Kojimy, Guillerma del Toro i Makoto Shinkaia. Od najmłodszych lat w jego sercu pierwsze miejsce zajmują Pokemony, a zaraz potem Księżniczka Mononoke. Prowadzi i gra w papierowe RPGi, w szczególności w Zew Cthulhu i Warhammera. Za najlepszego światowego muzyka uważa Eltona Johna, a polskiego Jacka Kaczmarskiego. Swoje opowiadania publikował w m.in. magazynach: Biały Kruk, Histeria, Szortal na Wynos lub w antologii Słowiański Horror.
spot_img
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki