SIEĆ NERDHEIM:

Recenzja pierwszego sezonu serialu The Chilling Adventures of Sabrina

KorektaKoszmar

Serial dla nastolatków, feministyczna propaganda, Poskromienie złośnicy czy horror z nurtu nostalgeek? Cholera wie, pierwszy sezon wcale nie ułatwia odpowiedzi na te pytania. Po prostu co jeden-dwa odcinki pączkują nam kolejne zagwozdki, a poprzednie leżą nieodpowiedziane.

Z Supergirl jestłatwiej – to po prostu mieszanka kiczu z lat 90. i czegoś dla dziewczyn. Lekko polukrowana superhero,grana w tonacji niezbyt serio, niezbyt ciężko, nawet jeśli pojawiają się poważne tematy. Sabrina jest dużo bardziej płynna – i właściwie szalenie mi się to podoba. Może twórcy testują preferencje publiczności, może chcą coś powiedzieć o ludziach w wieku szesnastu lat, kiedy każdy chwyta się różnych zainteresowań i subkultur, żeby wypróbować możliwe opcje siebie.

Zacznijmy od przestrzeni i czasu, jak na polskim. Wiemy, gdzie mieszka Sabrina – w Greendale, nieopodalRiverdale. USA, stan Nowy Jork (chyba). To było proste. Ale też nie powiedziałam wszystkiego – gdzieś tam jeszcze jest szkoła dla wiedźm, niedaleko, ale może nawet w innym wymiarze. Kiedy dzieje się akcja serialu? To już trudniejsze. Czasami wygląda na lata 60. (popatrzcie na ciuchy Sabriny, na sukienki jej koleżanek), kiedy indziej 70. (z ich Czarnymi Panterami i feminizmem), potem może 90. (bo The Bluest Eye Toni Morrison, wydane w 1970, to już klasyka), albo nawet „obecnie” – logo Apple na komputerze Ambrose’a świadczyłoby właśnie o tym. Z początku trochę mnie irytowało to pomieszanie stylów, ale prawdę mówiąc, jest interesujące, działa na nasze millenialskie nostalgie za starymi filmami… i poniekąd zmienia się z kolejnymi odcinkami. Przechodzimy stopniowo od myślenia, że to ledwo dwadzieścia lat po wojnie do zrozumienia, że wszystkie te czasy z ich opiniami i estetyką żyją sobie razem – w teraz.

Od razu przejdę płynnie do feminizmu, bo Sabrina pokazuje w pierwszej połowie coś w rodzaju historii walki dziewczyn o równouprawnienie. Banalizowanie przez dyrektora przemocy seksualnej wobec uczennic – to zupełnie współczesny wątek, czy wręcz nieśmiertelny. Zakładanie klubów książki (pierwszy feministyczny w Greendale, nikt mi nie powie, że to po A.D. 2010) to coś bardzo sweetsixties. Wspomniałam o czytaniu Toni Morrison, ale wątek ukarania prześladowców przyjaciółki głównej bohaterki sięga także po kolejne fale rewolucji seksualnej. Sabrina angażuje się w tworzenie lokalnej społeczności, gdzie kobiety będą czuły się bezpieczne, jak każda nastolatka ma zamiar uczynić świat lepszym. Do tego wywodzi się z rodziny silnych kobiet, jest personifikacją hasła “jesteśmy wnuczkami tych czarownic, których nie udało się wam spalić”.

Potem zaczyna się mówić o emancypacji, a raczej jej braku, także wśród wiedźm. Te władające mocą, niezależne kobiety tak naprawdę trzyma w garści sam Władca Ciemności (tak przy okazji, w oryginale nazywa się Dark Lord, dokładnie jak Sami-Wiecie-Kto). Cały sezon mocno opiera się na właśnie tym wątku, przecież to dlatego nastoletnia czarownica odmawia poddania się mrocznemu chrztowi, nie chce oddać wolności. Później zobaczymy jeszcze samodzielną pionierkę, jedną z pierwszych mieszkanek miasteczka, usłyszymy opowieść łowców czarownic i wiedzących kobiet niezwiązanych z żadnym diabłem. No i nie zapominajmy o historii trzynastki (te wiedźmy wydają się, do pewnego momentu, duchowymi przodkiniamiSabriny) i ważnych kobiet wezwanych na pomoc przy okazji pewnego egzorcyzmu. Początkowo wydaje się, że Chilling Adventures idą w afirmacjegirlpower, jednak może nas tu spotkać gorzkie rozczarowanie (przyglądajcie się uważnie wątkowi Matki Demonów). Czy buntowniczki zostają zawsze poskromione, a potem żyją długo i przykładnie? Jedna osoba nie może zawrócić biegu społecznej rzeki?

Sabrina to oczywiście rozrywkowa produkcja, ale całkiem serio opowiada o niełatwym balansowaniu pomiędzy wolnością i władzą. Potęga czarownic w tym uniwersum nie bierze się z nich samych, pochodzi od Szatana. Oddaje kobietom we władanie cały świat, ale zabiera (nie do końca wiadomo, do jakiego stopnia) moc samostanowienia. Pójścia sobie gdziekolwiek, niepoddawania się rytuałom, krótko mówiąc – robienia, co się chce. Drugi coraz poważniejszy wątek to różnice pomiędzy mugo… śmiertelnikami i wiedźmami. Co jasne, te drugie uważają siebie za lepsze, poza tym są stanowczo niebezpieczne dla pierwszych. Mogą ich (dosłownie) pożreć, zabić tak sobie, przypadkiem, albo nawet specjalnie. Tak po prawdzie, na co dzień niewiele się nimi interesują. W miarę odcinków coraz bardziej widzimy, że w tym wątku nie chodzi tylko o przeszkody stojące przed szczęśliwym związkiem Sabriny i Harveya, ale o poważne pytanie o tożsamość i stawanie się kimś zupełnie nowym. Może wam się to kojarzyć z MsMarvel, bo mamy tu do czynienia ze zderzeniem kultur, gatunków, bardzo różnych światów.

Czy Chilling Adventures mająwady? Oczywiście. Wątek feministyczny bywa łopatologiczny, wyższość czarownic nad ludźmi jest wątpliwa, skoro wciąż to nie one władają światem (to zresztą problem niespójnej logiki wielu produkcji o magii czy wampirach). Sabrina czasami jest bardzo liberalna, kiedy indziej (patrz odcinek 7, Uczta uczt) straszliwie pruderyjna. To może nie jest błąd, tylko kwestia kontekstu – zachowawcza jest wśród poliamorycznych, morderczo niebezpiecznych wiedźm. Jak na horror, ten serial miewa koszmarnie kiczowate demony, być może mające nawiązywać do telewizyjnych produkcji z lat 90. (pomyślcie o Batibat więżącej ludzi w ich snach). No i ta końcówka… jest dla mnie ciut niewiarygodna.

Ten serial trzyma się kontrastów, jego bohaterowie często zmieniają zdanie, bywa słodki i obrzydliwy, jak rodzinna komedia o grupce pragnących szczęścia kanibali. Nasza miłość do Sabriny i jej ciotek jest trochę jak oglądanie pociesznych filmików z pandami – niby słodkie i nieporadne, ale jak im dać nie tego bambusa, odgryzą głowę, w końcu to dzikie zwierzęta. I to mi się bardzo w nim podoba. Pokazuje obcość, inność bohaterki, która już myślała, że jest zwykłą dziewczyną z sąsiedztwa. A że czasami robi to kiczowato? Być może dzięki temu nawet skuteczniej.

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: The Chilling Adventures of Sabrina (Muszkieterowie)
Produkcja: Netflix
Typ: serial
Gatunek: supernatural, horror
Data premiery: 26.10.2018
Liczba odcinków: 10 (1 sezon)
Twórca: Roberto Aguirre-Sacasa
Obsada: Kiernan Shipka, Ross Lynch, Lucy Davis, Miranda Otto, Michelle Gomez i inni.

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
2 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Magda.S
5 lat temu

Super poster

Maja
5 lat temu

jestem ciekawa 🙂

Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Mól książkowy, wielbicielka wilków i wilczurów. Interesuje się europejskim komiksem i mangą. Jej ulubione pozycje to na przykład Ghost in the Shell Masamune Shirow, Watchmen (Strażnicy) Alana Moora czy Fun Home Alison Bechdel, jest też fanem Inio Asano. Poza komiksami poleca wszystkim Depeche Mode Serhija Żadana z jego absurdalnymi dialogami i garowaniem nad koniakiem. Czasem chodzi do kina na smutne filmy, kiedy indziej spod koca ogląda Star Treka (w tym ma ogromne zaległości). Pisze także dla Arytmii (arytmia.eu).
<p><strong>Plusy:</strong><br/> + bardzo angażuje<br/> + dobra gra aktorska<br/> + wizualne pomieszanie czasów<br/> + rozważania o wolności i władzy</p> <p><strong>Minusy:</strong><br/> - sporo kiczu<br/> - łopatologiczny wątek feministyczny<br/> - trochę niewiarygodne zakończenie</p> Recenzja pierwszego sezonu serialu The Chilling Adventures of Sabrina
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki