Łatwy, lekki i przyjemny. Recenzja pierwszego sezonu serialu Yakuza w fartuszku. Kodeks perfekcyjnego pana domu

Tatsu, legenda przestępczego półświatka, po ślubie postanowił zostać gospodynią domową na pełen etat. Jednak mimo usilnej chęci zmiany stylu życia, co chwila odzywają się w nim stare nawyki. Dom zastąpił mu dawną siedzibę organizacji, żona – szefa, a codzienne obowiązki stały się zleceniami, które traktuje z najwyższą powagą. Wyprzedaże to, jak twierdzi, pole bezlitosnej walki, w której wygrywają tylko najlepsi, a zaschnięte plamy na ubraniach to śmiertelni wrogowie, których trzeba się jak najszybciej pozbyć. W taki oto sposób ten groźny gangster, zwany Nieśmiertelnym Smokiem, zmienił kodeks yakuzy w kodeks perfekcyjnego pana domu.

Serial powstał na podstawie mangi z 2018 roku o tym samym tytule. Każdy odcinek podzielony jest na kilka mniejszych części, z których każda poświęcona jest odrębnej przygodzie. Dzięki temu Yakuza w fartuszku może pełnić rolę idealnego „czasoumilacza” w drodze do pracy czy w przerwie na lunch. A skoro już o tym mowa, serial (przynajmniej na razie) jest całkowicie SFW, więc bez obaw możecie go oglądać, gdzie tylko chcecie.

Od strony technicznej na szczególną uwagę zasługuje sposób wykonania animacji. Jest to dosłownie komiks przeniesiony na ekran – poszczególne panele są przybliżane lub oddalane, w zależności od potrzeby; efekt ruchu w dużej mierze został osiągnięty poprzez umieszczenie na rysunkach linii prostych; a niektóre dźwięki są dodatkowo opisane za pomocą wyrazów dźwiękonaśladowczych typu: „syk”, „świst”, „brzęk” itp.

Yakuza w fartuszku jest tytułem łatwym, lekkim i przyjemnym, niczym gra na komórkę. Nie znajdziemy tu głębokich, umoralniających sentencji ani wewnętrznego rozdarcia bohatera targanego niepokojącymi rozważaniami nad dychotomią dobra i zła w marnej, ludzkiej egzystencji. To anime jest po prostu dobrym przerywnikiem między codziennymi obowiązkami. Można się przy nim uśmiechnąć i zrelaksować.

Myślę, że w ten sposób twórcy serialu idealnie odpowiedzieli na potrzeby współczesnego widza – zabieganego, zapracowanego i wiecznie niemającego czasu na odpoczynek. Dodatkowo w fabule dochodzi do głosu wiele obecnych zjawisk oraz trendów. Mamy tu m.in. instagramowe bitwy na lajki (nowy sposób walki między Tatsu a innymi gangsterami), promowanie zdrowego i ekologicznego stylu życia, jogę oraz DIY.

Dla fanów zwierząt też się coś znalazło. Jedną z postaci jest niesforny i złośliwy kot o imieniu Gin. Jak przystało na prawdziwego przedstawiciela swojej rasy, zawsze chodzi własnymi ścieżkami, dlatego w dwóch pierwszych odcinkach możemy podziwiać jego samodzielne, niezwiązane z losami głównych bohaterów, przygody. Niestety w dalszej części produkcji twórcy zaniechali tego pomysłu. A szkoda, bo dzięki temu cała opowieść robiła się jeszcze bardziej ciekawa.

Podsumowując, Yakuza w fartuszku to sympatyczny, zabawny serial z lekką fabułą. Z tego względu poleciłabym go każdemu, choć dość oryginalny sposób tworzenia animacji może nie wszystkim przypaść do gustu. Mnie osobiście ten styl nie przeszkadza, ale nie mogę powiedzieć, żebym była jego wielką fanką. Jednak, jak wiadomo, o gustach się nie dyskutuje. Obejrzyjcie i oceńcie sami!