SIEĆ NERDHEIM:

Mission: Impossible. Protokół High Fantasy. Recenzja książki Z mgły zrodzony

KorektaSlycho
Z mgły zrodzony - okładka książki
Z mgły zrodzony – okładka książki

Z mgły zrodzony to kolejne świetnie skrojone fantasy dokładnie w stylu Sandersona. Tym razem pałacowe intrygi mieszają się z klimatami postapo, supermoce opierają się na zatruciu metalami ciężkimi, klasyczne scenariusze nawet przez chwilę nie nużą, a całość mknie do finału niczym najlepsze filmy o wielkich, pozornie niewykonalnych skokach.

Brandon Sanderson w swojej kolejnej książce – otwierającej jednocześnie nową serię – chętnie sięga do sprawdzonego przepisu wykorzystanego w debiutanckiej powieści. Z mgły zrodzony to w wielu miejscach Elantris w wersji 2.0. Nie jest to jednak zarzut. Amerykański pisarz po prostu wie, jakich elementów potrzebuje dobrze rozegrane i wciągające high fantasy. Dlatego wykorzystuje sprawdzone pomysły i realizuje je z charakterystyczną dla siebie lekkością, humorem oraz odświeżającym podejściem – gwarantując nam tym samym kawał naprawdę dobrej zabawy.

Z mgły zrodzony - okładka książki
Z mgły zrodzony – okładka książki

Nastoletnia Vin żyje w świecie, który raczej nie przypomina krain znajdujących się za siedmioma górami i siedmioma lasami. Zniszczony ekosystem już przed setkami lat zapomniał, czym jest zieleń, z nieba niemal nieustannie pada popiół, a w nocnych mgłach kryją się upiory równie atrakcyjne jak Lovecraftowska Zgroza z Dunwich. Społeczeństwo żyjące w tych warunkach wcale nie ma się lepiej. Skaa – obywatele niższej kategorii – są traktowani jak podludzie, wykorzystywani do niewolniczej pracy i pozbawieni jakichkolwiek praw. Piękne szlacheckie rody robią natomiast to, co wychodzi im najlepiej: knują, nadużywają władzy i czują się lepsi od innych, a raz na kilkadziesiąt lat rzucają się sobie do gardeł w krwawych arystokratycznych czystkach. Takie warunki aż proszą się o rebelię, energiczne wprowadzanie zmian społecznych oraz heroiczną walkę o lepsze jutro. Szanse na to są jednak rekordowo niskie. Nad wszystkim czuwa bowiem potężny Ostatni Imperator – nieśmiertelny władca uważany za boga, który tysiąc lat wcześniej ocalił świat przed wielkim złem, obdarzył oddane sługi niezwykłą mocą, a poddanych trzyma nadnaturalnie twardą ręką. Mając nad sobą takiego monarchę, naprawdę ciężko się buntować. Jednak nie takich okrutników robiły w konia sieroty z ulicy.

Vin jednak nie obchodzą polityczne rozgrywki czy uciśnione społeczeństwo. Nastoletnia dziewczyna ma znacznie ważniejsze rzeczy na głowie. Żyje na ulicy, jest częścią złodziejskiej bandy i robi wszystko, aby przeżyć do następnego dnia. Przetrwanie w trudnych warunkach ułatwia jej Szczęście – zdolność manipulowania uczuciami innych. Gdy jednak pewnego dnia nieprzemyślany plan jej przywódcy kończy się wpadką, jedyną szansą Vin na przeżycie okazuje się charyzmatyczny Kalsier – złodziej o szerokim uśmiechu Ethana Hunta oraz chodząca legenda w swojej branży. Proponuje jej szkolenie oraz współpracę. Dziewczyna poznałaby tajniki allomancji oraz dołączyłaby do grupy ekscentryków planujących wielki skok – szaleńczą misję zdetronizowania nieśmiertelnego boga oraz przejrzenia zawartości jego skarbca.

Kolejny przystanek na Drodze do poznania całego uniwersum Sandersona
Kolejny przystanek na Drodze do poznania całego uniwersum Sandersona

Już od pierwszych stron łatwo zauważyć, że Sanderson oferuje nam znajomo brzmiący scenariusz – w końcu sieroty obdarzone niezwykłymi mocami i szkolące się na wielkiego maga/złodzieja/skrytobójcę (niewłaściwe skreślić) nie są żadną nowością. Amerykański pisarz bez większych oporów wkracza na utarte schematy i niespecjalnie się z tym kryje. Na dodatek za klasycznych schematem z sierotą o niezwykłych mocach podąża cała gromadka świetnie znanych klisz. W normalnych warunkach byłaby to świetna okazja, aby podczas czytania zacząć rwać sobie włosy z głowy oraz wypuszczać energicznie powietrze przez zaciśnięte zęby. Jednak Sanderson sięga po znane gatunkowe schematy po to, by się nimi bawić – żongluje nimi, łączy w ciekawy sposób oraz wprowadza w nie subtelny powiew świeżości. 

W przypadku Z mgły zrodzonego autor wykorzystuje powieść w stylu young adult jako trzon dla historii. Do tej natomiast dodaje kolejne elementy, takie jak chociażby planowanie wielkiego skoku w stylu najlepszych heist movies – w tym miejscu meldują się niewykonalne zadanie, nawarstwiające się plany oraz spora dawka błyskotliwych dialogów. W międzyczasie przewijają się także pałacowe intrygi, odrobina Kopciuszka oraz naprawdę sporo dynamicznego superbohaterskiego mordobicia. Natomiast gdzieś pomiędzy tym wszystkim uda nam się odnaleźć kilka ewidentnych mrugnięć okiem, jak np. wtedy, gdy dowiadujemy się, że według legendy zbawcą świata został nie kto inny jak… zwykły syn kowala.

Z mgły zrodzony - okładka książki
Z mgły zrodzony – okładka książki

Odgrywanie przez Sandersona znanych gatunkowych motywów wypada jeszcze lepiej, ponieważ ma miejsce w niezwykle interesujących realiach. Jedną z głównych zalet twórczości Sandersona jest kreowanie pomysłowych i nietuzinkowych światów. Na kartach Z mgły zrodzonego bez problemu dostrzeżemy elementy klasyczne dla typowego high fantasy: bohaterkę z ulicy, nierówności społeczne, zbliżającą się rebelię oraz okrutnego tyrana. Tutaj po raz kolejny objawia się zamiłowanie Sandersona do zabaw z gatunkiem, ponieważ do zestawu podstawowego dodaje nam odrobinę horroru – Inkwizytorzy ze szpilami wbitymi w oczy i mózgi raczej nie urwali się z bajki o Roszpunce –oraz trochę postapo. Natomiast sam klimat historii bardzo często wymyka się konwencji typowej dla opowieści spod znaku magii, smoka i brutalnej polityki, zyskując momentami lekkość amerykańskiego kina akcji.

Najciekawszym składnikiem świata przedstawionego jest zdecydowanie system magiczny. Nie znajdziemy tu ognistych pocisków, strzelania z różdżek czy starca z kijem tarasującego drogę. Allomancja przywodzi na myśl bardziej science fiction z subtelnym wskazaniem na klimaty superbohaterskie (bohaterowie Z mgły zrodzonego to trochę tacy X-Meni z dietą bogatą w żelazo). Wybrane jednostki –zwane Mglistymi lub Zrodzonymi z mgły –potrafią spalać spożyte przez siebie metale, zyskując w ten sposób zestaw iście komiksowych zdolności: zwiększają siłę i wytrzymałość, wpływają na emocje innych, przewidują ruchy przeciwników czy przyciągają lub odpychają metalowe przedmioty. Oczywiście nie wystarczy, że ktoś nażre się gwoździ, spinaczy czy zawiasów wyrwanych z drzwi, by stać się jednoosobowym oddziałem specjalnym. Sanderson rozrysowuje złożony i przemyślany system pełen zasad i ograniczeń, którego sposób działania poznajemy kawałek po kawałku przez całą książkę.

Nastolatka z ulicy, niezwykłe moce, trudne szkolenie i losy świata leżące w jej rękach... brzmi znajomo? Sanderson wie jednak jak użyć schematu.
Nastolatka z ulicy, niezwykłe moce, trudne szkolenie i losy świata leżące w jej rękach… brzmi znajomo? Sanderson wie jednak jak użyć schematu.

Odświeżanie znanego motywu oraz niezwykle intrygująca kreacja świata przedstawionego stanowią jednak zaledwie tło dla wciągającej historii. Pisarz oferuje nam różnorodność angażujących wątków, przy których nie sposób się nudzić. Z charakterystyczną dla siebie lekkością łączy opowieść o odkrywaniu swoich mocy, nierównościach społecznych, postrzeganiu świata w zależności od perspektywy, boskiej nieomylności oraz rodzącej się przyjaźni. Wszystko natomiast podane w przygodzie pełnej akcji. Tempo historii nawet na chwilę nie zwalnia i już na następnej stronie możemy dostać coś zupełnie nowego – Vin wskakuje w koronki i jedwabie, by szpiegować arystokracje, a już po chwili ląduje w środku dynamicznej walki spod znaku nadludzkich mocy, by następnie łagodnie wylądować w pełnej humoru słownej utarczce starych znajomych. I tak jest niemal bez przerwy.

Najmocniejszą stroną Z mgły zrodzonego są jednak bohaterowie. Sanderson tworzy postaci złożone, niejednoznaczne i wyraziste. Ich losy nas interesują, wciągają i sprawiają, że trzymamy za nich kciuki. I nic w tym dziwnego, bo są oni w większości niezwykle sympatyczni i autentyczni. Oczywiście na czele staje dwójka głównych bohaterów. Vin, mimo że realizuje gatunkowy archetyp, często przełamuje schemat klasycznej nastoletniej bohaterki, natomiast Kelsier stanowi ujmujące przykład narcystycznego lekkoducha z wielkim sercem oraz jeszcze większymi demonami przeszłości. Bohaterowie drugoplanowi świetnie ich uzupełniają, nie zgadzając się na rolę tekturowego tła dla głównego wątku.

Z mgły zrodzony - okładka książki
Z mgły zrodzony – okładka książki

Niezależnie jednak, jak mocno podczas czytania bije fanowskie serce, nie sposób nie zauważyć irytujących wręcz niedociągnięć. Bohaterowie często wypierają najbardziej oczywiste rozwiązania czy odpowiedzi, a także mają poważny problem z połączeniem krzyczących do nich wątków, które pragną połączenia. Mimo najszczerszych chęci człowieka aż skręca w tych kilku momentach. Można to jednak przełknąć, biorąc pod uwagę, jak wiele dobra i tak oferuje całość.

Z mgły zrodzony stanowi świetnie skrojone fantasy. To klasyczny Sanderson z całym wachlarzem swoich najlepszych zagrań. Wciągający, intrygujący i zaskakujący niemal każdym przygotowanym elementem, od świata przedstawionego przez system magiczny po liczne fabularne przewrotki, których nie powstydziłyby się najlepsze hollywoodzkie filmy akcji. Podejście do twórczości Sandersona powinno być proste: czytać, wsiąkać i sięgać po więcej. Jedyną trudnością w realizacji tego planu może być znalezienie czasu na te wszystkie opasłe tomiszcza.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Z mgły zrodzony
Cykl: Ostatnie Imperium
Wydawnictwo: MAG
Autor: Brandon Sanderson
Tłumaczenie: Aleksandra Jagiełowicz
Data premiery: 15.06.2015
Gatunek: Fantasty

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
2 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Zapomniane Sny
3 lat temu

Z tą książką to jest jednak jeden problem. Ciekawa, z barwnymi postaciami (to niedostrzeganie oczywistości wbrew pozorom przedstawiono tu dość ludzko). Tylko że ja mam jednak potwornie mocne wrażenie, że Sanderson nie mógł się zdecydować: pisać dla czytelników-młodzieży czy dla czytelników-wszystkich. Co Czasem się udaje, a czasem nie. Efekt jest taki, że po kolejną część sięgnąłem z przyjemnością, a zarazem dopiero po obowiązkowym „odpoczynku” od stylu pierwszej części. Ot, paradoks.

Wojciech Bryk
Wojciech Bryk
Student dziennikarstwa, który ma w sobie Zagubionego Chłopca. Uwielbia intertekstualność, easter eggi, zabawy skojarzeniami, popkulturowymi tropami oraz wszelkie dwuznaczności. W wolnych chwilach rozmyśla, co stało się z baśniowymi postaciami, oraz regularnie dokarmia rosnącego w nim geeka. Z radością wsiąka w fantastykę każdego rodzaju. Nieustannie pragnie odkrywać nowe rzeczy i dzielić się znaleziskami z innymi... a jeżeli przy tym wywoła u kogoś uśmiech, będzie całkiem spełniony. Stara się dorosnąć do prowadzenia własnego bloga. O horrorach pisze na portalu Mortal, a o popkulturze dla #kulturalnie.
<p><strong>Plusy:</strong></br> + ciekawy świat przedstawiony <br /> + złożony system magiczny <br/> + duży dynamizm <br /> + mieszanie gatunków i schematów <br /> + fabularne przewroty <br /> + lekki i przystępny język <br /> + wciągająca historia <br /> + kilka subtelnych mrugnięć okiem <br /> + sympatyczni bohaterowie </p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> - bohaterowie czasem nie dostrzegają oczywistych rozwiązań </p>Mission: Impossible. Protokół High Fantasy. Recenzja książki Z mgły zrodzony
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki