14 czerwca bieżącego roku premierę miała książka Prawo do zemsty, będąca zwieńczeniem trylogii Denisa Szabałowa. Przy okazji tego wydarzenia postanowiłem podjąć się oceny pierwszej części serii, czyli Prawa do użycia siły. Czy autor oryginału, Dmitrij Głuchowski, powinien czuć oddech konkurencji na karku? Czy uczeń przerósł mistrza?
Akcja powieści została umiejscowiona w Sierdobsku, małym mieście wypełnionym po brzegi anomaliami i krwiożerczymi mutantami. Znajduje się w nim również schron przeciwatomowy, gdzie nowe życie rozpoczęli ludzie, którzy mieli szczęście znaleźć się blisko wejścia w trakcie nalotu rakietowego. Tak poznajemy głównego bohatera, 21-letniego stalkera o imieniu Daniła. W momencie zawiązania fabuły otrzymuje on zadanie zinfiltrowania leżącej nieopodal bazy wojskowej – ze względu na plotki o potężnych posiłkach otrzymanych przez tamtejszych mieszkańców. Jak w życiu, nie wszystko układa się tak jak być powinno i szybko okazuje się, że ludzie ze schronu będą musieli się przygotować na walkę o swoje miejsce na świecie, zaś największym zagrożeniem nie jest promieniowanie, a inni ocaleni.
Szabałow, jak sam mówi o sobie, jest fanatykiem militariów. Posiada on także sporą wiedzę na temat uzbrojenia, co odcisnęło piętno na sposobie tworzenia powieści. Podczas gdy u Głuchowskiego mieliśmy naboje i karabin, tak w Prawie do użycia siły każdy stalker dzierży inny rodzaj uzbrojenia, pojawiają się również różne typy amunicji, a całości dopełniają dokładnie opisy stworzone przez autora. Przypisy są momentami tak rozległe, że zajmują więcej miejsca na stronie niż sama powieść. Sądzę, że fani broni palnej z pewnością znajdą tutaj coś dla siebie.
Kręcić nosem mogą za to fani oryginału. Trylogia Szabałowa to książka o tematyce w dużej mierze militarnej, skupiono się więc na zapewnieniu czytelnikowi odpowiedniej ilości mniejszych lub większych potyczek między zwaśnionymi stronami. Ucieka przy tym klimat, za który pokochaliśmy serię Metro 2033. Na szczęście autor wyszedł z tej sytuacji obronną ręką, serwując nam naprzemiennie z wątkiem teraźniejszym retrospekcje przedstawiające początki podziemnej egzystencji ludzkości, a także trudną drogę Daniły do rozpoczęcia kariery stalkera. Rozdziały te porzucają temat wojny i skupiają się na tym, co w uniwersum najciekawsze, czyli na ludziach. Ostatecznie jednak w Sierdobskim schronie zabrakło atmosfery moskiewskiego metra, a szkoda.
Największe podobieństwo względem oryginału, jakie udało mi się wychwycić, to sposób wypowiadania się postaci. Nie wiem, czy należy w tym momencie gratulować autorowi, czy też tłumaczowi, ale „swojskość”, jaką można poczuć w wypowiedziach bohaterów była jedną z rzeczy, za które pokochałem trylogię Głuchowskiego. Dodaje ona niepowtarzalnego klimatu, nieobecnego nigdzie indziej. Wspominam o tym również dlatego, że Szabałow jest drugim znanym mi rosyjskim twórcą powieści z uniwersum i ten sposób budowania dialogu pojawił się wyłącznie u pisarzy z tego kraju. Polscy artyści, mimo że również tworzą wspaniałe światy oraz ciekawe postaci, nie próbują przenieść tego aspektu do swoich dzieł.
Nie mankamentem, lecz uwagą wartą omówienia jest zakończenie. Mam świadomość, że Szabałow stworzył Prawo do użycia siły z myślą o opublikowaniu trylogii, ale bez tej wiedzy uznałbym taki finał za co najmniej nieodpowiedni. Jest tak ze względu na obecność „cliffhangera”, który moim zdaniem zakończył fabułę około 50 stron za wcześnie. Nie będę brał jednak tego faktu pod uwagę przy ocenie końcowej, ponieważ nie zdążyłem zapoznać się z całą trylogią. Być może taki finisz był potrzebny dla dobrego wprowadzenia w drugą część serii. Prawo do życia, bo to o nim mowa, czeka jeszcze na półce, więc dopiero przy okazji pisania kolejnej recenzji będę mógł powiedzieć coś więcej.
Podsumowując, Prawo do użycia siły jest godną polecenia książką, z pewnością zainteresuje ona wszelkich fanów broni palnej i ogólnie militariów. Mnogość oraz szczegółowość opisów powinna zadowolić nawet najbardziej krytycznych czytelników. Niestety ucierpiał na tym klimat obecny w oryginalnej serii – mimo rozdziałów retrospekcji, które są symboliczną ręką na zgodę skierowaną do fanów prozy Głuchowskiego. Powieść Szabałowa póki co utwierdziła mnie w przekonaniu, że Rosjanie mają najlepsze pióro, jeśli chodzi o tworzenie tytułów z uniwersum. Wiele jeszcze przede mną, być może jeszcze parę razy zdążę zmienić tę opinię. Dodatkowo – po lekturze książki nabrałem nadziei na wciągającą trylogię, która da radę stanąć w szranki z samym oryginałem. Odpowiadając więc na pytanie z początku recenzji (czy uczeń przerósł mistrza) mogę jedynie powiedzieć, że sprawa nie jest rozstrzygnięta. Ja ze swojej strony gorąco Szabałowowi kibicuję.
Szczegóły:
Tytuł: Uniwersum Metro 2033: Prawo do użycia siły
Wydawnictwo: Insignis
Autor: Denis Szabałow
Typ: Powieść
Gatunek: Fantastyka
Data premiery: 02.03.2016
Liczba stron: 444
ISBN: 9788365315229
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękujemy wydawnictwu Insignis.
NASZA OCENA
Podsumowanie
Plusy:
+ Mnogość opisów uzbrojenia
+ Swojskość postaci bliska oryginałowi
Minusy:
– Mało Metra w Metrze
Muszę przyznać iż ostatnio zastanawiałem się nad zakupem wyżej zaprezentowanego dzieła literackiego. Jednak po zapoznaniu się z recenzją, sądzę że przy następnej okazji nie będę mieć żadnych oporów 😀
apokultura.blogspot.com