Mam 9 lat i jedynym sportem, który mnie fascynuje, jest piłka nożna. Wtedy na boiskach czaruje „prawdziwy” Ronaldo, a reprezentacja Polski zajmuje w rankingu FIFA odległe miejsce, oczko niżej od Kuwejtu. Jednak słysząc rozmowy rówieśników z klasy na temat ówczesnego boksu, łapię bakcyla i gdy mam możliwość (czyt. rodzice pozwolą mimo późnej pory transmisji w telewizji) oglądam walki bokserskie najbardziej prestiżowej kategorii – wagi ciężkiej. Andrzej Gołota czy Lennox Lewis to tylko niektóre z wielkich postaci boksu przyciągających tłumy na swoje pojedynki .
Nadchodzi piątek i niemal wszyscy uczniowie płci męskiej żyją walką, która ma się odbyć następnego dnia. Balonik powoli się pompuje, a każdy z nas ma swojego faworyta: Evander Holyfield czy Mike Tyson? Zwolennicy Evandera liczą na większe doświadczenie i spokój atletycznie zbudowanego Amerykanina, a pozostali, obstawiający Tysona – na jego nieprzewidywalność i spryt. Jedno jest pewne: będzie ciekawie!
Późny sobotni wieczór 28 czerwca 1997 roku. Hala sportowa w Las Vegas. Ring i dwóch niesamowitych pięściarzy stoi naprzeciwko siebie. Pierwszą rundę bezdyskusyjnie wygrywa Holyfield. Druga to zdecydowany remis. Kolejny gong i rozpoczyna się trzecia odsłona. Nikt z widzów jeszcze nie wie, że za chwilę przyjdzie im oglądać jedną z najbardziej kontrowersyjnych scen w historii boksu. Podirytowany Tyson odgryza kawałek ucha Holyfieldowi i walka dobiega końca. Z całego serca zaczynam nienawidzić „Żelaznego Mike’a” i od tamtej pory życzę mu samych porażek.
Mija kilkanaście lat. Na polskim rynku książkowym ukazuje się nakładem wydawnictwa SQN autobiografia Mike’a Tysona zatytułowana Moja prawda. Nie ukrywam, że dostałem gęsiej skórki z nadzieją na zapoznanie się z jej treścią. Niestety wtedy nie było mi to dane i dopiero gdy mija kilka wiosen, książka o Żelaznym Mike’u trafia w moje ręce za sprawą współmałżonki. Z lekką nostalgią zabieram się za lekturę.
Ciężko jest recenzować książki biograficzne ze względu na ich specyfikę. Pozwolę sobie jednak nakreślić pewne fakty oraz styl owej lektury. Pierwsze strony nakreślają środowisko, w jakim znalazł się młody Tyson. Biedna dzielnica, patologiczna matka zmieniająca co chwilę partnerów oraz wszędobylski alkohol i narkotyki to tło, w którym przyszły mistrz świata musiał się wychowywać. Niemający poczucia bezpieczeństwa ani ze strony rodziny, ani kolegów, sam musiał zadbać o swój los. Łamanie prawa stało się dla niego chlebem powszednim, ale to, co udało mu się zdobyć, często dzielił między innych, nie myśląc wyłącznie o sobie. Udziela się w lokalnych bójkach pokazując, że drzemie w nim ogromny potencjał. Wkrótce spotyka na swojej drodze Cusa D’Amato. Od tej pory Tyson może liczyć na wsparcie, jakiego nie zaznał nawet ze strony rodziny. D’Amato staje się jego „ojcem”, trenerem i życiowym mentorem. Młody Tyson rozpoczyna ciężkie treningi, a owoce jego pracy powoli się pojawiają. A to dopiero początek drogi, pełnej zakrętów i dziur, którą przyjdzie mu przejść…
Moja prawda to książka pełna humoru, wzruszających momentów i szokujących faktów. Tyson bardzo szczerze opowiadania o swoim życiu, nie szczędząc opisów erotycznych przygód, narkotykowych ekscesów czy przypadkowych bójek. Nie szczędzi też cierpkich słów na temat własnej rodziny oraz „przyjaciół”, którzy pojawiali się tylko wtedy, gdy Żelazny Mike otrzymywał solidny zastrzyk gotówki. Gołym okiem widać, że Moja prawda to również osobista konfrontacja autora z samym sobą. Nie żałuje wobec siebie krytyki za popełnione błędy, momentami wręcz rozczula się nad samym sobą, aby po chwili powrócić z jakąś anegdotą, by nadać nieco kolorytu tej i tak (moim zdaniem) smutnej książce.
Moja osobista nienawiść odeszła gdzieś w niepamięć w chwili, gdy poznałem prawdziwe kulisy opisywanego wcześniej pojedynku z Evanderem Holyfieldem. Nie będę zdradzać szczegółów, ale zapewniam, iż rzucają one zupełnie inne światło na tamtą sytuację. Nawet ostatnio pozwoliłem sobie znowu obejrzeć tę jakże kultową walkę, już z nieco innej perspektywy. Od razu zauważyłem coś, czego za dzieciaka nie miałem prawa ujrzeć: prawdziwy gniew człowieka, który przeszedł w tamtym czasie osobiste piekło. I właśnie to piekło zaważyło o takim, a nie innym finale tamtej konfrontacji.
Podsumowując… Moja prawda to najbardziej szczera, a zarazem najbardziej kontrowersyjna sportowa autobiografia, z jaką przyszło mi się zmierzyć. Wulgarna i naturalistyczna do bólu. W skrócie – żadnej ściemy. I dlatego też gorąco ją polecam!
Szczegóły:
Tytuł: Mike Tyson. Moja prawda
Wydawnictwo: Wydawnictwo SQN
Typ: beletrystyka
Gatunek: biografia
Data premiery: 19.11.2014
Autorzy:Mike Tyson i Larry Sloman
Tłumaczenie:Jakub Małecki
Liczba stron: 632 (w tym 32 strony wkładek zdjęciowych)
Ciekawa recenzja i bardzo zachęcająca, mam nadzieję że ta biografia wpadnie mi jakoś w ręce…